ARTYKUŁY

 


"Czwarty Wymiar"

"Nieznany Świat"

"Gwiazdy Mówią"

"Moje Zdrowie"

Ostatnia aktualizacja: 08.12.2020  
  
WYBRANE ARTYKUŁY 1999 - 2014

ARTYKUŁY 2015 - 2021 -->

  1. "Bez garnituru i białej szaty" - BARBARA WITKOWSKA. "Nieznany Świat" 10 1999r.
  2. "Jose Segundo - mistrz bezkrwawych operacji" - ADAM FILIPOWICZ. "Gwiazdy Mówią" 11.1996r.
  3. "W SŁABOŚCI SIŁA" - BERENIKA OPALIŃSKA. "Moje Zdrowie" 10.1992r.
  4. "Jerzy Strączyński zawraca z drugiego brzegu" - ANNA GŁOGOWSKA. "Gwiazdy Mówią" 05.1998r.
  5. "Medycyna Energetyczna" - Krzysztof Pietraszkiewicz. "Czwarty Wymiar" 04.1998r.
  6. "WĘDRUJĄCY UMYSŁ" - fenomen ludzkiej psyche - Jerzy Strączyński "Materiały z konferencji Parapsychologów '94"
  7. "MAGIA UZDRAWIAJĄCYCH RĄK cz. I" - Jerzy Strączyński "Czwarty Wymiar" 08.20004
  8. "MAGIA UZDRAWIAJĄCYCH DŁONI CZ. III" - Jerzy Strączyński "Czwarty Wymiar" 01.2005
  9. "MAGIA UZDRAWIAJĄCYCH DŁONI cz. V" - Jerzy Strączyński "Czwarty Wymiar" 03.2005
  10. "MAGIA UZDRAWIAJĄCYCH DŁONI cz. VI" - Jerzy Strączyński "Czwarty Wymiar" 04.2005
  11. "MAGIA UZDRAWIAJĄCYCH DŁONI cz. VII" - Jerzy Strączyński "Czwarty Wymiar" 05.2005
  12. "MAGIA UZDRAWIAJĄCYCH DŁONI cz. VIII" - Jerzy Strączyński "Czwarty Wymiar" 06.2005
  13. "MAGIA UZDRAWIAJĄCYCH DŁONI cz. XI" - Jerzy Strączyński "Czwarty Wymiar" 09.2005
  14. "DUCHOWE TRADYCJE TYBETU" - Jerzy Strączyński "Czwarty Wymiar" 05.2006
  15. "OSŁONY I ZABEZPIECZENIA ENERGETYCZNE" - Jerzy Strączyński "Czwarty Wymiar" 05.2007
  16. "OD SZAMANIZMU DO BIOTERAPII" - Jerzy Strączyński "Czwarty Wymiar" 06.2007
  17. "ENERGETYCZNY MODEL CZŁOWIEKA" - Jerzy Strączyński i MAREK PILKIEWICZ
  18. "SAMOZDRAWIANIE PRANICZNE" - Jerzy Strączyński "Czwarty Wymiar" 09.2011
  19. "OCZYSZCZANIE PRANICZNE" - Jerzy Strączyński "Czwarty Wymiar" 01.2012
  20. "DEPOZYTY ENERGETYCZNE" - Jerzy Strączyński "Czwarty Wymiar" nr 10.2013
  21. "DEPOZYTY ENERGETYCZNE II" - Jerzy Strączyński "Czwarty Wymiar" nr 01.2014
  22. "JAK SIĘ UWOLNIĆ OD ZŁYCH EMOCJI" - Jerzy Strączyński "Czwarty Wymiar" nr 02.2014
  23. "CIAŁO PRZYCZYNOWE SAMOOCZYSZCZANIE" - Jerzy Strączyński "Czwarty Wymiar" nr 03.2014
  24. "WIELOPOZIOMOWE SAMOOCZYSZCZANIE" - Jerzy Strączyński "Czwarty Wymiar" nr 04.2014
  25. "PRACA Z ZODDECHEM CZ.I" - Jerzy Strączyński "Czwarty Wymiar" nr 05.2014
  26. "UZDRAWIAJĄCY ODDECH, DŹWIĘK I ŚWIATŁO cz.II " - Jerzy Strączyński "Czwarty Wymiar" nr 06.2014

Przedstawione tutaj artykuły reprezentują tylko część całego zbioru publikacji autora. Aby zapoznać się z innymi zapraszamy do zakupu numerów archiwalnych "Czwartego Wymiaru" . Artykuły Jerzego Strączyńskiego w spisie treści można znaleźć zazwyczaj pod hasłem "medycyna energetyczna", bądź "magia uzdrawiających dłoni". Obecne kryją się pod tytułem "Medycyna Wschodu".

Ilustracja obiegu energii w ciele - przy artykule "MAGIA UZDRAWIAJĄCYCH DŁONI cz. XI" została zaczerpnięte ze strony Alex'a Grey'a za zgodą artysty.

 

UZDRAWIAJĄCY ODDECH, DŹWIĘK I ŚWIATŁO cz.II
Jerzy Strączyński. "Czwarty Wymiar" 06.2014

Żyjemy w wielowymiarowym świecie

Alex Grey - Etheric body

   Żyjemy w wielowymiarowym świecie nie zdając sobie często sprawy, że nasze życie jest ściśle związane z naturą i wszechświatem, z którym jesteśmy połączeni. Kiedy uświadomimy sobie istnienie tych współzależności, łatwiej zrozumiemy konieczność życia w harmonii ze światem przyrody, samym sobą i innymi ludźmi. Światło, barwa, dźwięk, rytm i muzyka posiadają niezwykłe, wręcz tajemnicze, właściwości, o których wiedzieli już starożytni. Wielu z nas podczas słuchania muzyki doznaje różnorodnych przeżyć natury duchowej lub emocjonalnej, ale niewielu ma świadomość uzdrawiającej natury muzyki.

Już w starożytności pitagorejczycy uważali ją za środek przywracający zdrowie i równowagę między ciałem a umysłem. Uważano, że wyzwala ona impuls do transportu energii życiowej, wzmacnia ją i harmonizuje. Istnieje też naturalny związek pomiędzy żywiołami świata, systemem energetycznym człowieka, dźwiękiem i muzyką.

Dźwięk, światło i promienie są emanacją energii czystego światła, światła, które oświetla wszystko co się pojawia w przestrzeni, dlatego uważa się, że wszystkie przejawienia mają naturę przestrzeni. Wszelkie zjawiska są również aspektem energii, ponieważ wszystko co się pojawia i czego doświadczamy w życiu zasadniczo składa się z energii.

Światło życia

W starożytnych systemach filozoficzno-religijnych koncepcje światła zawsze były związane z religią. Kojarzone było z życiem , było symbolem dobra, uporządkowania. Chrześcijanie podobnie jak w innych religiach podkreślają znaczenie światła jako znaku od Stwórcy. Niektórzy filozofowie uważają, że światło jest zasadą rzeczywistości inni zaś, że każdy byt ma naturę światła i jest czynnikiem pośredniczącym pomiędzy duszą a materią . Współczesna nauka również nie wyklucza powiązania pomiędzy światłem, energią, polem kwantowym a życiem w ogóle. Nieżyjący już profesor Włodzimierz Sedlak jako jeden z pierwszych fizyków wysunął tezę, że światło leży u podstaw teorii elektromagnetycznej życia.

W duchowej tradycji Wschodu światło rodzi się z czystej przestrzeni, oświetla ją i jest z nią nierozdzielne. Nie jest jednak rozumiane jako fizyczne zjawisko światła, ale bardziej jako samoświadomość.

Z czasem odkryto, że pewne barwy, tonacje i dźwięki odnoszą się do konkretnych żywiołów i odpowiadających im czakr.

Zauważono też, że w naszym ciele i umyśle, a szczególnie czakrach i aurze istnieje wiele zaburzeń i blokad energetycznych.

Świetlisty kokon

Właściwości oczyszczające światła, czystych barw i kolorów są już od dawna wykorzystywane w różnych technikach medytacyjnych, oczyszczających i koloroterapii. Również wiele osób zajmujących się energiami, bioterapią i samouzdrawianiem wykorzystuje te właściwości w swojej pracy, budując różnorodne zabezpieczenia i osłony energetyczne przed różnymi prowokacjami tak ze świata ludzi, jak i ze świata istot niematerialnych.

Bardzo dobrym zabezpieczeniem energetycznym osłaniającym aurę i ciało przed negatywnymi energiami jest tzw. "świetlisty kokon auryczny".

W praktyce budowania takiej struktury należy wykorzystać wyobraźnię, umiejętność stabilnej koncentracji oraz siłę woli.

Oczywiście najlepiej jest zbudować sobie takie zabezpieczenie znacznie wcześniej, zanim będzie ono rzeczywiście nam potrzebne.

Ćwiczenie

Wybierz ciche i spokojne miejsce, pod dachem lub na powietrzu. Usiądź wygodnie w pozycji wyprostowanej, lub pół lotosu nie napinając mięśni, tak by ciało nie absorbowało cię zbytnio. Zrób trzy głębsze oddechy by pozbyć się nieświeżego powietrza i energii. Następnie wyobraź sobie w odległej przestrzeni nieba, "źródło mocy", które możesz wyobrazić sobie jako jasną, lśniącą kulę światła, będącą na przykład czystą esencją wszechświata, ucieleśniającą wszelkie lecznicze i ochronne energie oraz mądrość.

Już od dawna uważa się, że czyste światło z pośród wszystkich żywiołów jest najbardziej witalnym środkiem, posiadającym ogromną moc uzdrawiania i niesienia niezliczonych błogosławieństw.

Kiedy łączysz się ze swoim się źródłem mocy powinieneś odczuwać spokój i energię jakiej ono udziela.

Jeżeli źródło mocy, które wizualizujesz, sprowadza spokój, ciepło i siłę, oznacza to, że możesz używać jego mocy do oczyszczania, budowania zabezpieczeń energetycznych, a także do uzdrawiania i rozwijania siły umysłu.

Następnie wyobraź sobie, że z tego źródła mocy przybywa uzdrawiające i ochronne światło w kolorze biało-błękitnym. Kiedy robisz wdech, wnika poprzez czakrę korony i gardła albo przez nos i usta, wypełnia całe ciało, umysł i aurę. Robiąc wydech pomyśl, że wydychasz wszystkie negatywne energie, które wraz z wydechem wychodzą z ciebie i trwale rozpuszczają się w przestrzeni. W ten sposób wyrzucasz z siebie także pomieszanie, ociężałość umysłu i karmiczne uwarunkowania. Oddychaj tą świetlistą energią jeszcze przez kilka minut aż odczujesz lekkość w ciele i umyśle.

Następnie wyobrazić sobie że twoje ciało przemienia się w ciało świetliste, a energia tego światła rozprzestrzenia się na ciała subtelne, tworząc świetlistą i wielobarwną oczyszczoną aurę.

Aura ta tworzy świetlisty kokon twardy i gładki jak oszlifowany diament. Jego lustrzana, nieprzenikająca powłoka chroni cię i odbija wszelkie chorobowe, wrogie i szkodliwe energie oraz nie dopuszcza, by przylgnęły do ciebie różnego rodzaju byty lub inne szkodliwe istoty.

Dodatkową zaletą tego świetlistego kokonu jest to, że przepuszcza wszelkie ochronne i pozytywne energie oraz siły życiowe wspierające ciebie i twoje życie. Jeżeli chcesz wzmocnić pozytywny efekt praktyki możesz wyobrazić sobie, że ty sam wypromieniowujesz na zewnątrz czystą świetlistą energię, która uzdrawia twoje zewnętrzne relacje z rodziną, ludźmi i otoczeniem, przez co świat staje się lepszy i piękniejszy.

Na zakończenie jeszcze przez chwilę pobądź w tym oczyszczonym i pełnym mocy stanie, by go utrwalić w ciele i umyśle. Pamiętaj, że budując tego rodzaju pole pozytywnej energii, tworzysz indywidualne pole mocy i schronienia zarówno dla siebie, jak i dla swojej rodziny.

Nie zapomnij też wyrazić wdzięczność duchowym istotom za wsparcie dla ciebie i twojej rodziny. Warto też zdać sobie sprawę z tego, że ludzie wierzący w oczywisty sposób otrzymują ochronę, wsparcie i opiekę poprzez praktykę religijna i codzienną modlitwę.

Jerzy Strączyński. "Czwarty Wymiar" 06.2014

 

PRACA Z ZODDECHEM CZ.I
Jerzy Strączyński. "Czwarty Wymiar" 05.2014

Świadomość i oddech

    Ciało, energia i umysł są ze sobą połączone, dlatego wszystkie zewnętrzne zdarzenia, których doświadczamy każdego dnia, wpływają na to co dzieje się w naszym wnętrzu i odwrotnie. Zrozumienie tego związku może w znaczący sposób przyczynić się do postępu na drodze rozwoju własnego, o ile w sposób praktyczny to wykorzystamy.

Wielu ludzi, by poprawić jakość swojego życia, rozładować stres i inne napięcia emocjonalne, wykorzystuje z powodzeniem pewne techniki medytacyjno-relaksacyjne i oddechowe. By przyniosły oczekiwany, pozytywny rezultat, ważne jest, byśmy je stosowali w odpowiednim miejscu i we właściwy sposób.

Otoczenie

Właściwe otoczenie zdecydowanie sprzyja medytacji, tworzy pewien energetyczny wymiar, który nadaje miejscu odpowiednią atmosferę, w której znacznie lepiej postrzegamy również samego siebie.

Kiedy poczujemy potrzebę praktyki medytacyjnej, znajdźmy schludne, ciche i spokojne miejsce w domy lub na świeżym powietrzu. Warto też zrobić porządek w mieszkaniu, przystroić je np. kwiatami, zainstalować łagodne oświetlenie, a w miejscu, w którym medytujemy, powiesić wizerunki kultu religijnego lub inne pomocne rekwizyty. Można też zapalić kadzidło lub woskową świecę, o ile nie mamy uczulenia.

Pozycja ciała

Pozycja ciała ma znaczący wpływ na jakość praktyki medytacyjnej. Pięciopunktowa pozycja medytacyjna (wyprostowany kręgosłup, nogi skrzyżowane, lewa dłoń na prawej wnętrzami ku górze w tzw. pozycji równowagi, broda lekko ściągnięta ku dołowi, klatka piersiowa otwarta) pomaga odblokować i ułatwić przepływ energii witalnej w ciele, lepiej ją wykorzystać lub nią pokierować. Wyprostowany kręgosłup oraz otwarta i rozszerzona klatka piersiowa sprawiają, że główne kanały energetyczne są wyprostowane i nie blokują przepływu energii, ułatwiają praniczne oddychanie, pomagają w otwarciu i oczyszczeniu czakry serca.

Czakra serca jest centralnym punktem energetycznym w ciele. W niej głównie jednoczą się i równoważą energie subtelne i niesubtelne, fizyczne, psychiczne i duchowe.

Pięciopunktowa pozycja medytacyjna ogranicza dodatkowo natłok rozpraszających myśl i obrazów mentalnych, buduje uważność, harmonizuje ciało, pranę i umysł w otwartej czystej świadomości.

Praca z oddechem

Ćwiczenia oddechowe mają nie tylko oczyszczający charakter, ale wzmacniają i uzupełniają energetyczne potrzeby organizmu oraz sprzyjają powrotowi do stanu równowagi energetycznej, zapewniając optymalne warunki dla zdrowia, medytacji i osobistego rozwoju.

Niewydolne lub złe funkcjonowanie energii w wielopoziomowym systemie energetycznym człowieka, spowodowane na przykład blokami mięśniowymi lub napięciami umysłowymi, może prowadzić do jej przedwczesnego wyczerpania a nawet choroby. Energia stanowi podstawę prawidłowego funkcjonowania umysłu. Na ogół nasze umysły są bardzo skomplikowane i chaotyczne w działaniu. Jeżeli staramy się je uspokoić lub wewnętrznie wyciszyć, nie możemy tego szybko uczynić, ponieważ przeszkadza temu nasza niespokojna i nadmiernie pobudzona energia. Ponieważ umysł i prana (energia) są ze sobą związane, dlatego poprzez kontrolowany sposób oddychania można umysł oczyścić i doprowadzić do równowagi.

Każde ćwiczenie powinniśmy rozpoczynać od uspokojenia ciała, oddechu i umysłu. Chodzi o to, by odnaleźć spokój w ciele, ciszę w mowie i czystą, świetlistą przestrzeń umysłu. Uważa się, że już samo równomierne i łagodne oddychanie przez nos i usta, tak by faza wdechu i wydechu była prawie niezauważalna, pozwala wejść w kontakt z pozytywną, uzdrawiającą energią wypływającą z ośrodka gardła.

Wiadomo od dawna, że kiedy oddech jest spokojny i zrównoważony, w umyśle powstaje mniej rozpraszających myśli i wyobrażeń mentalnych. Zrównoważony oddech pozwala też odczuć wibrującą wewnątrz nas energię. Jest to taki bardzo subtelny, energetyczny wewnętrzny masaż, korzystny dla zdrowia i psychiki, pozwalający zharmonizować wszystkie aspekty naszej istoty. Kiedy tak się dzieje, automatycznie pojawia się radość, którą następnie trzeba rozwijać i kultywować.

Ćwiczenie

Kiedy poczujesz się przytłoczony negatywnymi doświadczeniami, jak już wcześniej pisałem, znajdź ciche i spokojne miejsce do ćwiczeń lub medytacji. Usiądź w pozycji medytacyjnej i rozluźnij ciało. Jeżeli sprawia ci to trudność, usiądź na krześle, wyprostuj kręgosłup, ale nie dotykaj oparcia . Nie myśl o przeszłości, nie planuj przyszłości, zostaw wszystko takie, jakie jest. Zrób trzy głębsze oddechy, by pozbyć się nieświeżego powietrza, a następnie oddychaj równo, głęboko i spokojnie. Poczekaj, aż oddech wyreguluje się sam.
Pomyśl o przeszkodach lub o tym, co chciałbyś usunąć.
Postaraj się poczuć energię związaną z negatywnym doświadczeniem, emocją lub problemem, którego chcesz się pozbyć. Zrób głębszy wdech i zatrzymaj powietrze w czakrze serca. Poczuj, jak świeża witalna energia rozprzestrzenia się w obszarze klatki piersiowej. Podczas wydechu bądź świadom, że wraz z nim wydychasz energetyczną strukturę twojego problemu lub innych przeszkadzających emocji. Powtórz ten proces wielokrotnie np. siedem razy, aż poczujesz, że coś się uwolniło, a w twoim umyśle powstało więcej czystej przestrzeni, która, jak mówią nauki, jest źródłem wszystkich pozytywnych właściwości. Następnie jeszcze przez kilka minut oddychaj swobodnie i równomiernie, skupiając się na czekrze gardła.

Energia oddechu

Energia oddechu jest w szczególny sposób połączona z czakrą gardła, która ją koordynuje i rozprowadza po całym ciele.

Czakra gardła jest bezpośrednio połączona z ośrodkiem serca i głowy. Kiedy ośrodek gardła dzięki zrównoważonemu oddechowi pracuje harmonijnie, energie płyną w ciele i kanałach energetycznych w uporządkowany sposób. Przeważnie "żyjemy w głowie", nieustannie odczuwając brak satysfakcji, który jest formą niepokoju związanym z naszym ego, odczuwanym głównie w ośrodku gardła jako pewnego rodzaju napięcie.

Kiedy tak się dzieje, ośrodek gardła jest niespokojny, energia w nim jest blokowana, powodując niekiedy jej błędną cyrkulację. Wtedy przeważnie przepływ energii do ośrodka głowy jest coraz większy, natomiast do ośrodka serca niebezpiecznie maleje. Równie często i inne czakry są częściowo zablokowane, dlatego tak trudno jest nam osiągnąć wewnętrzną równowagę i zdrowie.

Oddychając powoli przez nos i usta, można uspokoić pracę czakry gardła i wywołać przez to jej prawidłowe funkcjonowanie. Kiedy energia zacznie równomiernie płynąć i promieniować do ośrodków głowy i serca, można odczuć odprężenie. Oddech i świadomość staną się jednością, twoja energia wzrośnie i będziesz miał do niej zawsze ułatwiony dostęp. Kierując w ten sposób energetycznym oddechem, oczyszczasz ciało i umysł, podnosisz własną wibrację, ożywiasz cały organizm. Ważne jest, by systematycznie pracować nad oddechem, Jeżeli tego nie zrobimy, ciało, umysł i zmysły powrócą do niezrównoważonego rytmu.

Jerzy Strączyński. "Czwarty Wymiar" 05.2014

 

WIELOPOZIOMOWE SAMOOCZYSZCZANIE
Jerzy Strączyński. "Czwarty Wymiar" 04.2014

Świadomość i oddech

   Na Wschodzie, w Indiach i Tybecie, od dawna uważa się, że człowiek żyje i funkcjonuje na trzech podstawowych poziomach  fizycznym, energetycznym i psychicznym, którym odpowiadają ciało, mowa, czyli energia, i umysł. Ten dobrze znany i opisany w jodze system energetyczny jest pobudzany i podtrzymywany przez energię praniczną, pobieraną wraz z oddechem, jak również poprzez medytacje, kontakt z naturą czy właściwy sposób odżywiania. Poziom energetyczny, jego prawidłowe i niezakłócone funkcjonowanie, ma zasadniczy wpływ na zdrowie i dobre samopoczucie. Musimy też pamiętać, że ogromną rolę w koordynacji tych trzech poziomów odgrywa świadomość.

Pokonać niepokój, lęki i stresujące sytuacje

    W życiu codziennym czasem zbyt często doświadczamy niepokoju, lęku i stresujących sytuacji, które wpływają negatywnie na nasz system nerwowy i psychiczny, wywołują szkodliwe napięcia emocjonalne i zakłócają pracę umysłu. A to, w jaki sposób doświadczamy wewnętrznych emocji, jest zazwyczaj rezultatem sposobu krążenia energii (prany) i od niej zależy, czy umysł będzie spokojny i subtelny, czy też przeciwnie, niespokojny i zaciemniony. Jeżeli więc czujemy zamęt w umyśle i doświadczamy negatywnych emocji, starajmy się nie czekać, aż same miną. Jest wiele prostych i bardzo pomocnych ćwiczeń pozwalających wyjść poza lęki, uprzedzenia oraz stare nawykowe wzorce działania i myślenia, które umożliwiają wprowadzenie w życie pozytywnych zmian. Siła tych ćwiczeń polega na skupieniu oraz doświadczeniu ciała i oddechu w określony sposób.

Bycie świadomym

W jodze oraz w większości duchowych nauk podkreśla się konieczność bycia świadomym i zrozumienia celu praktyki, czyli właściwego podejścia do ćwiczeń. Starajmy się więc być uważni i obserwujmy siebie.

Przyglądajmy się, czy zachodzą w nas jakieś zmiany, ponieważ sami dla siebie jesteśmy najlepszym przykładem. Ważne jest więc pozostawanie w bliskim kontakcie ze sobą i uważne wsłuchiwanie się w siebie.

Ćwiczenie

Ćwiczenie to ma charakter oczyszczający, uspokaja ciało i umysł. Polecam je ludziom pracującym w stresie, znerwicowanym lub cierpiącym na bezsenność.

I część ćwiczenia pozwala odnaleźć spokój w fizycznym ciele.

Usiądź wygodnie na krześle lub fotelu, w cichym i spokojnym miejscu. Możesz również wykonać to ćwiczenie, leżąc w łóżku lub na macie.

Nie analizuj myśli, niech sobie płyną.
Oddychaj równo, głęboko i spokojnie.
Poczekaj aż oddech się uspokoi i wyrówna
oraz wejdzie w swój naturalny rytm.
Następnie zastosuj afirmację lub autosugestię,
mówiąc w myślach i odczuwając:
Rozluźniam mięśnie twarzy, szyi i ramion,
mięśnie twarzy, szyi i ramion są rozluźnione.
Rozluźniam mięśnie klatki piersiowej,
mięśnie klatki piersiowej są rozluźnione.
Rozluźniam mięśnie brzucha,
mięśnie brzucha są rozluźnione.
Rozluźniam mięśnie nóg,
mięśnie nóg są rozluźnione.
Całe moje ciało jest rozluźnione.

Pozostań przez chwilę w rozluźnieniu, a następnie przenieś uwagę na oddech.

II część - dotyczy oddechu, czyli poziomu energii, jej oczyszczenia, wzmocnienia i harmonizacji.

Oddychając powtarzaj w myślach i odczuwaj:

Oddycham równo, głęboko i spokojnie, relaksuję się, odprężam.
Z każdym wdechem wciągam czystą, zdrową energię, która mnie wycisza, uspokaja, uzdrawia.
Z każdym wydechem wychodzą ze mnie wszystkie niepokoje, lęki i stresy,
wszystkie one wychodzą ze mnie wraz z wydechem i rozpuszczają się w przestrzeni.

Po kilkunastu oddechach oczyszczających skup się na odczuwanym spokoju i wprowadź go w całą swoją istotę.

III - część dotyczy przeprogramowania umysłu i utrwalenia w nim pozytywnych zmian związanych z ćwiczeniem.

Powtarzaj w myślach i odczuwaj:

Czuję, jak spokój wypełnia moją głowę, spokój spływa do szyi i ramion,
spokój powoli wypełnia moją klatkę piersiową, serce, spływa do brzucha i nóg.
Całe ciało i umysł są wyciszone, uspokojone, zrelaksowane,
zdrowie, siła i spokój jest we mnie, spokój, spokój, spokój.

Utrwalić ten stan spokoju

Postaraj się stan spokoju utrzymać przez kilka minut i zapamiętać go. Można też wielokrotnie powtarzać np. spokój i siła jest we mnie albo zdrowieję, zdrowieję, zdrowieję.

Ważne jest, by ten stan został utrwalony, zakodowany w twoim ciele, psychice i umyśle.

Ćwiczenie należy wykonywać wielokrotnie, profilaktycznie najlepiej wieczorem przed zaśnięciem.

Kiedy chcemy uwolnić się od bezsenności, powtarzamy: zasypiam, zasypiam, zasypiam. Oczywiście ta jedna formułka jest niewystarczająca, szczególnie przy bezsenności. Trzeba ją powtarzać parokrotnie i czasem przez kilka dni, przed zaśnięciem, a nawet w nocy, kiedy się obudzimy i nie możemy powtórnie zasnąć.

Jerzy Strączyński. "Czwarty Wymiar" 04.2014

 

CIAŁO PRZYCZYNOWE SAMOOCZYSZCZANIE
Jerzy Strączyński. "Czwarty Wymiar" 03.2014

    Żyjemy w świecie pełnym pośpiechu, codziennych napięć i problemów. Brak nam spokoju, usiłujemy często bez powodzenia znaleźć w naszym życiu coś stałego, stabilnego, a gdy to znajdziemy, boimy się by tego nie stracić. Zapominamy o radości istnienia.

Wszystko się zmienia

  Kiedy przyjrzymy się swojemu życiu, łatwo zauważymy, że wszystko co robimy, myślimy i czujemy ma głęboki związek z poczuciem własnej tożsamości. Możemy też uświadomić sobie, że nasze poczucie „ja” zmienia się wraz z upływem czasu. Kiedy przypominamy sobie siebie sprzed kilkunastu lat – zastanawiamy się, kim wtedy byliśmy, co myśleliśmy o sobie. Jakie mieliśmy marzenia, plany, zainteresowania ale i słabości. Nasze życie toczyło się wtedy wokół nich. A dzisiaj, najczęściej to wszystko już nas nie obchodzi. Teraźniejszość jest zupełnie inna, a za 10 lat będzie jeszcze całkiem inaczej.

  Wszystko się zmienia i nasze poczucie „ja” też. Wszyscy mamy poczucie własnego „ja”, które stanowi siłę napędową tego, co nam się przydarza. Nasze „ja” określa również to, kim jesteśmy. Pomiędzy naszym „ja” i jego stanem emocjonalnym a ciałem fizycznym istnieje połączenie. Można przypuszczać, że łącznikiem jest tzw. „ciało eteryczne”..

  Na Wschodzie uważa się, że konwencjonalne „ja” nie jest naszą prawdziwą naturą i nie powinniśmy pozwolić, aby nas kształtowało przez całe życie, ponieważ istnieje duże wyższe ”ja”, które nie podlega zmianom, i z nim należy się identyfikować.

Bądźmy świadomi

  Kiedy odczuwamy, niepokój lub jakikolwiek dyskomfort, który może spowodować np. wzrost ciśnienia krwi, to na subtelnym, niematerialnym poziomie prawdopodobnie jest to zaburzenie przepływu energii w kanałach energetycznych (blok energetyczny) lub czakrach. Czy można coś z tym zrobić, i w jakiś sposób sobie pomóc? – takie pytania zadaje sobie wielu ludzi.

  Świadomość tego stanu, to dobry sygnał. Kontakt ze swoimi emocjami i uświadomienie ich sobie są sposobem na ich uwolnienie, ponieważ właśnie wtedy jesteśmy w rzeczywistym i bezpośrednim kontakcie z karmiczną energią, która ukrywa się w ciele gdzieś głęboko, przenika nasze czakry.
Oddech i prana są ze sobą bezpośrednio powiązane. Pracując w odpowiedni sposób oddechem, oczyszczamy energię związaną z emocjami lub innymi zaburzeniami.

  Proponuję proste ćwiczenie oddechowe.

Ćwiczenie

  Postaraj się znaleźć ciche i spokojne miejsce w domu lub na powietrzu. Rozluźnijmy ciało, uspokój oddech i umysł, aż odczujesz spokój. Następnie poczuj w naszym wnętrzu i wokół siebie rozległą przestrzeń, jako czyste i przejrzyste niebo, i połączmy się z nią. Skup się na oddechu. Kiedy robisz wdech, pobierasz wraz z nim czystą. świeżą energię, kiedy z kolei wydychasz powietrze, czujesz uwalnianie blokad energetycznych. To ważne, ponieważ oddech związany jest z energią i umysłem. Oddychamy równo, głęboko i spokojnie. W ten prosty sposób wprowadzasz więcej czystej przestrzeni i spokoju do swojego ciała, kanałów energetycznych, czakr i umysłu. Bądź tego świadom przez cały czas ćwiczenia. Staraj się, żeby zaangażowana była twoja świadomość, wtedy ćwiczenia przyniosą pozytywny rezultat. Jeżeli chcesz dodatkowo oczyścić czakry, rób energetyczne wdechy i wydechy, skup się bardziej na nich i związanych z nimi obszarach ciała.

Wielopoziomowe oczyszczenie

  Kiedy odczuwamy rozluźnienie, spokój i jesteśmy tego świadomi, stajemy się „bardziej żywi”, pozwalamy, by energia życiowa rozprzestrzeniła się w naszym ciele i umyśle. W ten sposób rozpoczynamy proces samouzdrawiania.

  Poprzez ćwiczenia oddechowe, co bardzo istotne, oczyszczamy na poziomie energetycznym również ciało przyczynowe (karmiczne). Możemy tę zaburzoną energię związaną z naszymi stresami, napięciami, bólem lub lękiem wyobrażać sobie jako zaciemnioną i wraz z silnym wydechem wyrzucać ją do góry np. poprzez czakrę korony. Kiedy jesteśmy świadomi tego, co chcemy usunąć (wydychając), wtedy rzeczywiście łączymy z tą karmiczną energią, która krąży gdzieś w ciele, kanałach lub czakrach. Jest to doskonały sposób na jej uwolnienie.

  Przeważnie już po kilkunastu oddechach można poczuć ulgę, większe otwarcie i przejrzystość na szczycie głowy. Bardzo ważne, by być świadomym tego odczucia, ponieważ udało nam się coś zmienić, przeprogramować na lepsze. Usunęliśmy wiele blokad i negatywnej energii, a nasz umysł stał się bardziej tego świadomy.

  Nauczyciele medytacji podkreślają, że świadomość potrafi przezwyciężyć ignorancję, może też być oczyszczającym wiatrem mądrości, odpędzającym całe nieszczęście i mentalny zamęt.

Jerzy Strączyński. "Czwarty Wymiar" 03.2014

 

JAK SIĘ UWOLNIĆ OD ZŁYCH EMOCJI
Jerzy Strączyński. "Czwarty Wymiar" 02.2014

    Neurobiolodzy podejrzewają, że układ limbiczny i ciało migdałowate w mózgu są rodzajem pamięci, gdzie magazynują się wspomnienia emocjonalne. Układ ten, niezależnie od naszej świadomości, gromadzi i przechowuje różnego rodzaju doświadczenia (przyjemne, nieprzyjemne), silne przeżycia i uniesienia oraz nadzieje i lęki. Ten rodzaj doświadczeń emocjonalnych kształtuje człowieka przez całe jego życie.

Siła emocji

  Emocje stanowią bardzo silne podłoże wielu zachowań i działań. Są znaczącą częścią naszego świadomego życia. Siła emocji potrafi też zdominować świadomość do tego stopnia, że rozum i zdrowy rozsądek nie są w stanie im się przeciwstawić.

Niektórzy neurobiolodzy dopatrują się ośrodka wolnej woli w mózgu. Rodzi się ona gdzieś w fałdach kory ciemieniowej. Według nich tam między innymi powstają i działają mechanizmy związane z wolną wolą i tam prawdopodobnie rodzą się wszelkie nasze działania oraz intencje im towarzyszące.

Wolna wola jest atrybutem człowieczeństwa, co do tego wszyscy są zgodni. Dzięki niej możemy podejmować określone decyzje i dokonywać wyborów – także moralnych. To nas między innymi odróżnia od świata zwierząt, których zachowanie jest bardziej odruchowe i instynktowne. Ale czy naprawdę jest ona wolna, jak twierdzą niektórzy? To wcale nie jest takie pewne. Nie jest też pewne, kiedy sobie naszą wolę uświadamiamy.

Ludzki mózg tworzy strukturę niezwykle skomplikowaną i nauka jest jeszcze daleko od zrozumienia tego fenomenu. Niektórzy naukowcy wysuwają przypuszczenie, że wyboru wcześniej dokonuje sam mózg, za nim jeszcze o nim świadomie zdecydujemy. Z kolei niektórzy filozofowie uważają, że jesteśmy wolni w swoich wyborach, ale przeważnie dokonuje je nasza podświadomość. Inni zaś sugerują, że znaczący udział w podejmowaniu i inicjowaniu decyzji spełnia nasza jaźń. Przypisują jej rolę cenzora mającego prawo weta w stosunku do podejmowanych przez podświadomość decyzji.

Jak rodzi się i działa w nas wolna wola, to odwieczna zagadka, którą próbują rozwiązać filozofowie jak i neurobiolodzy.

Konieczność karmiczna

  Na Wschodzie panuje przekonanie, że wiele decyzji i działań podejmujemy nie z wolnego wyboru, ale pod wpływem tzw. „konieczności karmicznej”. Wyjaśnia się ją na różne sposoby, używając przy tym takich ogólnie znanych terminów, jak ciało przyczynowe lub samsaryczne albo karmiczne ciało bólu, mowa bólu, umysł bólu, które są przeciwieństwem pięciu oświeconych jakości, czyli oświeconego ciała, oświeconej mowy, oświeconego umysłu, oświeconych właściwości i oświeconego działania.

Karmiczne ciało bólu

  Kiedy mówimy ciało, mamy na ogół na myśli nasze ciało fizyczne, jednak w tym przypadku (ciało bólu) oprócz ciała materialnego odnosimy się do ciała w znacznie głębszym, niematerialnym sensie (ciało eteryczne, emocjonalne, mentalne), czyli miejsca z którym się utożsamiamy, a także z poczuciem własnego „ja”, które wszyscy posiadają. To właśnie z punktu widzenia „ja” nawiązujemy relacje z ludźmi i otoczeniem, czujemy się dobrze lub źle, cierpimy, martwimy się, doświadczamy przeróżnych problemów i bólu.

Ego podstawą doświadczenia

  Można śmiało powiedzieć, że „ja” stanowi podstawę naszego doświadczenia, wszystkiego co się nam przydarza, radości i szczęścia, a także cierpienia i bólu. Przeważnie utożsamiamy się z tymi odczuwanymi właściwościami, często doświadczając negatywnych emocji, takich jak lęk, smutek, ból, złość, gniew, poczucie krzywdy. Uważamy, że jesteśmy swoim bólem, lękiem, gniewam, cierpieniem itp. Nauki Wschodu w tej materii pouczają, że tak nie jest. Żeby zrozumieć, kim tak naprawdę jesteśmy, trzeba uprzednio zrozumieć, że: nie jesteśmy tym, kim myślimy, że jesteśmy.

Nie jesteśmy swoim bólem, bez względu jakiego rodzaju on jest. To nie my. To cierpi nasze ego.

Nasza prawdziwa natura jest znacznie głębiej ukryta, wolna od tego rodzaju odczuć.

Uwolnić się od destrukcyjnych emocji i uczuć

  Kiedy przestaniemy identyfikować się z naszymi emocjami, negatywnymi myślami czy negatywną mową, kiedy będziemy rzeczywiście tego świadomi, łatwiej będziemy mogli uwolnić się od tych destruktywnych odczuć.

  Kiedy zdamy sobie z tego sprawę, będzie to naprawdę bardzo wyzwalające doświadczenie. W jodze często określa się to jako - samowyzwolenie. Warto też czasami przyjrzeć się swoim bardzo silnym emocjom, szczególnie o negatywnym charakterze i nie chodzi tu o ich przyczynę czy o to, kto je spowodował.

Spójrzmy na to z pozycji przestrzenności, stabilności i spokoju w ciele i umyśle.
Poczujmy to z wewnętrznym uczuciem spokoju w sobie, bez szukania „kto”.
Nauczyciele medytacji mówią, że właśnie wtedy, w sposób rzeczywisty kontaktujesz się ze swoim karmicznym bólem w ciele.

Czym więc jest to karmiczne ciało bólu, które mamy zamiast ciała oświeconego? Czy naprawdę jesteśmy tym bólem? Oczywiście nie, ale żyjemy przeważnie tak, jakbyśmy nim byli, jak byśmy byli jego karmicznym więźniem.

Przyjrzyjmy się wiec temu uważnie i ze spokojem, a uświadomimy sobie, że jest to odczucie energii, zawierające w sobie pewne ślady karmiczne lub wzorce zachowań i reakcji.

Zdecydowanie łatwiej oczyścić lub wyrzucić tę energię poprzez odpowiednie praktyki (oddechy oczyszczające, praktyka tsa-lung) gdy jesteśmy w stanie odczuć:

  • - spokój w odniesieniu ciała

  • - ciszę w odniesieniu do mowy

  • - przestrzenność w odniesieniu do umysłu

Można też powiedzie, że tzw. „karmiczne ciało bólu” jest w istocie zaburzoną energią, która może zostać oczyszczona, ale najpierw trzeba ją odczuć i być jej świadomym.

Już sama świadomość ma moc oczyszczającą.

Kiedy tylko o tym myślimy, analizujemy, szukamy przyczyny, wtedy to (karmiczne ciało bólu) bezwiednie wzmacniamy, natomiast bez konceptualnego umysłu jest to tylko energia, którą zdecydowanie łatwiej oczyścić.

Dlatego nie skupiajmy się zbyt mocno na problemach. Myślmy pozytywnie i projektujmy w ten sposób pozytywne okoliczności naszego życia.

Jerzy Strączyński. "Czwarty Wymiar" 02.2014

 

DEPOZYTY ENERGETYCZNE 2
Jerzy Strączyński. "Czwarty Wymiar" 01.2014

   Od pewnego czasu można zaobserwować wzmożone zainteresowanie medycyną Dalekiego Wschodu i próby powrotu do dawnych tradycji. Medycyna ta traktuje  człowieka całościowo, uwzględnia ekologiczne czynniki środowiska i zjawiska energetyczne występujące w organizmie ludzkim. Przywiązuje ona też wielką wagę do różnych metod oczyszczania ciała, energii i umysłu.

Te samorodne systemy dalekowschodnie są dość skomplikowane i oparte na całkowicie innej filozofii i diagnostyce, dlatego są tak trudne do oceny i zaakceptowania przez zachodnią medycynę alopatyczną.

Orientalne systemy medyczne, bioenergoterapia i samouzdrawianie opierają się na zjawiskach energetycznych w organizmie człowieka, czyli systemie opartym na energiach i wibracji.

Jest wiele instytucji na świecie zajmujących się medycyną naturalną, bioenergoterapią i samouzdrawianiem oraz wiele wydawnictw zajmujących się tą problematyką.

Uważam, że nawet ta najprostsza forma wiedzy i ćwiczenia jakie one propagują, mogą być pomocne by radzić sobie z wieloma dolegliwościami.

Energia rodowa

Oba te korzenie energii mają pewien związek z prawym i lewym kanałem energetycznym oraz lewą i prawą połową ciała oraz zaburzeniami jakie w nich występują.

Panuje pogląd, że energia rodowa jest nieodnawialna i wraz z wiekiem ubywa jej, chociaż w pewnych warunkach wydaje się możliwe jej uzupełnianie. Przedwczesny i znaczący jej ubytek na przykład związany z nadmiernymi emocjami lub stresem osłabia energię rodową zgromadzoną w nerkach i je same. Dlaczego tak się dzieje? /span>

Mocne nerki

Otóż wszelkiego rodzaju napięcia psychiczne i stresy, negatywne emocje spowodowane codziennymi trudami życia, konfliktami, zmartwieniami itp. powodują gwałtowny i niebezpieczny ubytek energii mentalnej, której źródłem są również nerki.

Nasze często nieuzasadnione i nadmierne zamartwianie się powoduje niedobór energii potrzebnych dla prawidłowej pracy mózgu co pośrednio może doprowadzić do udaru lub wylewu. W takich niebezpiecznych sytuacjach energia rodowa umiejscowiona w nerkach uzupełnia braki energii psychicznej (pustkę energii mentalnej), niestety swoim kosztem, przekształcając się z energii fizycznej w psychiczną, częściowo tracąc w ten sposób swój naturalny charakter.
Wiele dolegliwości ma swoje energetyczne korzenie w osłabionych energetycznie nerkach.

Wprawny bioenergoterapeuta potrafi i na pewno zlokalizuje taki niedobór, oczyści nerki i uzupełni ich braki energetyczne.

Dlatego tak ważne dla naszego zdrowia fizycznego i psychicznego jest „mieć mocne nerki”.

Dobry sen

Z kolei swoiste „ładowanie akumulatorów,” lub tak zwanych „depozytów energetycznych” odbywa głównie podczas dobrego snu.

Jeśli człowiek chodzi spać bardzo późno, lub o bardzo różnych porach, powoduje to zaburzenia energetyczne w jego organizmie. Psychika, system emocjonalny oraz organy wewnętrzne nie są prawidłowo zaopatrzone w energię i w następnych dniach mogą źle funkcjonować. Jeżeli taka sytuacja się powtarza, organizm może ulec większemu osłabieniu i popaść w chorobę.

Zanim dojdzie do trwałej nierównowagi w organizmie człowieka i pracy jego narządów, organizm najpierw sam uruchamia swoje mechanizmy obronne i samoregulacyjne, które starają się przywrócić równowagę energetyczną.

Dbajmy więc o nerki i nie osłabiajmy ich niepotrzebnie, szczególnie teraz, podczas nadchodzącej zimy starajmy się je zbytnio nie wychładzać.

Jerzy Strączyński. "Czwarty Wymiar" 01.2014

 

DEPOZYTY ENERGETYCZNE>
Jerzy Strączyński. "Czwarty Wymiar" 10.2013

   Znajomość dalekowschodnich systemów medycznych, koncepcji filozoficznych oraz praw energetycznych rządzących wszechświatem i mających wpływ na życie i zdrowie człowieka, jest bardzo ważna w terapii energetycznej. W medycynie energetycznej i bioenergoterapii świat i człowiek postrzegany jest w kategoriach energii, jak mikrokosmos, w którym działają te same prawa, siły i energie co w makrokosmosie. Według tej koncepcji człowiek to indywidualne pole życia, inaczej mówiąc lokalne zagęszczenie Pola Energii Uniwersalnej. Można też powiedzieć, ze jest systemem zbioru pól energetycznych, które wibrują z różnymi prędkościami. System energetyczny człowieka jest strukturą złożoną i wielofunkcyjną. Już w jodze indyjskiej uważano, że organizm potrafi gromadzić energię, a kiedy jej brakuje, używać jej w odpowiedni sposób. Na tej zasadzie oparta jest koncepcja celowej kumulacji rezerw energetycznych, czyli tzw. - depozytów energetycznych.

Koncepcja ta ma związek ze znanymi od czasów starożytnych kosmicznymi cyklami czasu. System energetyczny człowieka jest tak zaprogramowany, że potrafi bez naszej woli sam się regenerować, naprawiać, tworzyć relacje ze środowiskiem naturalnym, różnicować i rezonować energie harmoniczne itp. Umie też sam się ochraniać, poprzez specjalną sieć powierzchniowych kanałów energetycznych zabezpieczających główne systemy przed przegrzaniem. Kiedy występują niespodziewane braki energetyczne, uzupełnia je, by nie została zakłócona praca organów fizycznych korzystając z tzw. depozytów energetycznych, czyli energii rezerwowych. Nie mam wątpliwości, że owe depozytu energetyczne istnieją i spełniają bardzo ważną funkcję w utrzymaniu zdrowia i dobrego samopoczucia.

Na ogół wyróżnia się cztery podstawowe kategorie depozytów energetycznych:

  • dzienne
  • tygodniowe
  • miesięczne
  • roczne

Te Te naturalne rezerwy energetyczne można przyrównać do akumulatorów, które w razie potrzeby uzupełniają w organizmie człowieka braki energii. Gdyby takich mechanizmów zabezpieczających nie było, odczuwalibyśmy silne osłabienie, a nawet chorowalibyśmy. Skąd zatem bierze się energia na ładowanie owych depozytów i w jaki sposób ją uzupełniamy? Pranę, czyli energię życiową pobieramy codziennie z wielu źródeł (oddech, pożywienie , woda, światło, przyroda, kosmos itp.) Istotne jest jednak, kiedy i w jakich warunkach odbywa się doładowanie depozytów energetycznych, gdyż może ono nastąpić jedynie w pewnych określonych warunkach

Depozyty dzienne

Depozyty dzienne spełniają ważną funkcję w ciągu dnia, szczególnie w jego drugiej części. Już po południu, przeważnie w trakcie pracy, czujemy lekkie zmęczenie. Dotychczasowy pobór energii stał się niewystarczający, a do końca dnia jeszcze daleko. Wtedy organizm szuka rezerw w depozycie dziennym i otrzymuje potrzebne wsparcie. Tak się dzieje bez przerwy, przez całe życie. Uzupełnienie depozytu następuje w nocy, podczas snu, pomiędzy godziną 22 a 5 rano, o ile wtedy śpimy. Ci, którzy „zarywają” noce, mają problem. Ich depozyt dzienny się nie doładowuje, a następnego dnia znowu po południu znowu może brakować im potrzebnej energii. I co wtedy?. Organizm jednak przewidział taką sytuację i stworzył tak zwane depozyty tygodniowe.

Depozyty tygodniowe

Depozyty tygodniowe są równie ważną formą obrony organizmu przed osłabieniem wynikającym z braków energetycznych człowieka jak i depozyty dzienne. Podstawowym czasem ich doładowania jest dzień wolny od pracy - niedziela - kiedy wyjeżdżamy za miasto, na łono natury. To nie przypadek, że ten siódmy dzień jest czasem odpoczynku oraz regeneracji fizycznej i duchowej. Wówczas zbieramy siły na następny tydzień i właśnie wtedy ładuje się depozyt tygodniowy. Niedobrze jest, kiedy dodatkowo i ciągle pracujemy w niedzielą, ponieważ nigdy nie uzupełnimy nie tylko rezerw tygodniowych , ale i, co gorsza, miesięcznych.

Depozyty miesięczne

Depozyt miesięczny jest gromadzony bardzo przemyślnie i powoli. W podobny sposób jak dobra gospodyni odkłada drobne sumy na koniec miesiąca. Rezerwa miesięczna składa się z odkładanych i kumulowanych resztówek energii jakie zostają w depozytach dziennych i tygodniowych. To taka prosta i skuteczna forma oszczędzania i kapitalizacji energii, czyli obowiązkowa składka. System energetyczny człowieka jest wysoce energooszczędny i żadna energia nie może się zmarnować. Niestety, ludzie gospodarują nią bardzo rozrzutnie i nieodpowiedzialnie, dlatego ich system energetyczny jest często zachwiany, niewydolny i rozregulowany. Interwencja bioenergoterapeuty w tym przypadku jest uzasadniona, a czasami wręcz konieczna.

Depozyt roczny

Depozyt roczny uzupełniany jest inaczej niż poprzednie rezerwy energetyczne. Jego ładowanie odbywa się w czasie corocznych wakacji.

Okres jego akumulacji i możliwość korzystania z tej tak potrzebnej rezerwy ogranicza się do około dziewięciu miesięcy, a nie całego roku.

Widać to wyraźnie pod koniec zimy, kiedy zaczyna nam brakować energii. Dlaczego? Ponieważ depozyt roczny uległ prawie całkowitemu wyczerpaniu. Dlatego już od wiosny czekamy na upragnione wakacje i dłuższy odpoczynek. Nie ma wątpliwości, że jest to jedyny i odpowiedni czas, by na nowo solidnie doładować nasze baterie, czyli roczny depozyt energetyczny.

Koordynacja działań depozytów

Działanie poszczególnych depozytów jest skorelowane i wspiera się nawzajem. Co się dzieje, kiedy brakuje energii w środku lub pod koniec dnia, kiedy depozyt dzienny wyczerpał się przedwcześnie, lub nie był dostatecznie naładowany (spaliśmy zbyt krótko)? Wtedy organizm czerpie dodatkową energię z depozytu tygodniowego. Zdarza się i tak, że depozyty tygodniowe również wyczerpały się przedwcześnie, wówczas sytuację ratuje depozyt miesięczny. A co się dzieje, kiedy i on nie wystarcza? Niestety, wtedy widać wyraźnie, że coś z nami nie tak, że źle się czujemy i przeważnie wówczas zaczyna się choroba. Uważajmy więc, by nie przeciążać organizmu. Dbajmy o właściwy poziom energii i uzupełniajmy jej braki ładując swoje akumulatory. .

Jerzy Strączyński. "Czwarty Wymiar" 01.2012

 

SAMOUZDRAWIANIE PRANICZNE Cz. I
JerJerzy Strączyński. "Czwarty Wymiar" 09.2011

W naszej europejskiej kulturze panuje wątpliwe przeświadczenie, że większość chorób wywoływana jest przez czynniki zewnętrzne. Stąd między innymi bierze się mylne przekonanie, że środek zaradczy również musi pochodzić z zewnątrz. Ludzie wierzą, że lekarstwo zaaplikowane do wewnątrz musi sprawić, że wszystko powróci do normy. Niestety, jednak szybko się okazuje, że tak nie jest.
Ponieważ medycyna akademicka nie zawsze jest skuteczna, stąd też bierze się renesans metod naturalnych i duże zainteresowanie medycyną energetyczną, bioenergoterapią lub samouzdrawianiem.

Samouzdrawianie praniczne jest pewnego rodzaju kompleksowym, zintegrowanym systemem autoterapii energetycznej.
Metoda ta obejmuje pracę z ciałem, energią i umysłem, dając niepowtarzalną możliwość takiej modyfikacji samoświadomości człowieka, by mógł dłużej zachować dobre zdrowie oraz lepiej ułożyć swoje relacje ze światem zewnętrznym.
Dla początkującego adepta pierwszym krokiem w samouzdrawianiu pranicznym jest badanie i doświadczanie ruchu oraz zmian przepływu energii życiowej (pranicznej) w polu własnej świadomości. Z czasem ruch tej subtelnej energii, który do tej pory był nieświadomy, staje się świadomym subtelnym odczuciem.

Celem samouzdrawiania pranicznego jest dokonanie takich zmian w systemie energetycznym i umyśle człowieka, by mógł on:
  a. wyzwolić wszystkie możliwe czynniki decydujące o zdrowiu fizycznym i psychicznym,
  b. lepiej przystosować się do życia w społeczeństwie.

 

Masaż energetyczny

  Masaż energetyczny stosowany w samouzdrawianiu pranicznym jest również jedną z metod terapii stosowanej w bioenergetyce. Zwraca się w nim szczególną uwagę na chroniczne napięcia mięśniowe i napięcia występujące w tkance łącznej oraz związane z nimi bloki energetyczne. Terapia polega na rozluźnieniu i odblokowaniu ich. Dzięki tej metodzie można uświadomić sobie subtelną więź pomiędzy stanem emocjonalnym a licznymi szkodliwymi napięciami w ciele fizycznym, blokującymi przepływy zdrowej energii życiowej.
Co więcej, w trakcie takiego masażu energetycznego, który w pewnym zakresie możemy wykonać samodzielnie, obserwuje się, jak uwalniają się wyparte wcześniej w głąb podświadomości wspomnienia i negatywne uczucia.
Nauczam tej techniki już od pewnego czasu na kursach bioterapii.
  Masaż energetyczny zaczynamy od koniuszków palców nóg, idąc dalej ku górze. Pacjent leży wygodnie na plecach z głową ułożoną na miękkiej jedwabnej poduszce. Terapeuta z wolna koncentruje się na każdej grupie mięśni, poszczególnych fragmentach ciała oraz ważniejszych organach i energetycznie rozluźnia je, odblokowując przepływy witalnej energii pranicznej. W ten sposób całe ciało, system energetyczny i psychika zostają odblokowane i wprowadzone w spokojny, wyciszony i zrównoważony stan.
Od tej chwili energia krąży bez przeszkód, a harmonia pomiędzy ciałem, energią a umysłem została powtórnie przywrócona.
Spróbujmy tę technikę zastosować wobec samego siebie. Wielu ludzi z powodzeniem ją stosuje.
 

Ćwiczenie

    Wybierz ciche, spokojne miejsce w domu lub na zewnątrz. Połóż się wygodnie na łóżku lub macie i zrelaksuj się. Skup się na oddechu. Oddychaj równo, łagodnie i płynnie, aż poczujesz zmniejszający się natłok myśli. To znak, że osiągnąłeś podwyższony poziom koncentracji. Pomyśl o tkankach, ścięgnach, mięśniach stóp, palcach i rozluźnij je.
Następnie skoncentruj się na stopach i energii pranicznej, która przemieszcza się systemem kanałów energetycznych, i na zasadzie autosugestii zastosuj następującą procedurę.
Informacja, którą przekażesz, musi mieć moc sprawczą, to warunek konieczny. Brak zdecydowania, wątpliwości czy rozproszenie sprawią, że twoja praca nie przyniesie spodziewanych efektów.
Skoncentruj się jeszcze bardziej i wydaj mentalne polecenie:
Energia, którą wprowadzam dzięki koncentracji i sile woli:
- rozluźnia mięśnie,
- odblokowuje mój system energetyczny,
- oczyszcza go,
- udrażnia przepływy,
- harmonizuje.
Następnie rozluźnij obie nogi, oczyść i usprawnij w nich przepływy energii. Idąc ku górze ciała w podobny sposób postępuj z jego dalszymi częściami, aż dojdziesz do brzucha, klatki piersiowej, szyi i głowy. Na końcu pomyśl o sobie jako całości i zharmonizuj wszystkie znane ci typy energii. Jeżeli nie wiesz, jak to zrobić, pomyśl, że stanowisz zrównoważoną, zdrową jedność psychofizyczną zharmonizowaną z siłami natury.

Praniczny oddech

    Inną ważną umiejętnością stosowaną z powodzeniem w samouzdrawianiu jest praniczny oddech, stosowany od dawna w jodze. Oddech jest tą czynnością fizjologiczną, która odbywa się zarówno świadomie jak i bezwiednie. Możemy go kontrolować, lub pozwolić by odbywał się, tak jak wiele innych procesów wewnętrznych - automatycznie. Można więc przyjąć założenie, że techniki oddechowo- energetyczne stanowią doskonałą uzupełniającą metodę pozwalającą opanować nie tylko ciało ale również emocje i umysł.
W jodze funkcja oddychania pełni strategiczną rolę w przepływie energii i informacji pomiędzy ciałem a umysłem. Można też zauważyć, że oddech nie jest całkowicie kontrolowany ani przez umysł, ani też ciało, lecz podlega w różnym stopniu wpływom ich obu. Kiedy sytuację odwrócimy staje się jasne, że np. poprzez tak zwany oddech praniczny możemy wpływać zarówno na ciało, jak i umysł.
Energia i oddech jest jakby tajemnym kluczem dającym możliwość do opanowania interakcji zachodzących pomiędzy ciałem a umysłem.
Po odpowiednim przeszkoleniu możemy za pomocą tzw. wewnętrznego oddechu i koncentracji umysłu penetrować energią własne ciało, oczyszczać je mentalnie, uzupełniać niedobory, pozytywnie wpływać na stan zdrowia.
Kiedy uświadomimy sobie, że oddech ma również wartość energetyczną, możemy w sposób bardziej bezpośredni doświadczyć przepływu energii w ciele oraz zintegrować się z wszechogarniającym przepływem energii życiowej (prany) występującej w naszym ekosystemie.
Praniczny oddech ma jeszcze inną ważną funkcję wykorzystywaną w samouzdrawianiu. Jest nią zmienność przepływu powietrza i witalnej prany (energii życiowej) między jednym nozdrzem a drugim.
Ta zmienność uwidacznia się w przepływie energii w prawym kanale energetycznym (pingala) reprezentującym aspekt męski, w tradycji jogi kojarzony ze słońcem, oraz lewym (ida) reprezentujący aspekt żeński i kojarzony z księżycem. Te dwa boczne kanały w energetyce ciała uważane są za najważniejsze, gdyż dzięki nim i ich połączeniom z dwoma nozdrzami następuje wymiana energii w ciele. Kiedy powietrze i energia praniczna przechodzą przez bardziej prawe nozdrze, aktywowane są systemy związane z tą stroną. Kiedy otwarte jest bardziej lewe nozdrze, aktywowany jest system lewostronny. Zauważono, że przemienność cyklu oddechu występuje najczęściej w sekwencjach trzygodzinnych. Mniej więcej w połowie tego cyklu na krótki czas otwarte są oba nozdrza. Niektórzy uważają, że przemienność oddechu i większa aktywizacja raz prawej połowy ciała, raz lewej jest także czynnikiem składowym ludzkiej fizjologii.

Ćwiczenie

   Doskonałym i łatwym ćwiczeniem oczyszczającym dwa boczne kanały energetyczne jest oddychanie naprzemienne raz lewym, raz prawym nozdrzem. Te oddechy oczyszczająco-energetyzujące wykonuje się w pozycji siedzącej. Usiądź więc wygodnie w cichym spokojnym miejscu, najlepiej na świeżym powietrzu, w pozycji medytacyjnej, ze skrzyżowanymi nogami. Jeżeli ta pozycja sprawia ci trudność, usiądź na krześle w pokoju.
Oddychaj równo, głęboko i spokojnie. Skup umysł na systemie energetycznym swojego ciała, a w szczególności na dwóch bocznych kanałach energetycznych.
Pomyśl, że twój oddech jest już oddechem pranicznym. Blokując dwoma palcami jedno nozdrze, np. prawe, lewym wciągnij powoli wraz powietrzem życiodajną pranę. Wydychaj powietrze nozdrzem przeciwnym (prawym), blokując palcami nozdrze lewe. Ćwicząc w ten sposób przez kilka minut wyobrażaj sobie, że wraz z wdechem witalna energia rozchodzi się po całym ciele, a przy wydechu, że wydychasz ciężką, zużytą energię wraz z fizycznymi dolegliwościami. Kiedy dojdziesz do większej biegłości, będziesz potrafił mentalnie, naprzemiennie blokować nozdrza i w ten sposób ćwiczyć oddechy oczyszczające.
Praktykując to proste ćwiczenie wkrótce odczujemy też ruch przepływu energii wzdłuż prawej i lewej połowy ciała. Codzienne powtarzanie ćwiczenia jest również doskonałą profilaktyką zdrowotną, gdyż:
- oczyszcza nasz umysł i cały system energetyczny z negatywnych energii,
- powiela prawidłowy wzorzec przepływu energii,
- stabilizuje jednolity jej przepływ,
- eliminuje bloki i uzupełnia niedobory energetyczne.
Kiedy wzorzec przepływu energii zostanie zrozumiany i utrwalony w świadomości, wtedy skutecznie możemy kontrolować jej przepływ, zwiększać jej poziom lub kierować jej strumień w dowolne miejsce w ciele, nadając określoną leczniczą właściwość.

Jerzy Strączyński. "Czwarty Wymiar" 10.2013

 

SAMOUZDRAWIANIE PRANICZNE - OCZYSZCZANIE
Jerzy Strączyński. "Czwarty Wymiar" 01.2012

    W świecie zachodniej, nowoczesnej cywilizacji wnętrze ludzkiego ciała oraz zanieczyszczenia, jakim ono podlega, nie budzą specjalnego zainteresowania. Nasza kultura większą uwagę przywiązuje do zewnętrznego wyglądu, ignorując całą sferę doznań płynących z wnętrza. Panuje też powszechnie przekonanie, że poczucie własnej wartości w znacznym stopniu zależne jest od aparycji.

Wewnętrzny ekosystem

    W kulturze dalekowschodniej w różnych systemach jogi uważa się, że organizm może zostać zabrudzony między innymi przez toksyny, pozostałości przemiany materii, substancje chemiczne itp. Na subtelnym, niematerialnym poziomie przyczyną wielu dysfunkcji mogą być zaburzenia i bloki w przepływie energii życiowej spowodowane różnymi czynnikami, np. pochodzącymi ze sfery emocjonalno-mentalnej, a nawet karmicznej. Wpływają one na stan zdrowia i jasność umysłu człowieka.
    Joga wypracowała wiele technik oddechowo-relaksacyjnych pozwalających oczyścić nie tylko ciało, ale również umysł praktykującego. Bazują one na przeświadczeniu, że człowiek podlega ciągłemu i naturalnemu procesowi samooczyszczania i regeneracji. Wyposażony jest również w pewnego rodzaju wewnętrzny ekosystem, w ramach którego współpracują ze sobą i wspierają się wszystkie narządy i układy. Kiedy jest on zakłócony, przeważnie występują różnego rodzaju dolegliwości, a nawet choroby, co może negatywnie wpływać na umysł i emocje.
    W procesie oczyszczenia szczególnie przydatne są techniki oddechowe połączone z pracą mentalną, bazującą na pewnych elementach autosugestii. Nauczam ich od dłuższego czasu na kursach bioterapii, oraz samouzdrawiania.
    W jodze od dawna uważa się, że sposób oddychania (oddech ma wartość energetyczną) nie tylko wpływa na ciało i umysł, ale również prowadzi do wyższych stanów świadomości i stanowi podstawowe źródło wymiany energii.

Przemienność faz oddychania

    Oddech cechuje się zmiennością przepływu powietrza i przepływu energii między jednym nozdrzem a drugim i powiązanymi z nimi kanałami energetycznymi prawym i lewym.
    Zaobserwowano również, że każdy człowiek przez około trzy godziny oddycha bardziej jednym nozdrzem, a następnie drugim. Mniej więcej w połowie tego cyklu otwarte są obydwa nozdrza. Kiedy otwarte jest prawe, bardziej aktywną stroną ciała jest prawa strona i prawy boczny kanał energetyczny, i odwrotnie. Kiedy z kolei oddychamy przez pewien czas oboma nozdrzami, następuje faza zrównoważenia i harmonizacji oraz aktywizacja energii związanej z kanałem centralnym.
    Zauważono, że kiedy zbyt długo, np. przez kilkanaście godzin, oddychamy tylko jednym nozdrzem, może to świadczyć o zaburzeniu, a nawet być symptomem przyszłej choroby. Ta przemienność oddechu samoczynnie przejawia się podczas snu. Leżenie na prawym boku automatycznie sprawia, że otwiera się lewe nozdrze i aktywizuje się lewa połowa ciała. Kiedy w nocy przewracamy się na lewy bok, otwiera się prawe nozdrze i aktywizuje prawa połowa ciała. Te fazy wpływają również na większe ukrwienie raz prawej, raz lewej połowy ciała.
Zaawansowani praktykujący potrafią kontrolować przemienność przepływu powietrza i energii za pomocą samej koncentracji umysłu.

Ćwiczenie

    Proponuję położyć się, gdyż nie tylko przyspiesza to relaksację, ale również pozwala na swobodniejszy przepływ energii życiowej (prany) w kanałach energetycznych. Ćwiczenie to doskonale nadaje się do praktykowania wieczorem przed snem, a nawet w nocy, kiedy przebudzimy się i nie możemy zasnąć. Ułóż się wygodnie na plecach z głową na poduszce. Stopy mogą być lekko skrzyżowane. Oddychaj równo, głęboko i spokojnie, aż wejdziesz w swój naturalny rytm, który ułatwi ci odprężenie całego ciała.
Pamiętaj też, że od tej pory oddech twój nie jest już zwykłym oddechem, tylko oddechem pranicznym.
    Zacznij od koniuszków palców stóp. Koncentruj się stopniowo na każdej grupie mięśni i poszczególnych partiach ciała i wolno rozluźniaj je, idąc od dołu ku górze. Kiedy to zrobisz, weź głęboki wdech i wypuść powietrze z całych płuc. Następnie połóż się na dowolnie wybranym boku. Jeżeli jest to prawy bok, staraj się go delikatnie i równomiernie docisnąć do materaca. Dla większej wygody i stabilności pozycji nogi mogą być lekko podkurczone. W ten sposób blokujemy prawy boczny kanał energetyczny.
    Następnie, leżąc spokojnie na prawym boku, skoncentruj się na lewym nozdrzu i lewym bocznym kanale energetycznym oraz lewej połowie ciała, która jest wolna od nacisku. Po chwili zauważysz, jak samoczynnie aktywizuje się lewe nozdrze. Skup się na nim i zastosuj sekwencję 21 oddechów oczyszczająco-energetyzujących, ale nie licz ich, bo cię to rozproszy.
Możesz leżeć i ćwiczyć na prawym lub lewym boku tak długo, aż poczujesz potrzebę zmiany pozycji.
    Pierwszych siedem oddechów niech będzie trochę silniejszych i głębszych, jak przy westchnięciu. Szczególną uwagę zwróć na końcówkę wydechu, by płuca uwolniły się z resztek zastałego powietrza i zastałej energii w lewym bocznym kanale energetycznym. Właśnie tych pierwszych siedem wydechów ma charakter oczyszczająco-uwalniający z bloków i różnego rodzaju negatywnych, a nawet chorobowych energii. Pozostałe oddechy niech będą spokojne i delikatne.
    Mentalnie skup się na tych organach lub częściach ciała, które potrzebują doenergetyzowania.
    Pamiętaj również, że kiedy robisz wydech, wydychasz wszystkie swoje negatywne emocje i ich przyczyny, a podczas wdechu, wypełniasz się czystą, witalną energią, która ma moc uzdrawiającą i aktywizującą wszystkie pozytywne właściwości. Abyś w tym ćwiczeniu się nie pogubił, zastosuj znane w bioenergoterapii procedury. Jeżeli najpierw chcesz oczyścić system energetyczny związany z lewym kanałem energetycznym i lewą połową ciała, skoncentruj się na nim i mentalnie wydaj polecenie:
     "Mój praniczny oddech
        1. oczyszcza
        2. rozblokowuje
        3. udrażnia przepływy energii w kanałach energetycznych. "
    Utrzymuj ten stan świadomości przez kilka lub kilkanaście minut, a zauważysz niebawem, jak ciało staje się lżejsze, jakby coś z niego wyszło.
    Następnie skup się na ciele fizycznym i jego wnętrzu. Pomyśl, że kiedy robisz wydech, oczyszczasz go z toksyn, nieusuniętych szkodliwych resztek przemiany materii i innych czynników chorobotwórczych. Możesz pomyśleć o poszczególnych organach lub systemach fizjologicznych, takich jak: krążeniowy, wydalniczy, kostno-stawowy, mięśniowy itp.
    Bądź kreatywny i dostosuj ćwiczenie do indywidualnych potrzeb.
Możesz też skoncentrować się na swojej konkretnej dolegliwości. W tym przypadku zastosuj trochę inną procedurę niż tą, z jaką pracowałeś, oczyszczając swój system energetyczny. Uruchom wyobraźnię i siłę woli oraz wszystkie samoobronne siły swojego organizmu. Skoncentruj się jeszcze bardziej i tak jak to robiłeś uprzednio, wyobraź sobie, że wraz z wdechem uzdrawiająca energia praniczna wnika w twoje ciało, jego narządy, tkanki, a nawet pojedyncze komórki.
        1. Oczyszcza i uwalnia je ze wszystkich chorób;
        2. Regeneruje, odżywia i wzmacnia;
        3. Przywraca prawidłowe funkcje fizjologiczne.
    Kiedy oczyściłeś i wzmocniłeś lewą połowę ciała, wolno przewróć się na lewy bok. W ten sposób automatycznie aktywizujesz prawe nozdrze, prawy kanał energetyczny i prawą połowę ciała. Powtórz sekwencje oczyszczających oddechów.
    Na końcu połóż się z powrotem na plecach i zrównoważonym oddechem, wspartym na otwartych nozdrzach i kanale centralnym, zharmonizuj powtórnie swoje ciało i umysł. Utrwal też w umyśle wyobrażenie swojego organizmu wolnego od schorzeń i dolegliwości fizycznych oraz wszelkich emocjonalnych napięć dnia codziennego.
Jeżeli masz kłopoty z zasypianiem lub cierpisz na bezsenność, wprowadź na końcu ćwiczenia autosugestię, powtarzając wielokrotnie w myślach: zasypiam, zasypiam, zasypiam.
Jak już wcześniej wspominałem, ćwiczenie to można dostosować do swoich indywidualnych możliwości, potrzeb i warunków, na przykład skupiając się bardziej na pracy albo z ciałem, energią, albo z umysłem.
    Również sekwencja 21 oddechów jest sprawą czysto umowną, może ich być znacznie więcej.
I jeszcze jedna ważna uwaga: żadne, nawet najlepsze ćwiczenia nie zastąpią diagnozy i terapii medycznej. Stosuj się do zaleceń lekarza, ale nie zapominaj też o naturalnych metodach samouzdrawiania.

Jerzy Strączyński. "Czwarty Wymiar" 01.2012

 

SAMOUZDRAWIANIE PRANICZNE Cz. I
Jerzy Strączyński. "Czwarty Wymiar" 09.2011

W naszej europejskiej kulturze panuje wątpliwe przeświadczenie, że większość chorób wywoływana jest przez czynniki zewnętrzne. Stąd między innymi bierze się mylne przekonanie, że środek zaradczy również musi pochodzić z zewnątrz. Ludzie wierzą, że lekarstwo zaaplikowane do wewnątrz musi sprawić, że wszystko powróci do normy. Niestety, jednak szybko się okazuje, że tak nie jest.
Ponieważ medycyna akademicka nie zawsze jest skuteczna, stąd też bierze się renesans metod naturalnych i duże zainteresowanie medycyną energetyczną, bioenergoterapią lub samouzdrawianiem.

Samouzdrawianie praniczne jest pewnego rodzaju kompleksowym, zintegrowanym systemem autoterapii energetycznej.
Metoda ta obejmuje pracę z ciałem, energią i umysłem, dając niepowtarzalną możliwość takiej modyfikacji samoświadomości człowieka, by mógł dłużej zachować dobre zdrowie oraz lepiej ułożyć swoje relacje ze światem zewnętrznym.
Dla początkującego adepta pierwszym krokiem w samouzdrawianiu pranicznym jest badanie i doświadczanie ruchu oraz zmian przepływu energii życiowej (pranicznej) w polu własnej świadomości. Z czasem ruch tej subtelnej energii, który do tej pory był nieświadomy, staje się świadomym subtelnym odczuciem.

Celem samouzdrawiania pranicznego jest dokonanie takich zmian w systemie energetycznym i umyśle człowieka, by mógł on:
  a. wyzwolić wszystkie możliwe czynniki decydujące o zdrowiu fizycznym i psychicznym,
  b. lepiej przystosować się do życia w społeczeństwie.

 

Masaż energetyczny

  Masaż energetyczny stosowany w samouzdrawianiu pranicznym jest również jedną z metod terapii stosowanej w bioenergetyce. Zwraca się w nim szczególną uwagę na chroniczne napięcia mięśniowe i napięcia występujące w tkance łącznej oraz związane z nimi bloki energetyczne. Terapia polega na rozluźnieniu i odblokowaniu ich. Dzięki tej metodzie można uświadomić sobie subtelną więź pomiędzy stanem emocjonalnym a licznymi szkodliwymi napięciami w ciele fizycznym, blokującymi przepływy zdrowej energii życiowej.
Co więcej, w trakcie takiego masażu energetycznego, który w pewnym zakresie możemy wykonać samodzielnie, obserwuje się, jak uwalniają się wyparte wcześniej w głąb podświadomości wspomnienia i negatywne uczucia.
Nauczam tej techniki już od pewnego czasu na kursach bioterapii.
  Masaż energetyczny zaczynamy od koniuszków palców nóg, idąc dalej ku górze. Pacjent leży wygodnie na plecach z głową ułożoną na miękkiej jedwabnej poduszce. Terapeuta z wolna koncentruje się na każdej grupie mięśni, poszczególnych fragmentach ciała oraz ważniejszych organach i energetycznie rozluźnia je, odblokowując przepływy witalnej energii pranicznej. W ten sposób całe ciało, system energetyczny i psychika zostają odblokowane i wprowadzone w spokojny, wyciszony i zrównoważony stan.
Od tej chwili energia krąży bez przeszkód, a harmonia pomiędzy ciałem, energią a umysłem została powtórnie przywrócona.
Spróbujmy tę technikę zastosować wobec samego siebie. Wielu ludzi z powodzeniem ją stosuje.
 

Ćwiczenie

    Wybierz ciche, spokojne miejsce w domu lub na zewnątrz. Połóż się wygodnie na łóżku lub macie i zrelaksuj się. Skup się na oddechu. Oddychaj równo, łagodnie i płynnie, aż poczujesz zmniejszający się natłok myśli. To znak, że osiągnąłeś podwyższony poziom koncentracji. Pomyśl o tkankach, ścięgnach, mięśniach stóp, palcach i rozluźnij je.
Następnie skoncentruj się na stopach i energii pranicznej, która przemieszcza się systemem kanałów energetycznych, i na zasadzie autosugestii zastosuj następującą procedurę.
Informacja, którą przekażesz, musi mieć moc sprawczą, to warunek konieczny. Brak zdecydowania, wątpliwości czy rozproszenie sprawią, że twoja praca nie przyniesie spodziewanych efektów.
Skoncentruj się jeszcze bardziej i wydaj mentalne polecenie:
Energia, którą wprowadzam dzięki koncentracji i sile woli:
- rozluźnia mięśnie,
- odblokowuje mój system energetyczny,
- oczyszcza go,
- udrażnia przepływy,
- harmonizuje.
Następnie rozluźnij obie nogi, oczyść i usprawnij w nich przepływy energii. Idąc ku górze ciała w podobny sposób postępuj z jego dalszymi częściami, aż dojdziesz do brzucha, klatki piersiowej, szyi i głowy. Na końcu pomyśl o sobie jako całości i zharmonizuj wszystkie znane ci typy energii. Jeżeli nie wiesz, jak to zrobić, pomyśl, że stanowisz zrównoważoną, zdrową jedność psychofizyczną zharmonizowaną z siłami natury.

Praniczny oddech

    Inną ważną umiejętnością stosowaną z powodzeniem w samouzdrawianiu jest praniczny oddech, stosowany od dawna w jodze. Oddech jest tą czynnością fizjologiczną, która odbywa się zarówno świadomie jak i bezwiednie. Możemy go kontrolować, lub pozwolić by odbywał się, tak jak wiele innych procesów wewnętrznych - automatycznie. Można więc przyjąć założenie, że techniki oddechowo- energetyczne stanowią doskonałą uzupełniającą metodę pozwalającą opanować nie tylko ciało ale również emocje i umysł.
W jodze funkcja oddychania pełni strategiczną rolę w przepływie energii i informacji pomiędzy ciałem a umysłem. Można też zauważyć, że oddech nie jest całkowicie kontrolowany ani przez umysł, ani też ciało, lecz podlega w różnym stopniu wpływom ich obu. Kiedy sytuację odwrócimy staje się jasne, że np. poprzez tak zwany oddech praniczny możemy wpływać zarówno na ciało, jak i umysł.
Energia i oddech jest jakby tajemnym kluczem dającym możliwość do opanowania interakcji zachodzących pomiędzy ciałem a umysłem.
Po odpowiednim przeszkoleniu możemy za pomocą tzw. wewnętrznego oddechu i koncentracji umysłu penetrować energią własne ciało, oczyszczać je mentalnie, uzupełniać niedobory, pozytywnie wpływać na stan zdrowia.
Kiedy uświadomimy sobie, że oddech ma również wartość energetyczną, możemy w sposób bardziej bezpośredni doświadczyć przepływu energii w ciele oraz zintegrować się z wszechogarniającym przepływem energii życiowej (prany) występującej w naszym ekosystemie.
Praniczny oddech ma jeszcze inną ważną funkcję wykorzystywaną w samouzdrawianiu. Jest nią zmienność przepływu powietrza i witalnej prany (energii życiowej) między jednym nozdrzem a drugim.
Ta zmienność uwidacznia się w przepływie energii w prawym kanale energetycznym (pingala) reprezentującym aspekt męski, w tradycji jogi kojarzony ze słońcem, oraz lewym (ida) reprezentujący aspekt żeński i kojarzony z księżycem. Te dwa boczne kanały w energetyce ciała uważane są za najważniejsze, gdyż dzięki nim i ich połączeniom z dwoma nozdrzami następuje wymiana energii w ciele. Kiedy powietrze i energia praniczna przechodzą przez bardziej prawe nozdrze, aktywowane są systemy związane z tą stroną. Kiedy otwarte jest bardziej lewe nozdrze, aktywowany jest system lewostronny. Zauważono, że przemienność cyklu oddechu występuje najczęściej w sekwencjach trzygodzinnych. Mniej więcej w połowie tego cyklu na krótki czas otwarte są oba nozdrza. Niektórzy uważają, że przemienność oddechu i większa aktywizacja raz prawej połowy ciała, raz lewej jest także czynnikiem składowym ludzkiej fizjologii.

Ćwiczenie

   Doskonałym i łatwym ćwiczeniem oczyszczającym dwa boczne kanały energetyczne jest oddychanie naprzemienne raz lewym, raz prawym nozdrzem. Te oddechy oczyszczająco-energetyzujące wykonuje się w pozycji siedzącej. Usiądź więc wygodnie w cichym spokojnym miejscu, najlepiej na świeżym powietrzu, w pozycji medytacyjnej, ze skrzyżowanymi nogami. Jeżeli ta pozycja sprawia ci trudność, usiądź na krześle w pokoju.
Oddychaj równo, głęboko i spokojnie. Skup umysł na systemie energetycznym swojego ciała, a w szczególności na dwóch bocznych kanałach energetycznych.
Pomyśl, że twój oddech jest już oddechem pranicznym. Blokując dwoma palcami jedno nozdrze, np. prawe, lewym wciągnij powoli wraz powietrzem życiodajną pranę. Wydychaj powietrze nozdrzem przeciwnym (prawym), blokując palcami nozdrze lewe. Ćwicząc w ten sposób przez kilka minut wyobrażaj sobie, że wraz z wdechem witalna energia rozchodzi się po całym ciele, a przy wydechu, że wydychasz ciężką, zużytą energię wraz z fizycznymi dolegliwościami. Kiedy dojdziesz do większej biegłości, będziesz potrafił mentalnie, naprzemiennie blokować nozdrza i w ten sposób ćwiczyć oddechy oczyszczające.
Praktykując to proste ćwiczenie wkrótce odczujemy też ruch przepływu energii wzdłuż prawej i lewej połowy ciała. Codzienne powtarzanie ćwiczenia jest również doskonałą profilaktyką zdrowotną, gdyż:
- oczyszcza nasz umysł i cały system energetyczny z negatywnych energii,
- powiela prawidłowy wzorzec przepływu energii,
- stabilizuje jednolity jej przepływ,
- eliminuje bloki i uzupełnia niedobory energetyczne.
Kiedy wzorzec przepływu energii zostanie zrozumiany i utrwalony w świadomości, wtedy skutecznie możemy kontrolować jej przepływ, zwiększać jej poziom lub kierować jej strumień w dowolne miejsce w ciele, nadając określoną leczniczą właściwość.

Jerzy Strączyński. "Czwarty Wymiar" 09.2011


ENERGETYCZNY MODEL
ŻYCIA I CZŁOWIEKA

Coraz śmielej i nie tylko wśród naukowców pojawiają się głosy kwestionujące naukowy obraz świata, a zwłaszcza obowiązującą biochemiczną koncepcję życia. Podejrzewa się, że pomylono jedną z możliwych form w jakich przejawia się życie (czyli istnienie procesów biochemicznych odróżniających materię ożywioną od nieożywionej) z ukrytą istotą życia, która ma zupełnie inny charakter. Polski wybitny uczony, twórca bioelektroniki Włodzimierz Sedlak jedną z książek zatytułował „Życie jest Światłem”. Gdyby to było prawdą mielibyśmy do czynienia z rewolucją w świadomości zbiorowej większą od kopernikańskiej i rewolucyjnymi zmianami w naukach stosowanych, np. w medycynie. Już teraz pojawiają się głosy, że medycyna XX wieku była medycyną biochemiczną, co przyniosło niebywały jej rozwój ale też i szereg problemów nie do rozwiązania przez najbogatsze państwa. Ale też mówi się jednocześnie, że medycyna XXI wieku będzie medycyną „energetyczną” zwaną też „wibracyjną”, opartą na nowym paradygmacie zwanym holistycznym w odróżnieniu od klasycznego podejścia mechanicystycznego obarczonego błędem redukcjonizmu. Kluczowymi pojęciami dla tego nowego sposobu myślenia są : 1. pojęcie systemu w ujęciu holistycznym (najlepsza książka dostępna na naszym rynku to książka Kena Wilbera „Krótka historia wszystkiego”, wydawnictwo Jacka Santorskiego) oraz 2. pojęcie wibracji.
Tak się szczęśliwie składa, że tego typu myślenie nie jest obce polskiemu środowisku bioenergoterapeutów.

Na I  Polsce „Bioterapia, Naturoterapia, Radiestezja -perspektywy rozwojowe” (Warszawa, 26-27 kwietnia 2005) nasz kolega, znany bioterapeuta, doc. Marek Pilkiewicz wygłosił referat, opublikowany w Materiałach z Kongresu (strony 179-196) pt.:”Teoretyczne podstawy radiestezji i bioenergoterapii. Energetyczna koncepcja życia i człowieka”. Przedstawił w nim Energetyczny model życia i człowieka jako propozycję znalezienia tożsamości dla naszego środowiska. Za zgodą Autora przedstawimy sam model i streszczenie najważniejszych fragmentów.
Zaczniemy od krótkiej definicji Całości Kena Wilbera.

Według koncepcji Kena Wilbera Całość jest holarchią czyli systemem holonów ułożonych hierarchicznie. Każdy holon jest częścio-całością (i tylko od badacza zależy jak zostanie potraktowany – czy jako część większej całości, czy jako całość złożoną z mniejszych części). Opisał on też szereg praw, którym podlegają wszystkie holony, np. że każdy z nich musi zachować swoją odrębność, indywidualność, ale zarazem musi respektować interesy większej całości, której jest elementem. Albo że każdy poziom wyższy zawiera wszystkie właściwości poziomów niższych, ale sam wnosi coś nowego, czego nie było na poziomach niższych. I to coś nowego jest istotą sprawy (słynna reguła zawierania i przekraczania). Kryterium hierarchizacji jest tutaj stopień złożoności. Niższy poziom zawiera więcej elementów ale mniej złożonych, wyższy zaś mniej elementów ale o wyższym poziomie złożoności.


Energetyczny Model Życia i CzŁowieka

Energetyczny Model Życia i Człowieka M.Pilkiewicza.

Model ten nie jest sprzeczny z koncepcją Wilbera, tyle że za podstawę hierarchizacji przyjmuje poziom wibracji a więc kryterium radiestezyjne, które nie może być traktowane jako naukowe, gdyż jak dotąd nauka nie opracowała narzędzi do pomiaru wibracji przekraczających prędkość światła.

Jednak jest faktem empirycznym że radiesteci i bioenergoterapeuci potrafią odbierać i różnicować wibracje z kilku poziomów. W każdym bądź razie ulokowana w centrum modelu skala wibracji jest cechą specyficzną, gdyż jak pamiętamy z fizyki, istnieć to znaczy wibrować w pewien dla siebie charakterystyczny sposób. Skala wibracji jest wpisana w okrąg (od dawien dawna koło zawsze było symbolem całości), a całość różnie nazywana w różnych kulturach (np. Kosmos, Wszechświat itp.) tu została nazwana Polem Życia lub Polem Świadomości (patrz chociażby W. Sedlak).

Zgodnie z podstawowym twierdzeniem ogólnej teorii systemów że „każda całość jest organizacją wielopoziomową” czyli holarchią, w tym uproszczonym modelu wyodrębniono jedynie pięć takich warstw (chociaż istnieją w literaturze modele dużo bardziej rozbudowane). Jednocześnie każda warstwa może być traktowana jako zupełnie odmienny poziom egzystencji lub przejawiania się inteligencji, świadomości czyli życia.

Przed omówieniem poszczególnych poziomów warto zapoznać się z ideą zawartą w prostokącie narysowanym po lewej stronie modelu. Symbolizuje on całe Pole Świadomości, które jest tożsame z Polem Życia. To co jest tu najważniejsze, to zdanie sobie sprawy, że świadomość ma zawsze dwa aspekty: energetyczny i bezenergetyczny czyli informacyjny (treściowy).

Świadomość „niższa” różni się od ”wyższej” proporcjami tych dwóch składników, a więc w istocie poziomem wibracyjnym. Możemy poprzecznie ciąć ten prostokąt rysując linie na dowolnych wysokościach i w sposób systematyczny będą zmieniały się te proporcje.

W Rosji istnieje grupa wybitnych uczonych rozwijających nową dziedzinę wiedzy charakteryzującą się podejściem energoinformacyjnym do studiów nad różnymi systemami. Definiują oni świadomość jako zdolność systemu do celowego działania lub współdziałania z innymi systemami...... .Prezentowany model jest zgodny z tym założeniem. Co ciekawe, badacze ci przyjmują iż świadomość jakiegokolwiek systemu musi być proporcjonalna w stosunku do innej jego cechy którą nazywają ”witalnością”, ale chodzi im raczej o miejsce danego systemu w ewolucji życia.

Zgodnie ze wzorem W. Wołczenki stopień świadomości danego systemu (tożsamy z osiągniętym poziomem ewolucji życia) można wyrazić jako stosunek informacyjności do jego energetyczności. Badania porównawcze nad różnymi systemami wykazały że dla systemów nieożywionych są charakterystyczne duże wartości energetyczne i małe informacyjne.
Cząstka elementarna ma stosunkowo wysoką energetyczność i względnie małą informacyjność (bo jest mało złożona), dlatego też jej świadomość nie jest duża, a miejsce w ewolucji życia niskie. Podobnie jak miejsce całej materii nieożywionej choć np. minerały charakteryzują się nieco większym stopniem złożoności.
Rośliny posiadają małą, w porównaniu z minerałami energetyczność, ale dzięki wysokiemu stopniu informacyjności zajmują wyższą pozycje na skali ewolucji życia a więc i świadomości.
 
Rozumienie tej zasady jest ważne, gdyż podstawowe zmysły człowieka odbierają informacje tylko wtedy, gdy fala nośna cechuje się odpowiednio silną energetycznością. Jednocześnie te same zmysły są bezużyteczne dla odbioru informacji z wyższych poziomów wibracyjnych. W zasadzie człowiek nie jest w stanie zobaczyć bezpośrednio ani myśli ani emocji, choć te istnieją obiektywnie w postaci określonych pól energetyczno-informacyjnych. Odbiera je jednak nasz organizm, tyle że bez udziału naszej świadomości. Po wyjaśnieniu podstawowych założeń tego modelu możemy przejść do opisywania poszczególnych poziomów egzystencji tworzących jedno wielkie Pole Życia.

Poziom najniższy obejmuje tzw. geosferę czyli spektrum wibracji charakterystycznych dla materii nieożywionej zdaniem nauki. Jak już wiemy w świetle najnowszych koncepcji, nie może istnieć nic nieożywionego w Polu Życia, tak jak nie może być coś, co nie istnieje.

Jest to po prostu najniższy poziom ewolucji życia i poziom egzystencji o stosunkowo najniższym poziomie świadomości.
Znaczne szersze spektrum wibracji (o podwyższonym poziomie w stosunku do poprzedniego) to wibracje materii ożywionej czyli biosfera.

Najwyżej wibrującą materią na tej planecie jest mózg ludzki i nie bez powodu ewolucja poświęciła tak dużo czasu na ewolucje centralnego układu nerwowego. Ale korzenie życia biosfery tkwią w geosferze także inteligentnej na swój sposób.
W kolejnej jakby oktawie mamy do czynienia z jeszcze wyższymi wibracjami charakterystycznymi dla pól energetycznych emocji. Nad nimi istnieje strefa jeszcze wyższych wibracji związanych z istnieniem pól mentalnych, a więc związanych z pracą naszego umysłu. Pola mentalne charakteryzują się zdecydowaną przewagą informacyjności (treści) nad energetycznością i dlatego nie mogą być postrzegane przez nasze zmysły zewnętrzne wyspecjalizowane w kontaktach ze światem fizycznym o wysokiej energetyczności. Mogą być jednak postrzegane przez osoby o „poszerzonym oknie percepcji”, czyli przez osoby, które rozwinęły tzw. „zmysły wewnętrzne” jak np. opisane w literaturze jasnowidzenie proste.

Najwyższe wreszcie piętro w tym modelu, jak opisuje je M. Pilkiewicz, to wielce zróżnicowane pasmo wibracji świadomości. Pola te mają zdecydowanie charakter pól informacyjnych i bezenergetycznych. Kończą się one nieosiągalnym dla człowieka i nieprzekraczalnym poziomem reprezentowanym w koncepcji G. Szipowa przez Absolut, ale równie dobrze możemy podłożyć pod nie ideę Boga Stworzyciela.

Gdzieś w połowie tego okręgu przebiega narysowana linia pozioma, oznaczająca przekroczenie granicy prędkości światła i oddzielająca (w starej terminologii) Kosmos Fizyczny którym interesuje się nauka zachodnia, od Kosmosu Duchowego, który bada Wschód. Nie ulega wątpliwości, że „góra zarządza dołem”, czyli że to pola informacyjne tworzą energię, a ta tworzy materię. I tylko nasz wyuczony i uwarunkowany kulturowo redukcjonizm naukowy, narzuca nam badanie skutków a nie przyczyn, badanie przejawów działania inteligencji zamiast badania źródła.
Człowiek z tego punktu widzenia jest indywidualnym polem życia, musi więc posiadać wszystkie podstawowe właściwości całego Pola Życia. Jak mówią fizycy, nie ma różnicy pomiędzy kwantem energii a polem energii, a na wschodzie że nie ma różnicy pomiędzy falą i morzem. Dlatego też każda jednostka ludzka musi posiadać wszystkie składniki całego Pola Życia.

Najprostszy model człowieka musi zawierać trzy poziomy różniące się jakościowo pomiędzy sobą. Można też powiedzieć różniące się poziomem wibracyjnym, a więc i poziomem świadomości. Określony poziom świadomości pracuje na właściwym sobie poziomie wibracji, i określa zarazem miejsce zajmowane w procesie ewolucji całego życia.

Najniższy człon z tej triady obejmuje ożywione ciało fizyczne zbudowane z gęstej materii czyli połączenie geosfery z biosferą. oraz niewidoczną dla oka otoczką pola energetycznego zwaną ciałem eterycznym lub matrycą energetyczną.
Jest to pierwsza warstwa tzw. biopola, przenikająca cały organizm. Ciało eteryczne odwzorowuje kształt ciała fizycznego i tworzy warstwę zewnętrzną na odległość 2-3 cm. Medycyna nie uwzględnia tego faktu, pomimo istnienia aparatury naukowej fotografującej to pole. Za jedynie realne uznaje tylko fakt istnienia ciała fizycznego. Ignoruje się też wyniki badań świadczących o tym, że to właśnie ta matryca energetyczna „ożywia ciało”, sterując wszystkimi procesami biochemicznymi.

Powstanie choroby przeważnie poprzedzają zaburzenia w polu energetycznym człowieka. Usunięcie tych zaburzeń oznacza wyzdrowienie organizmu. Ogólnie biorąc ten segment odpowiada za przetrwanie biologiczne człowieka i w tym sensie człowiek jest częścią natury.
Środkowy człon triady odpowiada za przystosowanie społeczne człowieka. W tym sensie jesteśmy produktem nie natury lecz kultury. Jest to więc psychologiczny poziom człowieka.
Nasze funkcjonowanie w społeczeństwie jest także sterowane właściwościami obiektywnie istniejących pól emocjonalnych i mentalnych. Te pola są w stałej interakcji z niższymi polami – polami biologicznymi i polami najwyższymi czyli duchowymi.

Istotną rzeczą brakującą nauce w badaniach psychosomatycznych to właśnie łącznika pomiędzy somą a psyche, które wyrażają się w postaci pól energetycznych.
Trzecia najważniejsza część modelu jednostki ludzkiej jest trudna do opisania z powodu braku odpowiedniej terminologii naukowej w naszej kulturze.

W modelu tym zastosowano nazwę pola duchowe bez pokazywania struktury wewnętrznej, i wprowadzając pomocniczo dwa ogólnie znane, lecz niedefiniowalne pojęcia duch i dusza. Można jednak je zrozumieć intuicyjnie posługując się naszym modelem i dotyczy to części człowieka i jego funkcjonowania na najwyższych piętrach wibracyjnych.
Można je też określić jako wyższe poziomy świadomości, gdzie jednostka z jednej strony ma świadomość swojej odrębności a wtedy jest tylko częścią całości, z drugiej zaś strony jednocześnie czuje się Całością i reprezentuje interes Całości. Najogólniej można powiedzieć, że jest to poziom, na którym odbywa się proces stwarzania i kreowania rzeczywistości na niższych poziomach egzystencji.

Cechą charakterystyczną kultury zachodniej jest „oderwanie się” człowieka od swojej duszy, i utrata kontaktu z wyższymi piętrami rzeczywistości. Na modelu M. Pilkiewicza widać to w postaci bariery między duszą a częścią psychologiczną człowieka. Uważa on że bariera ta jest wytwarzana przez samego człowieka, a dokładnie przez jego Ego.

W filozofii Wschodu nazywamy go „fałszywe Ego”. „Fałszywe Ego” jest uważane za największego wroga rozwoju człowieka. W kulturze zachodniej człowiek jest definiowany jako ciało posiadające duszę. W kulturze wschodniej człowiek to dusza, która ma ciało. Bowiem, to duch stwarza materię a nie odwrotnie. Dlatego naukowe zredukowanie wszechświata do fizycznego kosmosu z pominięciem tak zwanego kosmosu duchowego nie może przynieść dobrych rezultatów w życiu społecznym.


Tak najogólniej można opisać przedstawiony powyżej”Energetyczny model życia i człowieka”.

 


DUCHOWE TRADYCJE TYBETU
Jerzy Strączyński. "Czwarty Wymiar" 05.2006

 Jego Świątobliwość
Trizin Lungtok Tenpa Nyima
w Polsce

W tym roku zainteresowani tybetańskimi tradycjami duchowymi będą mieli niepowtarzalną możliwość bezpośredniego spotkania z najważniejszym przedstawicielem tradycji bon
- Jego Świątobliwością Lungtokiem Tenpa Nyimą.

Będzie u nas gościł od 7 do 13 czerwca 2006 r. na zaproszenie Związku Garuda w Polsce.

Jego Świątobliwość będzie uczestniczył w wielu spotkaniach m.in. na Uniwersytecie Warszawskim, a następnie w Wildze pod Warszawą w Ośrodku Cziamma Ling. W tych dniach wygłosi wykłady i poprowadzi treningi medytacyjne. W spotkaniach z Jego Świątobliwością będzie uczestniczył Tenzin Wangyal Rinpocze oraz Cziongtul Rinpocze.

Jego Świątobliwość bardzo rzadko opuszcza swój klasztor Menri znajdujący się obecnie w Indiach i będzie to jedyna wizyta w naszym kraju. Spodziewany jest przyjazd wielu osób z Zachodu zainteresowanych tą duchową tradycją.

Jego Świątobliwość jest duchowym liderem tradycji bon. Urodził się we wschodnim Tybecie w 1927 roku. Wstąpił do klasztoru w wieku 8 lat. W 16 roku życia rozpoczął naukę w Szkole Dialektycznej, gdzie po 8 latach uzyskał tytuł gesze (odpowiednik doktoratu), specjalizując się w medycynie, astronomii i astrologii.

Po chińskiej inwazji na Tybet w 1956 roku został zmuszony do ucieczki, znajdując schronienie w sąsiednim Nepalu. Tam spotkał prof. Davida Snellgrove'a badacza Zakładu Orientalistyki i Afrykanistyki Uniwersytetu w Londynie, który zaprosił go do przyjazdu do Wielkiej Brytanii. Kolejne 3 lata spędził na stypendium Fundacji Rockefellera, wykładając na Uniwersytecie w Londynie kulturę i religie Tybetu.

W tym czasie miał okazję zetknąć się bliżej z kulturą Zachodu, żyjąc i studiując wraz z benedyktynami i cystersami. Jego Świątobliwość odbył nawet podróż do Rzymu, aby spotkać się z papieżem Pawłem VI.

1964 roku przybył do Indii, gdzie na prośbę Jego Świątobliwości Dalaj Lamy, wspomagany przez nauczycieli z Zachodu, założył i prowadził szkołę w Massori. Po 3 latach powrócił na Zachód na Uniwersytet w Oslo, gdzie na zaproszenie prof. Pera Kvaernego wykładał historie i religię Tybetu.


W 1968 roku został wybrany na duchowego przywódcę tradycji buddyzmu bon i ogłoszony 33 opatem klasztoru Menri. Od tego czasu na jego barkach spoczęły losy całej społeczności bon, której tradycję stara się zachować na uchodźstwie w Indiach. Dziś klasztor Menri to około 100 mnichów, Szkoła Dialektyczna, która wykształciła już 37 gesze oraz sierociniec dla setki dzieci.

Bon jest najstarszą, oryginalną i rdzenną tradycją duchową Tybetu. Wielu uczonych jest zdania, że jest to najstarsza duchowa tradycja na świecie. Dała ona podwaliny dla powstania buddyzmu tybetańskiego. Linia przekazu pochodzi od   Buddy Tonpy Szenraba, który zapoczątkował tę tradycję na terenach Azji Centralnej jeszcze przed historycznym Buddą Śakjamunim żyjącym w V wieku p.n.e. Tradycja ta jest żywa do dziś i wyznawana przez prawie jedną trzecią ludności Tybetu. Jest ona w wielu elementach podobna do innych szkół buddyzmu tybetańskiego. W Tybecie istnieje kilkaset klasztorów tej tradycji. Posiada ona również bogaty księgozbiór dochodzący do kilkuset tomów zawartych w Kandżurze i   Tendżurze. Tak jak w innych szkołach buddyjskich nauki są przekazywane w systemach: sutr, tantr oraz dzogczen. Szczególnie ciekawe i unikatowe są nauki tej tradycji nazywane dzogczen, co w tłumaczeniu znaczy Wielka Doskonałość.

Szkoła ta jest znana z niespotykanych praktyk „szamanistycznych", nauk medycznych, astrologii aż po wysublimowaną filozofię. Między innymi w ramach tych praktyk unikatowe są nauki bardo - przeprowadzania duszy zmarłych przez kolejne etapy śmierci, by pomóc im uzyskać dostęp do wyższych duchowych wymiarów egzystencji lub uzyskać lepsze odrodzenie.

Innymi praktykami są rytuały nakierowane na zapewnienie dobrych relacji ze światem przyrody, które mają zapewnić szczęście, zdrowie i pozmyślność w życiu doczesnym. Do dziś są one kultywowane z powodzeniem w Tybecie i przekazywane przez lamów w świecie zachodnim. Tradycja bon zawiera również ciekawe obrzędy stanowiące część starożytnej kulktury Tybetu.

Więcej informacji na temat wizyty Jego Świątobliwości znajdziecie Państwo na stronie internetowej http://www.bongaruda.pl lub pod numerem telefonu Ośrodka Cziamma Liang (025) 685-30-31.

Jerzy Strączyński. "Czwarty Wymiar" 05.2006

Bez garnituru i białej szaty

Mógł zostać doktorem historii sztuki. Wybrał bioenergoterapię.

Jerzy Strączyński w towarzystwie gości z TybetuUdział w obsłudze wizyty w Polsce Dalajlamy zaowocował w przypadku Jerzego Strączyńskiego trwającą do dziś fascynacją buddyzmem oraz bon.

Lekarz medycyny Sławomir Kościuk, który przepracował z Jerzym Strączyńskim w jednym gabinecie dwa lata, postrzega całą sprawę tak:

- Podobnie jak większość lekarzy - mówi - w sprawach bioterapii byłem skrajnym sceptykiem. Ponieważ Jurka poznałem w kręgach zupełnie z bioterapią nie związanych, powstrzymywałem się od wygłaszania swoich opinii o metodzie tylko dlatego, by mu nie robić przykrości.

W tym czasie bardzo dokuczały mi bóle chorego kręgosłupa, na które - w obrębie medycyny jaką reprezentuję - nie mogłem znaleźć szybkiej i skutecznej rady. Wiedziałem, że powodem tych boli jest wada genetyczna (rozszczep), od dziecka znałem też opinię lekarzy, że w wieku 30 lat będę chodził w gorsecie, podświadomie więc na ten gorset czekałem.

Stuknęła mi 30-tka, zaczął się ból. Jurek wielokrotnie proponował biozabieg, aż w końcu - nie chcąc być dla niego niemiłym - kiedyś dla świętego spokoju zgodziłem się. No i stał się "cud", bo to, co od paru miesięcy bez przerwy bolało, dosłownie po jednej wizycie u bioterapeuty przestało! Dlaczego? - nie wiem.

Po chwili dodaje:
- Ponieważ na poziomie medycyny akademickiej nie ma pojęcia "biozabieg", nie istnieje możliwość naukowego wytłumaczenia tego, co stało się w moim organizmie, co spowodowało, że bóle ustały. Mógłbym to oczywiście próbować wyjaśnić posługując się terminologią medyczną Dalekiego Wschodu, nie będzie to jednak według medycyny klasycznej wytłumaczenie lekarskie. Obserwując praktykę Jurka nie raz zresztą widziałem takie spektakularne przypadki uzdrowień - chociażby porażenia nerwu trójdzielnego twarzy - schorzenia, którego leczenie konwencjonalne jest bardzo trudne i czasochłonne. Nerw regeneruje się bowiem szalenie wolno, a proces ten może ciągnąć się i do 2 lat. Tymczasem po serii zabiegów bioobjawy porażenia nerwu niespodziewanie ustąpiły!

Lopon Tenzin Namdak Rinpoche u Jerzego StrączyńskiegoTo samo dotyczy zlikwidowania bioenergią tak popularnego schorzenia jak szum w uszach i zawroty głowy o nie ustalonej etiologii, których w tej grupie dolegliwości jest ok. 95%, a których leczenie środkami medycyny akademickiej jest dla organizmu dosyć obciążające, efekty zaś krótkotrwałe, bo po odstawieniu leków dolegliwości wracają. Doświadczyła tego zresztą na własnej skórze moja mama, która walczyła z tą przypadłością lekami przez całe lata. W końcu namówiłem ją na zabieg u Jurka. Działanie bioterapeuty trwało 5 minut, mama została uzdrowiona, a zawroty głowy już nigdy nie powtórzyły się.

Równie dla mnie nieprawdopodobnym z medycznego punktu widzenia był przypadek uzdrowienia 6-letniego dziecka, które nigdy nie mówiło, zaś medycyna klasyczna była wobec tego bezradna. Strączyński wszedł wówczas bioenergią w ośrodek mowy malca, zadziałał nań i po tygodniu dziecko zaczęło nie tylko wymawiać pojedyncze wyrazy, ale i budować proste zdania.

W bioterapii - kończy doktor Kościuk - jest zresztą wiele sytuacji, których z medycznego punktu widzenia po prostu zinterpretować nie sposób, gdyż medycyna akademicka nie ma bowiem ku temu ani odpowiednich metod, ani narzędzi badawczych.
- Bo nie dopuszcza - mówi Jerzy Strączyński - istnienia bioenergii, a biouzdrawianie to w szerokim rozumieniu nic innego, jak umiejętność przekazu energii do organizmu drugiego człowieka, albo poprzez umysł terapeuty, albo jego pracę na poziomie energii. W moim przypadku w grę wchodzi przede wszystkim przekaz energetyczny, skutkujący energetycznym oczyszczeniem chorego miejsca, usprawnieniem w nim przepływu energii i zrównoważeniem energii ludzkiego dala z energetyką ogólnie rozumianego środowiska zewnętrznego. Wprawdzie działanie to może być mocniejsze lub słabsze, nie wierze jednak, że są ludzie, na których w ten sposób oddziaływać się nie da. Człowiek nie jest pojedynczym polem energii, poziom jego indywidualnych sił w mniejszym lub większym stopniu współzależy od potencjału wszystkich pól energetycznych, w których przebywa, zaś procesy wzajemnej biostymulacji w sporej części przebiegają poza naszą świadomością.

Przygoda życia

Cofnijmy się jednak na chwilę w przeszłość. Zapalony kolekcjoner sztuki sposobił się właśnie do pracy doktorskiej u profesora Świechowskiego. Dwa lata pracował nad monografią Kazimierza Podsadeckiego - awangardowego malarza okresu międzywojennego z kręgów grupy Presens i A.R.

Tenzin Wangyal Rinpoche w Warszawie- Od razu muszę zaznaczyć, że seminarium tego jednak nie ukończyłem - mówi Jerzy Strączyński - dziś dyplomowany bioenergoterapeuta ze Złotą Odznaką PSB "Biopol", wiceprezes Zrzeszenia Bioterapeutów Dyplomowanych w Warszawie, starszy wykładowca medycyny naturalnej w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Bydgoszczy i Wyższej Szkole Humanistycznej w Pułtusku. Po czym wyjaśnia, że stało się tak dlatego, że porwały go psychotronika, a później Daleki Wschód.

Jego zainteresowania parapsychologią pojawiły się niby przypadkowo, ale przecież przypadków nie ma! Oto los zdarzył, że zachorował jego znajomy, który trafił do bioenergoterapeuty Andrzeja Lisiaka. Była połowa lat 80-tych.

- Z ciekawości - opowiada J. Strączyński - zacząłem mu towarzyszyć przy zabiegach, bo metoda, a właściwie jej skuteczność, zafrapowały mnie. Wcześniej, studiując historię sztuki, poznałem historię medycyny greckiej, rzymskiej, w których przecież bardzo wyraźnie obecny był irracjonalny, duchowy aspekt leczenia. Dzięki swoim kolegom psychiatrom, którzy zajmowali się teorią snów, zetknąłem się też z hipnozą, ciekawiła mnie filozofia medycyny niekonwencjonalnej.

Gdy więc mój przyjaciel, który cierpiał na zakrzepowe zapalenie żył, i któremu lekarze nie bardzo byli w stanie pomóc, został uzdrowiony, a ja dowiedziałem się od jego bioterapeuty, że sam również dysponuję dużym potencjałem energetycznym, musiałem wybierać: czy skończyć podjęte studia doktoranckie i bronić pracy o Podsadeckim, czy poważnie zająć się psychotroniką? I jedno i drugie wymagało dużych nakładów pracy. Właśnie wtedy uznałem, że niekoniecznie muszę mieć "dr" przed nazwiskiem i... postawiłem na psychotronikę. Zacząłem bywać w Polskim Towarzystwie Psychotronicznym, uprawiałem radżajogę, medytowałem. Jakieś dwa lata później - z Andrzejem Lisiakiem i naszym wspólnym przyjacielem Piotrem - pojechaliśmy do Indii, by poznać tamtejsze aśramy.

W trakcie tej podróży zaliczyłem dwa miesięczne pobyty w indyjskich aśramach. Co mi one dały? Przede wszystkim wiedzę na temat tego, czego warto się wystrzegać w indywidualnym rozwoju życiowym. Jeszcze raz bowiem utwierdziłem się w przekonaniu, że chcąc się duchowo rozwijać, nie należy tworzyć sobie indywidualnych, czy grupowych gett, a ucieczka od fizyczności, rodziny, znajomych, własnego środowiska jest w tej sytuacji złym wyjściem. Prawdziwy rozwój powinien polegać na integracji, a nie dezintegracji osobowości! To właśnie w Indiach zobaczyłem bardzo wielu ludzi z różnych krajów Europy, którzy w aśramie szukali swoistego „narkotyku" gwarantującego im totalny „odlot" od własnych problemów życiowych i fizyczno-psychicznych niemożności. Dlatego też w krótkim czasie zupełnie nie wiedzieli już kim są oraz po co tam przyjechali. I zamiast poszerzać swoją świadomość, uzyskując jakiś wgląd w rzeczywistość duchową, dosłownie i w przenośni „fruwali" - coraz bardziej oddalając się od spraw, które skłoniły ich do przyjazdu.

Przypatrując się temu wszystkiemu starałem się utrzymywać więź z samym sobą, zachowywać świadomość swojego poziomu duchowego, fizycznego i emocjonalnego. Myślę, że mi się to w sporej części udało. Byłbym jednak nieszczery, gdybym próbował przemilczeć wszystkie, zdecydowanie dobre strony swojego pobytu w Indiach. Aśram sprawił bowiem, że nabrałem dużego dystansu zarówno do siebie, jak i do wielu spraw, które wydawały mi się w życiu niereformowalne. Jako człowiek poczułem się w nim bardzo dobrze - znalazłem tam wyciszenie, ukojenie, dużo ciepła i miłości, przede wszystkim zaś miejsce, w którym mogłem długo i spokojnie medytować.

Dzięki pobytowi w aśramie poszerzyła się moja skala doznań, zacząłem jakby więcej widzieć, więcej słyszeć, moje zmysły wyostrzyły się - co potem dało mi bardzo dużo jako historykowi sztuki!

Lopon Tenzin Namdak RinpocheNastąpiło też jak gdyby rozluźnienie mojego umysłu, zwiększyła się jego przejrzystość, uzyskałem większe możliwości wizualizacji. Ze zdziwieniem odkryłem również, że mało kto w Europie potrafi tak odczuć sercem drugiego człowieka, jak Hindus. Znamienne, że nigdzie przedtem i potem nie spotkałem też tylu radosnych ludzi - często przecież biednych, na skraju nędzy czy skraju życia, od których można było uczyć się wielkiej, bezinteresownej, spontanicznej radości, sztuki cieszenia się każdą chwilą. Zresztą nic dziwnego, bo przecież Indie to kraj ludzi o wysoko rozwiniętej duchowości, dla których te właśnie sprawy zdają się być najważniejsze. Problemy związane ze światem materialnym mogą układać się raz dobrze, raz źle, ale jeżeli ma się tak stabilną perspektywę duchową (a tam wynika ona z wiary w reinkarnację) człowiek nie martwi się aż tak bardzo własnymi brakami natury materialnej, biedą, chorobą.

Cywilizacja zachodnioeuropejska - tak sądzi Strączyński - nakierowuje ludzką uwagę na poznanie i opanowanie świata zewnętrznego. W Indiach uwaga ta skoncentrowana jest na rozeznaniu praw i wartości wewnętrznych. Dzieje się tak dlatego, gdyż życie w zgodzie z naturą, z normami religijnymi i w harmonii ze Wszechświatem uzasadnia prawo karmy - czyli prawo przyczyny i skutku.

Generalnie Indie otworzyły więc przede mną nowe, dotąd nawet nie przeczuwane, rejony duchowego rozwoju, co nie znaczy, że kiedy wróciłem do domu rzuciłem pracę, rodzinę, przestałem jeść mięso i pogrążyłem się w permanentnej medytacji. Nie! Nie zdjąłem garnituru dla białej szaty. Zmiany dokonały się wewnątrz mnie: zyskałem większe możliwości skupienia, nauczyłem się bardziej kontrolować własne emocje. Nieprawdopodobnie poszerzyły się też moje możliwości percepcji...

W stronę Tybetu

Dalaj Lama i Jerzy StrączyńskiA potem był udział Jerzego Strączyńskiego w obsłudze wizyty Jego Świątobliwości XIV Dalajlamy, co zaowocowało, trwającą do dziś, fascynacją buddyzmem i przedbuddyjską religią bon.

- Jak blisko Dalajlamy udało się Panu znaleźć i czym był ten kontakt w Pana życiu osobistym i zawodowym? - pytam
- Z pozoru wszystko mogłoby się wydać ciągiem przypadków. W dalszym ciągu jednak twierdzę, że przypadków po prostu nie ma!

Na początku lat dziewięćdziesiątych pracował jako bioterapeuta w jednej ze spółdzielni medycznych. Właśnie tam jedna z lekarek, gdy tylko zorientowała się, że healer zna trochę dalekowschodni punkt widzenia, poprosiła, by porozmawiał z jej siostrzeńcem. - Jest pan taki racjonalny, a on ma jakieś zwichnięcia buddyjskie i nie pasuje do tego świata, więc może bym go światopoglądowo wyprostował? - poprosiła.

Tym siostrzeńcem okazał się obecny przyjaciel Strączyńskiego Magura Maciej Góralski, adiunkt z Muzeum Azji i Pacyfiku.

- Otworzyło to przede mną możliwości lepszego zgłębienia wiedzy buddyjskiej - opowiada mój rozmówca. - Dzięki niemu m.in. znalazłem się przez tydzień w bezpośredniej obsłudze wizyty Jego Świątobliwości XIV Dalajlamy. Był wówczas rok 1993 i jeżeli do tamtego czasu miałem jeszcze jakieś wątpliwości co do własnych wyborów życiowych, to wizyta Dalajlamy położyła im kres. Inna rzecz, że dzięki Magurze i jego przyjaciołom byłem już w jakiś sposób przygotowany do tego, by znaleźć się w kręgu kultury duchowej Dalajlamy.

Czym to w jego życiu zaowocowało?

- Dalajlamę otaczało tak ogromne pole energetyczne związane z wibracjami miłości i współczucia, że, mówiąc językiem europejskim, nie miałem wątpliwości, iż... spotkałem świętego! Właśnie w jego bezpośredniej bliskości zrozumiałem, że droga, którą zacząłem podążać, jest moją drogą i że nie potrzebuję już szukać innej. Wizyta Dalajlamy utwierdziła mnie w życiowych wyborach. Wprawdzie, gdy byłem w Indiach, czułem się tam „jak u siebie" , ale dopiero gdy zetknąłem się z umysłowością buddyjską, z jej mistykami, lamami, gdy w bezpośrednim kontakcie z Dalajlamą zobaczyłem osiągnięcie jakich poziomów duchowych jest możliwe, poczułem szczególnie bliski związek z tą duchowością i zrozumiałem, że to w niej tkwią moje duchowe korzenie. Oczywiście czuję się „swojo" i w środowisku europejskim, ale myślę, że jeżeli istnieje reinkarnacja, to w którymś z poprzednich wcieleń musiałem tam żyć. Czy próbowałem to jakoś sprawdzać? Nie, ponieważ w myśl filozofii buddyjskiej o naszych wszystkich wcieleniach mogą wiedzieć tylko - znający przeszłość, teraźniejszość i przyszłość - buddowie. Stara maksyma buddyjska mówi zaś: Jeżeli chcesz wiedzieć kim byłeś kiedyś, popatrz kim jesteś dzisiaj. Jeżeli chcesz wiedzieć kim będziesz jutro, przypatrz się temu, co czynisz dziś. Wynika z tego, iż zbytnie zamykanie się w przeszłości, nie rozwija nas i blokuje to, co dziś moglibyśmy zrobić dla przyszłości.

Tenzin Wangyal Rinpoche w WildzeKiedy byłem w Indiach, mimo że w zasadzie akceptowałem nauki tamtejszych guru, mój umysł, świadomość, duchowość cały czas domagały się czegoś więcej. Byłem wychowany w kulturze europejskiej, studiowałem, wysoko ceniłem walory intelektu i w hinduizmie brakowało mi jakiegoś głębszego rozumienia. Odnalazłem je w dającym możliwość pracy z umysłem, świadomością - buddyzmie.

Mogę więc śmiało powiedzieć, że buddyzm stworzył mi lepsze możliwości otwarcia własnego umysłu, bo nawet jeżeli wiedza, którą proponował, była na poziomie dogmatu, zawsze mówił sprawdź ją swoim umysłem. A dlaczego wybrałem buddyzm tybetański? Może właśnie dlatego, że na jego gruncie spotkałem nauczycieli, którzy reprezentowali bardzo wysoki poziom wykształcenia ogólnego i europejskiego? Byli buddyjskimi doktorami (gesze), a jednocześnie wykładali na uniwersytetach Włoch, Anglii, Stanów Zjednoczonych. Dzięki swojemu duchowemu nauczycielowi Tenzinowi Wangyalowi Rinpocze zostałem wprowadzony w Dzogczen i tybetański system przedbuddyjskiej religii bon. Dzogczen, który tłumaczy niejako „Wielka Doskonałość", opiera się głównie na wiedzy o naturze umysłu, emocji, uczuć. Może też funkcjonować poza religią i poza kulturą, stanowi bowiem czysty przekaz wiedzy. Tak jak chrześcijaństwo jawi się mi jako bardziej rozwinięta forma judaizmu, tak buddyzm jest wyższą formą rozwoju tradycyjnej wiedzy hinduistycznej.

Tenzin Wangyal Rinpoche w PolsceKultura europejska oddziela fizyczność od doznań duchowych, które uznaje za irracjonalne, buddyzm proponuje zintegrowane rozumienie życia. Człowiek w tym systemie jest częścią natury, trwa z nią w żywym, nierozerwalnym i bezpośrednim związku, byt indywidualny i ogólny są tym samym bytem. I z tych właśnie powodów buddyzm tybetański, pełniący w moim życiu początkowo funkcję dopełniającą, w tej chwili odgrywa w nim rolę zdecydowanie wiodącą.

Na zdrowie!

Wróćmy jednak do healingu. Zdaniem Strączyńskiego w bioterapii kluczową sprawą jest przede wszystkim umiejętne energetyczne dostrojenie się terapeuty do drugiego człowieka.

- Czy to znaczy, że chcę energetycznie oddziaływać na wszystkich? Zupełnie tak tego nie traktuję!!! Jestem bioterapeutą, pacjenci zapisują się na moje zabiegi i muszę przyjąć każdego. Nie wyobrażam sobie, bym komuś, kto przychodzi po pomoc, mógł powiedzieć: Pana przyjmę, a pana to już nie, bo to jest choroba karmiczna... Pewnie, że jeżeli zjawi się u mnie ktoś z bólem zęba, czy złamaną ręką, w pierwszej kolejności odeślę go do dentysty czy ortopedy, niemniej w sytuacjach typowych staram się pomóc. Przyjmując pacjentów blisko współpracuję z lekarzem medycyny, chociażby dlatego, że nie będąc lekarzem mam kontakt z osobą chorą. Przekonałem się wreszcie o tym, że pacjent wchodzący do gabinetu, w którym obok bioterapeuty jest lekarz, czuje się traktowany bardziej kompleksowo, zyskując możliwość medycznej konsultacji badań, czy wskazówek, do jakiego specjalisty powinien się jeszcze udać.

Jest też niemała grupa pacjentów - nie usatysfakcjonowanych wizytami u swojego lekarza, którzy, korzystając z pomocy bioterapeuty, wstydzą się do tego przyznać. Kiedy wiec w gabinecie bioterapeutycznym spotykają właśnie lekarza, siłą rzeczy bardziej otwierają się na bioterapię jako metodę.

Tenzin Wangyal Rinpoche w Wildze pod Warszawą- Z kolei mnie, jako bioterapeucie - wyjaśnia Jerzy Strączyński - obecność lekarza w gabinecie stwarza szansę uzyskania szybkiej medycznej informacji o stanie zdrowia pacjenta, dzięki której wiem jak lepiej i precyzyjniej zadziałać energetycznie. Zresztą, jeżeli chodzi o działania medycyny akademickiej na poziomie fizycznej struktury człowieka, trzeba mieć świadomość, że jej metody są bardzo precyzyjne i skuteczne. Model kartezjański, według którego medycyna tradycyjna funkcjonuje już 200 lat, zaowocował tym, że operuje ona doskonałymi przyrządami badawczymi, rozeznała całą anatomię i fizjologię.

Bazując na najnowszych zdobyczach nauki i techniki z czasem zapomniała jednak o wielowiekowych osiągnięciach tradycyjnej medycyny naturalnej, też potrafiącej skutecznie radzić sobie z chorobami! Szukając optymalnych sposobów leczenia warto więc stosować metody obu tych typów medycyny, traktując je komplementarnie - dopełniająco, w kategoriach wiedzy całościowej i zintegrowanej.

Byłoby dobrze, gdyby proces medycznego kształcenia zmierzał właśnie w tym kierunku. Niestety ciągle do tego daleko, choć pierwsze jaskółki zmian już są. Świadczy o tym taki choćby fakt, że J. Strączyński jest wykładowcą medycyny naturalnej w Wyższej Szkole Humanistycznej w Pułtusku, a od 6 lat, również starszym wykładowcą w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Bydgoszczy, gdzie w ramach przedmiotu profilaktyka prozdrowotna wprowadza słuchaczy w ogólne zagadnienia medycyny naturalnej. I jeżeli dodatkowo, w wyniku studiów podyplomowych na naszym rynku medycznym zacznie przybywać lekarzy naturoterapeutów, pacjent będzie człowiekiem wygranym. Oby tak się stało.

Barbara Witkowska. "Nieznany Świat" 10 1999r

 

JOSE SEGUNDO
mistrz bezkrwawych operacji

 

Jose Segundo gościem kursu bioterapii u Jerzego StrączyńskiegoW drugiej połowie października (18-21 X) odwiedził Polskę jeden z trzech najsłynniejszych filipińskich logurów - JOSE SEGUNDO. Wraz z Mauro Ambatem i Davidem Oligane należy on do czołówki filipińskich uzdrawiaczy przeprowadzających tzw. bezkrwawe operacje.

Wytropił go wszędobylski krakowski fotoreporter Zbigniew Latała. Poznał Jose Segundo parę lat temu na Światowym Kongresie Healingu w Bazylei i zaprosił do Centrum Kultury w Nowej Hucie. Słynny Filipińczyk był w sobotę gościem na kursie bioterapii prowadzonym przez Jerzego Strączyńskiego, a w niedzielę przyjął 20 pacjentów i udzielił wywiadu krakowskiej telewizji.

Trzeba przyznać, że Jose Segundo, o którego pomoc zabiegają chorzy z całego świata, jest osobą bardzo skromną i ciepłą. Cierpliwie i rzeczowo tłumaczył krakowskim adeptom bioterapii, że siłę, moc i dar uzdrawiania czerpie od Chrystusa oraz z wiary w potęgę Boga. Dzielił się z nimi tajnikami swojej wiedzy. Zapytany, czy każdemu może pomóc, odpowiedział: "nie".

Najpierw patrzy w aurę, którą narysował na tablicy (widać ją na zamieszczonym zdjęciu), potem zadaje jej mentalne pytanie, czy może pomóc, i gdy dostanie pozytywną odpowiedź od aury chorego, wie, że może przez nią przejść i zrobić operację.

Z kolei na pytanie, czy może pomóc sobie samemu, odpowiedział, że to jest najtrudniejsze i dlatego, jeśli zdarzają mu się jakieś problemy ze zdrowiem - a jest przecież tylko człowiekiem - zwraca się o pomoc do kolegi.

Jose Segundo demonstruje swoją technikęChociaż na co dzień wykonuje swoje operacje bez świadków, dla przyszłych polskich uzdrowicieli zrobił wyjątek i zgodził się dokonać zabiegu przy 20 osobach. Wybrano osobę zdiagnozowaną medycznie (badanie USG stwierdziło mięśniaki).

 Uzdrowiciel położył kobietę na wcześniej przygotowanym stole. Poprosił, by odsłoniła pępek i dół brzucha. Obserwatorów odsunął na odległość około półtora metra i odmówił ze wszystkimi krótką modlitwę.

W czasie tej chwili skupienia co wrażliwsi obserwatorzy odczuli obecność nie znanych sobie, silnych Energii. Wbrew oczekiwaniom, Filipińczyk nie wpadł w trans. Zdjął tylko marynarkę (na ręku miał zegarek, na palcu duży sygnet) i zdecydowanym krokiem podszedł do leżącej na stole kobiety. Poprosił o przygotowaną wcześniej miskę z ciepłą wodą i waciki. Kilka z nich zmoczył i, skoncentrowawszy się mocno, z lekkim namaszczeniem przemył tę część brzucha na której miała nastąpić „bezkrwawa operacja". Było to, jak wyjaśnił zebranym, symboliczne oczyszczenie karmiczne.

Niemal niezauważalnie wszedł w trans il zaczął wykonywać rytualne gesty. Jego ruchy stały się płynne, pewne, szybkie. Obserwatorzy przestali dla niego istnieć. Była tylko pacjentka, wspomagające go Energie i On.

Poniżej pępka ułożył koło ze zmoczonych wacików. Jedną ręką lekko ścisnął brzuch, tak że skóra się odrobinę wypiętrzyła, a drugą, ze sztywno wyprostowanymi palcami, zataczał spiralne ruchy, raz w prawo, raz w lewo. W pewnym momencie ci, którzy postrzegają aurę, zobaczyli, że dłoń Filipińczyka przeszła przez aurę chorej i wtedy powłoki brzuszne jakby się rozstąpiły (co do tego wszyscy byli zgodni), a ręka Jose „weszła" w głąb ciała. Ruchy healera były szybkie. Wtem dał się słyszeć lekki trzask, jakby pękającej powłoki, i nastąpił jednorazowy, mocny wytrysk krwi na stoły, biurka...

Jose Segundo wykonał jeszcze dwa szybkie ruchy i podniósł rękę do góry. W palcach trzymał malutki strzępek przypominający kawałek tkanki. Pokazał go wszystkim i wrzucił do miski z wodą. Tworzącymi koło wacikami przetarł brzuch pacjentki. Wata zabarwiła się na czerwono. Następnie wziął kilka kawałków waty i w ciągu paru sekund pościerał krew ze sprzętów i podłogi.

Jerzy Strączyński i Jose SegundoKobieta nadal leżała nieruchomo. Segundo jedną ręką dotknął jej ciemienia, drugą położył na czole i wymawiając wyraźnie imię Jezusa, uderzył ją lekko środkiem dłoni w czoło i uniósł do pozycji siedzącej. Na nagim brzuchu pacjentki widać było zaczerwienienie i grubą pręgę.

- Teraz wstaniesz - powiedział uzdrowiciel i lekko oszołomiona kobieta zeszła ze stołu. Jak potem opowiadała, dopiero w chwili, kiedy poczuła dłoń Filipińczyka na swoim czole, wróciła jej świadomość. Pamiętała tylko modlitwę przed zabiegiem, nic więcej.

Jose Segundo podkreśla, że jego uzdrawianie jest natury duchowej, że to nie on, tylko energia Jezusa działa - niezależnie od tego, czy dokonuje „operacji chirurgicznej", czy uzdrawia bezoperacyjnle.

W niedzielę przeprowadzał inne zabiegi - mające wpływ na serce, kręgosłup, na stawy biodrowe, oczy. Nie zawsze lała się krew i nie; zawsze towarzyszył temu trzask. Można było natomiast na własne oczy zobaczyć, że usunął kobiecie narośl na kręgosłupie. Po jego zabiegu zniknęło także z piersi jednej z pacjentek wyraźne zgrubienie mastopatyczne.

Wszyscy pacjenci twierdzili, że czują się lepiej, a czy mięśniaki i guzy zniknęły - potwierdzą wyniki badań USG, o których poinformujemy naszych Czytelników.

Wśród uczestników kursu bioterapii - a kilku z nich ma wykształcenie medyczne - kontrowersje wzbudził ów trzask i wytrysk krwi podczas pierwszej operacji oraz, wyjęty z brzucha pacjentki „strzępek".

Jose Segundo wytłumaczył, że czasem jest to rzeczywiście chora tkanka, a czasem zmaterializowany atrybut choroby. To nie oszustwo, lecz stosowana od dawna przez Filipińczyków technika operacji z atrybutem, która pomaga pacjentom uwierzyć w uzdrowienie i tym samym zapobiega nawrotom choroby. Jose Segundo przyjedzie do Polski po raz kolejny w maju 1997 roku na majowy Krakowski Festiwal Ezoteryczny organizowany przez Centrum Kultury w Nowej Hucie.

ADAM FILIPOWICZ. "Gwiazdy Mówią" 11.1996r.

 

Najlepsi bioterapeuci - Jerzy Strączyński

W SŁABOŚCI SIŁA

Jerzy Strączyński w domuKiedy przesłuchiwałam taśmę z wywiadem przeprowadzonym z Jerzym Strączyńskim, przyjaciółka, która akurat wpadła na parę dni, pitrasiła coś w kuchni. Raja Joga, Światowy Uniwersytet Duchowy Brahma Kumaris, medytacje, murli, dadi... — płynęły słowa... Z kuchni dobiegały smakowite zapachy. Codzienność mieszała się z egzotyką, wzniosłością, wyższymi stanami świadomości. W momencie, kiedy mój rozmówca sprowokowany przewrotnym pytaniem zaczął mówić o uwalnianiu się od myślowej i fizycznej negatywności, od lęków, niepokojów i strachów, jakie trapią współczesnego homo sapiens, zarejestrowałam, że w kuchni przestało bulgotać, pyrczeć. Zamilkło jakby wszystko, łącznie z podśpiewywaniem mojej przyjaciółki.

- Zrób to głośniej. Możesz? - dobiegł mnie proszący głos.

Toteż nie zdziwiłam się, gdy powiedziała wprost, kiedy szłam autoryzować wywiad: Zabierz mnie. Wiem, czuję to.

TEN CZŁOWIEK Ml POMOŻE

Na pewno mi pomoże! - Od dłuższego czasu cierpiała na silną nerwicę, nie mogła się uporać z lękami...
Nawet nie zauważyłam, jak to się stało, że jogin i bioterapeuta zarazem, przestał śledzić wraz ze mną linijki tekstu, a zaczął rozmawiać z Wandą. Po jej twarzy płynęły strużki łez. Wycierała je serwetką i słuchała z uwagą spokojnego, wyciszającego głosu:

- Proszę sobie wyobrazić zieleń. Las. Jodły, sosny, świerki. Widzi pani szyszki? Wciąga pani to aromatyczne powietrze. - Zauważyłam jak mojej przyjaciółce drgają nozdrza, podnosi i opuszcza się klatka piersiowa, leciutko drżą przymknięte powieki. - A teraz proszę sobie wyobrazić czyste, górskie strumyczki. Krystaliczna woda ześlizguje się po kamieniach... Obmywa panią Ta energia płynie. Wlewa się w panią... A teraz powolutku proszę otworzyć oczy. Wracamy do rzeczywistości. Proszę rozejrzeć się-po tej kawiarni. Ci ludzie dookoła nie potrafią tego co pani. Nie mają takiej wyobraźni. A pani ma umie-jątność bardzo cenną. Natychmiast potrafi wejść w to, o czym pomyśli. Ta wrażliwość, a raczej nadwrażliwość, która wpływała na panią tak negatywnie, od tej chwili będzie pani atutem.

ZE SŁABOŚCI ROBIMY SIŁĘ

To jest szalenie proste i naturalne. Korzystajmy z tego, co mamy w sobie.
Jesteśmy częścią przyrody. Czerpiemy z tego, z czym mamy bezpośredni kontakt. To jest najprostsza i najbardziej skuteczna metoda. Kiedy przychodzi moment słabości, proszę sobie wyobrazić silne drzewo, albo góry. Przenieść się tam myślami. Naładować siłą mocnych skał czy drzewa, Podziękować i wrócić do rzeczywistości. Wiedza i umiejętność korzystania z niej prowadzi do przezwyciężenia negatywności. l koniecznie trzeba polubić siebie. Zaakceptować. Wyciągnąć na wierzch jak nitka po nitce pozytywne cechy, talenty, l z tego budować nową jakość. Proszę spojrzeć na swoje nogi! Mogłyby śmiało konkurować z nogami Marteny Dietrich. Dziewczyno! Takie nogi i taka wyobraźnia!
Wanda rozpromieniła się. Otrzepała jak z kropel deszczu. Uniosła wysoko głowę i z figlarnym uśmiechem potoczyła wzrokiem po sali, a my wróciliśmy do autoryzacji.

Udało mi się namówić Jerzego Strączyńskiego na kolejną rozmowę. Wprosiłam się w dniu jego przyjęć w „Biopolu", by „podpatrzeć" jak pracuje ze swymi pacjentami. Przejrzałam jego teczkę udokumentowanych uzdrowień.
Od paru lat działa jako profesjonalny bioterapeuta. Przyjmuje raz na dwa tygodnie

TYLKO W „BIOPOLU"

Nie chce praktykować częściej, mimo próśb i nalegań. Uprawia jeszcze jeden zawód, ale przede wszystkim chce mieć jak najwięcej czasu na rozwój własny. Od początku wychodził z założenia, że najpierw trzeba pracować nad sobą dość dokładnie, a później dopiero pomagać innym.'- Gdybym zamknął się tylko w leczeniu, to przestałbym się rozwijać duchowo. A tego nikt inny za mnie nie zrobi - mówi, jakby się usprawiedliwiając.

Nie specjalizuje się w leczeniu wybranych schorzeń. Uważa bowiem, iż każda specjalizacja w jednym kierunku rozwija, a w innych ogranicza. To normalne, że człowiek podświadomie unika czegoś, w czym czuje się słabszy. Ale to wynika tylko ze swego rodzaju niewiedzy. Bioterapeuci — w tym on również - nie potrafią się znaleźć w pewnych strukturach energetycznych, jeśli chodzi o niektóre jednostki chorobowe, stąd może mniejsze efekty. Ale przecież nie zdarza się tak, że zawsze osiąga się pozytywne rezultaty. Jeżeli bioterapia bywa skuteczna w 50%, jeżeli pomaga w jakimkolwiek procencie, kiedy medycyna konwencjonalna zawodzi, to i tak bardzo dużo.

Bioterapeuta uruchamia pewne procesy. Przede wszystkim samoregenerujące czy też samoregulujące. Wspomaga je energetycznie. Jeżeli jednak to uzupełnienie energii nie zostanie przetworzone przez pacjenta, jeżeli nie zajdzie proces współdziałania, to efekty będą krótkotrwałe. Wiadomo, że w organizmie ludzkim są kanały energetyczne. Medycyna chińska nazwała je przed wiekami meridianami albo południkami i dokładnie rozrysowała. Wtedy nie wgłębiano się w struktury fizjologiczne, nawet nie wiedziano, gdzie jakie organy się znajdują. Stosowano natomiast działanie na poszczególne meridiany, aby uporządkować zakłócony przepływ energii. Jeżeli organizm to przyjął, to się wyregulował...

- No dobrze, nie daję za wygraną. - A nerwice? Jak choćby moja przyjaciółka, która rzeczywiście doszła do siebie po tym jednym spotkaniu i odstawiła leki psychotropowe? Zresztą przyznała mi się, że kiedy pracowaliśmy nad tekstem o Rają Jodze, ona intensywnie myślała: musisz mi pomóc, musisz mi pomóc!
Rzeczywiście, to było niezwykle intensywne.

WOŁANIE O RATUNEK

Musiałem na nie odpowiedzieć.
Nie pytam w jaki sposób usłyszał, dostrzegł to S.O.S. mojej przyjaciółki, gdyż z poprzedniej rozmowy na temat jogi, rozwoju duchowego i wyższych stanów świadomości, wynikało, że odbiera takie sygnały czy też odczytuje ludzkie myśli tak, jak przeciętny człowiek odbiera np. obraz telewizyjny.
Tłumaczy mi cierpliwie, że tak jak istnieje model fizyczny człowieka, tak istnieje również jego odpowiednik, nazwijmy to duchowy, jak jest kod genetyczny, tak samo jest kod mentalny. Współczesny człowiek z trudem dostosowuje się do szaleńczego tempa życia. Zostają rozchwiane jego struktury duchowe... Stąd nerwice, kołatanie serca. Rozmaite bóle i dolegliwości mają przeważnie swoje podłoże w sferze psychosomatycznej... Jeżeli do tego dojdzie rozchwianie psychiczne, to nie pomoże tylko działanie na centralny układ nerwowy. Trzeba wejść jakby na drugi poziom. W takich przypadkach Jerzy Strączyński stosuje sposoby zbliżone do uzdrawiania duchowego.

Często, oprócz symptomów choroby bioterapeuta może odczuć energetycznie jakby fantom czy ducha choroby. Wyraźnie bywa wyczuwalna energetyczna struktura lęku wewnątrz człowieka. Czasami przybiera postać negatywnych obrazów. Powstają wówczas myślokształty lękowe.

Zwłaszcza strach, lęk... mają swoje wyraźne myślokształty.. Trzeba je jakby wyciągnąć lub wypchnąć z psychiki chorego i na to miejsce

WPROWADZIĆ POZYTYWNĄ ENERGIĘ

Jeżeli jest w czymś silny, to należy to wykorzystać, wypełnić tym, to oczyszczone miejsce.
Tu istotną rolę odgrywa rozmowa. Strączyński często stosuje elementy hipnozy, z tym, że pacjent przez cały czas jest świadomy, nie wpada w tak zwany sen hipnotyczny. Następuje w tym czasie oczyszczanie, wyrzucanie negatywności i porządkowanie energii na wyższych poziomach; w sferze astralno-mentalnej. Chory dostaje sygnał do podświadomości i nawet jeśli tego nie rozumie czy nie dostrzega jego świadomość, to i tak następuje pewne wyprostowanie energetyczne. To przynosi lepsze efekty niż działanie na chory organ. Poza tym w czasie rozmowy, pracując równocześnie na wyższych poziomach duchowych Jerzy Strączyński wyjaśnia pacjentowi jak powinien żyć, i jak podchodzić do stresujących go sytuacji czy ludzi.
Od roku terapeuta obserwuje, że wśród schorzeń dominują nerwice bądź dolegliwości spowodowane stresogennymi sytuacjami. Ludzie nie radzą sobie z naporem zdarzeń życiowych i następuje rozchwianie ich ośrodków psychofizycznych. Większość niedomagań ma swoje podłoże w niedostosowaniu się do sytuacji...

Pytam o choroby psychiczne. Idę dalej. Podejmuję temat tzw. „opętań". Rozmowa na chwilę utyka. Wreszcie słyszę:
- Spotkałem się we Francji, konkretnie w Bretanii z człowiekiem, który jest egzorcystą i zajmuje się tym, z cichym przyzwoleniem Kościoła. Robi rzeczy podobne do egzorcyzmów. Widziałem, że w widu przypadkach miał dobre efekty. Czy to nie wróci jednak po roku, dwóch czy nawet pięciu, tego nie wiem. Ale byłem świadkiem udanych działań i trudno je negować...

We Francji nasz bioterapeuta ma grono przyjaciół, którzy organizują mu spotkania z ludźmi pragnącymi poznać, co to jest bioterapia - w sensie teoretycznym i praktycznym. Pokazuje im techniki bioterapeutyczne i energetyzujące. Uczy i leczy. Od paru lat wyjeżdża tam kilka razy do roku.

W kraju prowadzi wespół z Andrzejem Lisiakiem warszataty dla zaawansowanych bioterapeutów i pomaga chorym wracać do zdrowia Lęki, nerwice, porażenia dziecięce i wiele, wiele ludzkich nieszczęść i bied... Z niektórych wyzwolił swoich podopiecznych zupełnie, z innych częściowo.

W dokumentacji są przypadki ocierające się o cud. Ot, choćby siedmioletnia Małgosia z porażeniem dziecięcym. W czasie akcji charytatywnej spojrzał po sali i zobaczył, że jej może pomóc, a innym mimo najlepszych chęci, wiedzy i umiejętności - niewiele. W czasie pierwszego zabiegu powiedział dziewczynce:

ZOSTAW KULE l PRZEJDŹ!

Dziewczynka po raz pierwszy w życiu przeszła kilka metrów bez kuł.. Po trzech kolejnych seansach nastąpiła wyraźna poprawa w zakresie utrzymywania pionizacji i równowagi.

Największym jednak zaskoczeniem była dla mnie bogata dokumentacja szpitalna i poszpitalna 17 letniej dziewczyny, która po wypadku samochodowym miała stłuczenie mózgu i pnia mózgu. Lekarze nie dawali żadnych szans. Chora nie mówiła, nie widziała, nie słyszała. Czasami wydawała dzikie, nie składne okrzyki. Ręce i nogi miała przywiązane, bo gryzła je do krwi. Gorączka ponad 40°C. Czynności nerwowe zanikły...
Wówczas wujek chorej pracujący w tym samym budynku, gdzie mieściła się siedziba i gabinety „Biobola" zwrócił się o pomoc do Jerzego Strączyńskiego.

Terapeuta tym razem przede wszystkim wykorzystał znajomość technik uzdrawiania duchowego. Po pierwszym zabiegu temperatura spadła do 38°C Co tydzień jeździł do szpitala poza Warszawę. Po żmudnej, systematycznej pracy technikami duchowymi i bioterapeutycznymi po dwóch miesiącach chora zaczęła wypowiadać pierwsze słowa...
— Jeśli chory nie ma świadomości - mówi ten niezwykle skromny człowiek, z wykształcenia historyk - to ciało duchowe znajduje się jakby nad nim. Uzdrawianie polega wówczas na tym, aby doprowadzić do zespolenia powiązania duszy z ciałem. Nie można jednak tego robić wbrew woli tej duszy. Trzeba przebić się w wyższe stany świadomości i zapytać duszę czy ona chce wrócić... Ta akurat chciała.

 W dokumentacji znajduje się prócz opisów lekarskich oświadczenie ojca dziewczyny... „po pięciu wizytach u córki (...) nastąpiła duża poprawa. Ustąpił całkowity paraliż. (...) Córka wykonuje proste polecenia. Nadmieniam, że lekarze w szpitalu nie dawali żadnych nadziei na przeżycie córki. Jesteśmy serdecznie wdzięczni za bezinteresowną opiekę panu .Strączyńskiemu."
Takich podziękowań jest wiele. Ogromna praca włożona w rozwój duchowy pozwala Jerzemu Strączyńskiemu - zgodnie z praktyką Rają Yogi pomagać innym. Czasem jest to uwolnienie od uporczywego nerwobólu, kamieni żółciowych bądź lęków i koszmarów, a niekiedy dosłownie wyrwanie ze szponów śmierci.

BERENIKA OPALIŃSKA. "Moje Zdrowie" 10.1992r.

 

"Lista obecności uzdrowicieli"

Jerzy Strączyński
zawraca z drugiego brzegu

 

Zabieg Energoterapeutyczny"Przyjechałam do Warszawy, aby zrobić badania tarczycy. Po wykonaniu tomografii okazało się, że mam raka płuc z przerzutami. Nie można było już przeprowadzić operacji, chemioterapii czy naświetlań. Czułam się źle, byłam osłabiona, miałam duszności. Kilka dni później poznałam pana Strączyńskiego. Dzień ten zapamiętam do końca życia. Już pierwszy przeprowadzony przez niego zabieg przyniósł mi wielką ulgę. Kolejne pomogły mi tak, że obecnie mijają trzy miesiące od postawienia diagnozy, a ja żyję, nie chudnę, nic mnie nie boli, oddycham lżej. Jestem mu za to ogromnie wdzięczna. To wspaniały, serdeczny człowiek."
Liliana Myca

"Mój syn Jakub ma nieprawidłową gęstość kości,
wynikiem czego jest m.in. narośl kostna na nodze. Na przełomie 1995 i 1996 roku wiele razy spotykaliśmy się z panem Strączyńskim. Na jesieni 1996 roku po dwukrotnym prześwietleniu stwierdzono, że narośl się zmniejszyła, poprawie uległa też gęstość układu kostnego. Dziecko po spotkaniach z panem Strączyńskim wyraźnie się wyciszyło (przedtem było znerwicowane, nadpobudliwe) i zaczęto się lepiej uczyć."
Grażyna

To wybrane na chybił trafił wpisy do książki podziękowań w warszawskim Zakładzie Doskonalenia Zawodowego, gdzie Jerzy Strączyński prowadzi kursy bioterapii oraz przyjmuje chorych. Przez dłuższy czas towarzyszył mu sceptyczny lekarz medycyny, Sławomir Kościuk.
- Dlaczego zainteresował się pan bioterapią? -spytałam młodego lekarza.
- Chciałem udowodnić, że to oszustwo, Moi rodzice, którzy przychodzili do Jerzego Strączyńskiego, przekonywali mnie, świeżo upieczonego lekarza, że tam, gdzie nie pomogły leki, zadziałała skutecznie bioenergia. Pukałem się w czoło, ale ponieważ mam rozszczep kręgosłupa i ból dokuczał mi bez przerwy, dałem się matce zaprowadzić do uzdrowiciela. Po pierwszym seansie poczułem ogromną ulgę, a potem... przez wiele miesięcy pomagałem Strączyńskiemu jako lekarz towarzyszący.

Zabieg BioenergoterapeutycznyTeraz wysyłam do niego moich pacjentów z pogotowia, zwłaszcza tych z bólami reumatycznymi, ze zwyrodnieniami kręgosłupa. Sam też skończyłem kurs bioterapii, co zupełnie zmieniło moje życie. Zawsze zdumiewało mnie tzw., zdejmowanie bólu, zwłaszcza w przypadku starszych osób, które właściwie wszystko już boli. Bioterapia w wykonaniu osób o rzeczywistych predyspozycjach i dobrym przygotowaniu może doskonale wspierać medycynę, Najbardziej zaskoczył mnie przypadek kobiety chorej na astmę. Przez 25 lat nie miała odruchu kaszlowego, i a po 5 minutach oddziaływania Jerzego Strączyńskiego zaczęła normalnie kaszleć.

Obserwowałem, analizowałem badania, które dowodziły, że po oddziaływaniu bioterapeutycznym znikały mięśniaki, guzki w piersiach, cysty, mijało moczenie nocne, kłopoty z koncentracją, nerwice. Po raz pierwszy też zetknąłem się z czymś, co można w dużym uproszczeniu nazwać egzorcyzmami, Do Jerzego Strączyńskiego przyszła kobieta, która twierdziła, że od dwóch lat ma kamień w brzuchu. Na ręku miała skórzany rzemyk, który podarował jej osobisty guru. Kiedy Jerzy Strączyński zaczął z nią pracować, rzucała się, wykrzywiała twarz, wrzeszczała. Po kilku minutach ucichła, uspokoiła się, a na pożegnanie rozstała się z owym rzemykiem i oznajmiła, że nie czuje już żadnego kamienia w brzuchu,

Takich przypadków Jerzy Strączyński miał sporo. Wiele razy uwalniał dorosłych i dzieci od obcych bytów. Sama miałam okazję obserwować jego działania uwalniające w czasie głośnego incydentu w szpitalu czerniakowskim parę lat temu.
Bioenergoterapeuta widzi rozmaite sytuacje i obrazy przy osobie, która się do niego zgłasza po pomoc, nieraz zaskakuje ludzi informacjami o stanie zdrowia ich bliskich czy o kłopotach rodzinnych.

Na przykład przychodzi do niego kobieta zupełnie wyczerpana, u schyłku życia. Ciągle boli ją serce, nie ma na nic siły, a bioterapeuta widzi, że to mąż „karmi się" jej energią. Uzdrowiciel bardzo delikatnie proponuje, aby przyprowadziła do niego swojego męża, podpowiada, jak mu pomóc, a siebie chronić. Bywa tez, że energią żywych posilają się umarli. Pewna pani po śmierci męża marniała z dnia na dzień, robiła się coraz słabsza, chociaż obiektywnej przyczyny takiego stanu rzeczy nie było. Potem okazało się, że zmarły maż „bywa w domu". Żona czasem go słyszy, czasem widzi, i w tym przypadku udało się pomóc.

Jerzy Strączyński chętnie pracuje z dziećmiJerzy Strączyński każdy przypadek traktuje z jednakową uwagą. Czy to będzie dziecko, które się zacina, moczy lub cierpi na silną nerwicę, czy staruszka, której "ból chodzi po kościach", czy narkoman, który oznajmia od progu, że „jest linią prostą" i nie powie więcej ani słowa, czy dziewczyna cierpiąca na anoreksję, która po 4 wizytach zaczęła jeść.

Pan Jurek lubi pracować z dziećmi.

Według mnie największym sukcesem bioenergoterapeuty było uzdrowienie siedemnastoletniej Kasi, która po wypadku samochodowym miała stłuczenie mózgu i pnia mózgu. Dziewczynka nie widziała, nie słyszała, nie mówiła. Po dwóch miesiącach żmudnej pracy Strączyńskiego (raz w tygodniu jeździł pod Siedlce), po użyciu technik duchowych i bioterapeutycznych dziewczyna zaczęta wypowiadać pierwsze słowa. Dzisiaj, chociaż korzysta z wózka inwalidzkiego, Katarzyna potrafi się śmiać, pisać. Słucha radia. Myśli o dokończeniu zaocznie szkoły średniej i jest bardzo dumna z tego, że potrafi się poruszać bez pomocy innych, a nawet opracowała własną technikę przemieszczania się po domu. Kiedy złożyłam jej wizytę, trudno mi było uwierzyć, że to ta sama osoba, której dokumentację szpitalną miałam kiedyś w rękach. Lekarze nie dawali jej szans na przeżycie.

ANNA GŁOGOWSKA. "Gwiazdy Mówią" 05.1998r.

 

Medycyna Energetyczna

Jerzy Strączyński Zakład Doskonalenia Zawodowego nie przypadkowo znalazł sobie siedzibę w sąsiedztwie uroczego Starego Miasta w Warszawie. Właśnie tam, w atmosferze zadumy nad przemijaniem znajduje się gabinet bioterapii, gdzie przyjmuje chorych i kształci przyszłe kadry medycyny niekonwencjonalnej wyjątkowy uzdrowiciel i pedagog, Jerzy Strączyński.

Legendarny terapeuta - zgodnie z opinią lekarzy i pacjentów - jest nie tylko bardzo skuteczny, ale również ciepły, życzliwy i uczynny. Wielokrotnie pomaga ludziom bez żadnych opłat. Czasami dojeżdża do szpitala lub domu chorego, a osoby z zagranicy lub przybywające z daleka przyjmuje u siebie w domu. Dla wszystkich ma zawsze dużo czasu. Porozmawia, wesprze, doradzi. Spotkanie trwa często nawet pół godziny, dzięki czemu nikt nie odnosi wrażenia, że znalazł się na taśmie produkcyjnej. Pogodne usposobienie mistrza, spokojny rytm pracy i płynność ruchów jego rąk, jakby muskających z daleka ciało pacjenta świadczą o wielkiej biegłości i doświadczeniu w tym zawodzie.

- To zastanawiające - mówi lekarz medycyny Sławomir Kościuk, który prawie dwa lata asystował przy jego zabiegach.
- Chorzy ludzie zawsze wychodzili z jego gabinetu mniej udręczeni chorobą, bardziej radośni i podniesieni na duchu. Teoretycznie, miałem go wspierać -wspomina lekarz - ale w praktyce często przecierałem ze zdumienia oczy, będąc świadkiem niezwykłych uzdrowień. Nie, nikomu nie odrastały kończyny, ale widziałem pacjentkę, która strasznie cierpiała od 20 lat. Od dziecka nie potrafiła kaszleć, na skutek czego każda infekcja stanowiła poważny problem. Medycyna akademicka, którą i ja reprezentuję, była bezradna. A tu, po minutowym zabiegu, zaczęła kaszleć. Naturalne prawa fizjologii zostały przywrócone. Inny przykład. Wobec zaburzeń błędnika medycyna akademicka jest przeważnie bezsilna, a jednorazowy zabieg pana Strączyńskiego przywrócił jego prawidłowe funkcjonowanie. Opóźnienia w rozwoju mowy u dzieci, zaburzenia miesiączki, mięśniaki, torbiele, typowe dolegliwości bólowe (stawy, reumatyzm, migreny), nerwice i stany lękowe ustępowały bez śladu. Takie są fakty, a z faktami trudno dyskutować, chociaż wiedza, jaką wyniosłem ze studiów, nie daje racjonalnego wytłumaczenia tego zjawiska. Szkoda.

- Wykształcony bioterapeuta doskonale rozumie, czym jest komplementarność w medycynie - on zawsze traktuje swoje zabiegi jako metody wspomagające medycynę akademicką. Dba, aby jego pacjenci nic rezygnowali z tradycyjnych metod diagnozy i terapii, które ja przecież reprezentowałem. Jego umiejętność współpracy z lekarzem oraz znajomość medycyny akademickiej i medycyny naturalnej Dalekiego Wschodu mile mnie zaskoczyła. Wszystko stało się jasne, kiedy dowiedziałem się, że jest wykładowcą „medycyny naturalnej" w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Bydgoszczy - wspomina okres swojej współpracy doktor Sławomir Kościuk. - I jeszcze jedna bardzo istotna rzecz: posiada dobrze udokumentowane wyniki badań i potwierdzony medycznie opis przypadków swoich uzdrowień.

Jerzy Strączyński w pracy posługuje się wieloma technikami z zakresu energetyki, healingu duchowego, psychoterapii i niektórych technik manualnych. - Właściwie kojarząc metody osiąga się lepszy rezultat - cierpliwie tłumaczy pacjentom. Chce w ten sposób jeszcze bardziej uaktywniać system samoobrony chorego.

Potrafi sam zlokalizować zaburzenia energetyczne chorego i wybrać skuteczną terapię. Dzieli ja na dwie fazy: wstępna obejmuje diagnozę energetyczną, uśmierzenie dolegliwości i zablokowanie dalszego rozwoju choroby. Faza terapii zasadniczej to dotarcie do źródła choroby i jej usunięcie. Trzeba wówczas pracować na subtelnych planach energii aury lub planach duchowych bytu człowieka. Ma to miejsce wówczas, gdy mówimy o podłożu „karmicznym". - Często - mówi Strączyński - przyczyna wielu dolegliwości tkwi w naszej psychice, w naszych uwarunkowaniach, emocjach, najogólniej - psychosomatyce. W czasie wizualizacji widać, w jakich stresach lub długotrwałych emocjach przebywał człowiek.
Zabiegi Jerzego Strączyńskiego zasadniczo różnią się od znanych standardów bioterapii. Rzadko dotyka chorego miejsca. Przeważnie oddziaływuje z pewnej odległości, a jednak pacjenci dokładnie odczuwają przepływ energii z jego rąk, która bez przeszkód penetruje ich ciała, dochodząc do miejsc wymagających energetycznego wsparcia.

Często wystarcza spojrzenie - w czasie „leczenia wzrokiem". Pozornie, przypomina to klasyczne rzucanie uroków - na podobne skojarzenie uśmiechnął się pogodnie i odparł, że od pewnego czasu oddziaływuje wyłącznie na poziomie mentalnym, w obszarze tzw. fantomowym, gdzie organy, narządy i fizjologia właśnie taki mają wymiar. Czasami jest to jedyna skuteczna metoda, a ponadto można ją stosować na odległość.

W rejestrze spisów jego wdzięcznych pacjentów znalazłem wiele potwierdzeń udanych oddziaływań na odległość.

- Wielu moich pacjentów mieszka w odległych miejscowościach, inni za granicą, dlatego nie zawsze mogą przyjechać. Dzwonią, a ja im pomagam - mówi uśmiechając się.

Jeszcze raz sięgam do rejestru uzdrowień, aby wybrać ciekawsze przypadki. Dwa bardzo podobne: 17-letnia dziewczyna i 32-Ietni mężczyzna. Szpital w Łukowie i w Siedlacach. Oboje po wypadku samochodowym. Nieprzytomni z podejrzeniem stłuczenia pnia mózgu. Lekarze dawali minimalne szanse przeżycia. Po paru wizytach pana Strączyńskiego w szpitalu odzyskali świadomość, mowę i pamięć.

Pani Anna S. z Legnicy cierpiąca od 2 lat na nieustanny bardzo silny ból głowy. Lekarze byli bezradni, drobiazgowe badania niczego nie wskazywały. Jak sama pisze, wyszła z gabinetu z uczuciem, „jakby czegoś mi brakowało", bez najmniejszego bólu.

Pani Ewa S. z Warszawy zgłosiła się z 4-miesięczną córeczką, która od 2. miesiąca życia nie mogła się wypróżnić. Leczenie farmakologiczne i pobyt w szpitalu nie dał efektu. Groziła natychmiastowa operacja. Po trzech wizytach dolegliwości minęły.

Starsza pani, której zniknęły torbielaki, a planowana operacja kręgosłupa nie odbyła się, gdyż niedowład nogi ustąpił.

Popularna piosenkarka, gwiazda polskiej estrady strasznie cierpiała, na skutek wstawienia w Szwecji porcelanowych implantów. Łykane garściami proszki przeciwbólowe doprowadziły ją do ciężkiej nerwicy i kuracji w Klinice Nerwic. Tam dowiedziała się o uzdrowicielu, który wyprowadził na prostą wielu nieszczęśników, a był nim pan Strączyński. Przyszła na wizytę bez większych nadziei. Po kilku zabiegach dolegliwości ustąpiły, nerwica także. W tym przypadku stosowana była łagodna hipnoterapia.

Podobnych, spektakularnych przypadków jest wiele w dorobku Jerzego Strączyńskiego. Nie sposób ich nawet wymienić.

Jak sam mówi, lubi pracować z dziećmi i młodzieżą, i to z wzajemnością. Nerwice i nadpobudliwość dzieci i dorosłych, to jego specjalność. Wówczas posługuje się psychoterapią, często wprowadzając pacjentów w stan odprężenia i głębokiego relaksu. Bardzo dobrze radzi sobie z bólami migrenowymi, reumatycznymi, kręgosłupa, stanami zapalnymi, pomaga przy wszelkiego typu schorzeniach. Ma przy tym świadomość i mówi to swoim pacjentom, że bioterapia nie jest w stanie zawsze i wszystkim pomóc.

Wieloletnie rozmyślania, medytacje i obserwacje umożliwiły mu stworzenie własnej filozofii zdrowia i choroby, jak również uzdrawiania. To, co robi, stara się określić mianem medycyny energetycznej i jest propagatorem wprowadzenia tego pojęcia w obieg naukowy.

Kiedy pytam o początki jego działania, uśmiecha się i mówi: - Miałem wiele szczęścia spotykając na swej drodze, w połowie lat 80-tych, Andrzeja Lisiaka, doskonałego uzdrowiciela i jogina. To on przez wiele lat wprowadzał mnie w tajniki bioterapii, energii i subtelny świat duchowy. Moje dwukrotne pobyty w hinduskich aśramach bez jego pomocy nie byłyby możliwe. Udzielił mi nieocenionego wsparcia. Wiele się od niego nauczyłem.

- W tym czasie robiłem doktorat z historii sztuki u prof. Świechowskiego na Wydziale Architektury Politechniki Wrocławskiej. Po namyśle wybrałem jednak „wiedzę tajemną" skłaniając się bardziej w kierunku zagłębiania zagadnień ezoterycznych, filozofii Dalekiego Wschodu, medycyny naturalnej i energetycznej. Później współtworzyłem PSB „BIOPOL” w Warszawie i przez wiele lal pełniłem funkcję V-ce Prezesa Zarządu. Poznałem tam wielu wybitnych bioterapeutów, uczyłem się dalej, ale też prowadziłem kursy bioterapii.

W „Biopolu" wyróżniono mnie tytułem „Bioterapeuty Dyplomowanego". Poddałem się z pomyślnym skutkiem weryfikacji w zakresie bioterapii w Izbie Rzemieślniczej w Krakowie. Obecnie działam w „Polskim Zrzeszeniu Bioterapeutów Dyplomowanych", pełniąc funkcję V-ce Przewodniczącego Zarządu.

Od wielu lat Jerzy Strączyński prowadzi kursy bioterapii w Warszawie i Krakowie. Cieszą się bardzo dobrą renomą i wielką popularnością. Jak twierdzą jego słuchacze, program zajęć obejmuje nie tylko bioterapię, ale również wiadomości z zakresu psychologii, starożytnych systemów filozoficzno-religijnych, technik medytacyjnych, relaksację oraz wiele godzin zajęć praktycznych. Gościem jego kursu w Krakowie był sam Jose Segundo.

Jego przygotowanie zawodowe wyniesione z pracy ze studentami na uczelni, daje wyjątkowe możliwości kształcenia w tym trudnym zawodzie. Swoją wiedzę i zdobyte umiejętności przekazuje prowadząc zajęcia z technik medytacyjno-jogistycznych.

Jest autorem wielu artykułów z zakresu bioterapii, propagując filozofię Dalekiego Wschodu, szczególnie buddyzmu tybetańskiego. Sam praktykuje jeden z jego nurtów, a za swojego nauczyciela uważa tybetańskiego mistrza Dzogczen - Tenzina Wangyala Rimpocze.

Kiedy zapytałem, skąd taka fascynacja Tybetem, odparł krótko: - To nie fascynacja. Fascynacja skończyła się w 1993 roku, kiedy przez parę dni uczestniczyłem w obsłudze wizyty Jego Świątobliwości XIV Dalaj Lamy. Moje wahania i wątpliwości rozpłynęły się. Ta wiedza prowadzi do urzeczywistnienia i pełnej realizacji. Jednak - dodaje po namyśle - niewłaściwe jej rozumienie przez wielu młodych ludzi może doprowadzić do niepotrzebnej straty dorobku kultury, nauki, i myśli cywilizacji zachodnio-europejskiej. Dla mnie ten dorobek stanowi trwałą wartość. Ja go szanuję i w pełni korzystam z jego doświadczeń. Tak samo odnoszę się do dorobku myśli i religii chrześcijańskiej, jako dobra wspólnego całej ludzkości. Po przeciwnej stronie stoi fanatyzm, wyobcowanie, sekciarstwo i brak tolerancji.

Jerzy Strączyński jest zapraszany z odczytami na wszystkie ważniejsze festiwale ezoteryczne w Polsce. Jego prelekcje i pokazy zdobyły mu grono wiernych słuchaczy i przyjaciół. Występuje w audycjach radiowych i telewizyjnych, umiejętnie propagując zalety bioterapii. Wprowadza słuchaczy w arkana medycyny naturalnej czy też założenia medycyny holistycznej.

Od wielu lat dużą popularnością cieszą się jego wystąpienia na festiwalu „Czwartego Wymiaru" w Krakowie. Największa sala estradowa zawsze jest pełna w czasie jego pokazów i prelekcji.

Październikowy numer „Uzdrawiacza" docenił jego dorobek, zamieszczając duży artykuł na pierwszej stronie o jego wystąpieniu na temat wyższych poziomów energetycznych i uzdrawianiu duchowym. Został zaliczony do jednego z ważniejszych gości festiwalu.

„Uzdrawiacz" umieścił go również w ścisłej czołówce swojej listy rankingowej najlepszych uzdrowicieli.

Edward Ozga-Michalski - redaktor naczelny „Mojego Zdrowia", z którym pan Strączyński przez pewien czas współpracował, wyraził opinie:
- Nasze pismo jest wydawane na przełomie wieków, co niejako predestynuje je do wkroczenia w III Tysiąclecie. Sięgnięcie do niekonwencjonalnych metod leczniczych jest, naszym zdaniem, ze wszech miar uzasadnione, gdyż medycyna akademicka ogranicza się wyłącznie do choroby, sprowadzając człowieka do roli przedmiotu. Konsekwencją, zapewne niezamierzoną, jest dehumanizacja medycyny. Pan Jerzy Strączyński jest jednym z najwyżej cenionych autorytetów, bazującym na wielowiekowych doświadczeniach medycyny Wschodu, gdzie człowiek jest postrzegany jako całość, a nie wyłącznie jednostka chorobowa. Nie jesteśmy odkrywczy. Na Zachodzie od lat bioterapeuci nie tylko współpracują z lekarzami, ale wymieniając doświadczenia wzbogacają wachlarz medycyny akademickiej o wiedze orientalnych mistrzów, stymulując się zarazem do wprowadzenia nowatorskich rozwiązań.

Zapytałem go na koniec, jak widzi przyszłość bioterapii w Polsce?

- Nasze środowisko czeka jeszcze sporo pracy, i to zespołowej. Wybujałe ambicje jednostek, nawet tych najbardziej zasłużonych, mogą być przeszkodą w konsolidacji środowiska, Pilną potrzebą jest wypracowanie modelu roli zawodowej, jak i próba określenia, czym jest samo zjawisko bioterapii. Inną sprawą jest niekontrolowany, żywiołowy rozwój tzw. paramedycyny i pewnej odpowiedzialności związanej z prawidłowym wykonywaniem zawodu bioterapeuty, etyka zawodowa, stosunek do środowiska świata nauki i medycyny, czy wreszcie, sprawa rozwinięcia pewnych form umożliwiających nasze dokształcenie, uzupełnienie wiedzy - po prostu, ciągłe podnoszenie kwalifikacji. To są problemy, którym trzeba sprostać i część naszego środowiska to już rozumie. Myślę, że jeśli pojawią się trudności, to będą przejściowe. Bioterapia jest faktem społecznym, a jej skuteczność już nie budzi takich emocji nawet w środowisku lekarskim. Bardzo obiecująco widzę przyszłość bioterapii, nie tylko w Polsce, ale i na świecie.

Rozmawiat: Krzysztof Pietraszkiewicz. "Czwarty Wymiar" 04.1998r.

 

 

"WĘDRUJĄCY UMYSŁ"
- fenomen ludzkiej psyche

Na przełomie czerwca i lipca zbulwersowała opinię publiczną informacja, powtórzona I opisana w "Gazecie Wyborczej" (2 i 5 lipiec "Nawiedzony Szpital") o zjawiskach paranormalnych w jednym z warszawskich szpitali.

Na szpitalnym oddziale przemieszczały się w powietrzu łyżeczki, fiolki, fruwały plastry, ampułki i kieliszki. Pojawiały się one niespodziewanie, materializując się, by następnie z hukiem rozbić w powietrzu lub o podłogę. Czasami rozbite dematerializowały się na powrót. Włączały się alarmy pomp infuzyjnych, migotało światło, przedmioty przemieszczały się, nawet te osobiste, personelu medycznego. Torby i torebki nawet zamknięte przestawiane były w inne miejsce i pozostawiane otwarte, jakby je ktoś przeglądał. Personel szpitalnego oddziału był mocno poirytowany tymi nadzwyczajnymi zjawiskami, tym bardziej, że z powątpiewaniem przyjmowano do wiadomości realność tych zjawisk.

Miały też miejsce sytuacje bardzo śmieszne, kiedy np. wątpiącemu lekarzowi z innego oddziału nagle rozpryskiwała się przed oczami ampułka lub materializowała łyżeczka. Taka właśnie łyżeczka jest w posiadaniu jednego z wątpiących chirurgów.

Te niewytłumaczalne na pozór zjawiska, pojawiły się na szpitalnym oddzialę w piątek 18.06.1993 r. Dziennikarze "Gazety Wyborczej" nie wyjaśnili przyczyn ani charakteru opisanych zjawisk. Z podtekstu można było domniemywać, że może tu chodzić o jakiś najazd duchów. Poniekąd potwierdzała to jakby wypowiedź księdza wyświecającego nawiedzony oddział (acz bezskutecznie), o "duszy domagającej się modlitwy".
Ponieważ obserwowałem i w niektórych zdarzeniach uczestniczyłem osobiście oraz w tych późniejszych nie opisanych w "Wyborczej", a wraz ze mną p. Rena Marciniak i p. Wanda Ejsmond - Ślusarczyk, postaram się wyjaśnić cel naszego tam pobytu i sposoby działania.

Informację o tych niepokojących zjawiskach otrzymałem przed doniesieniami "Gazety Wyborczej". Zadzwoniła do mnie, do domu ze szpitala pielęgniarka oddziałowa z prośbą o przyjazd i pomoc, gdyż zjawiska te dezorganizowały w pewnym stopniu pracę oddziału.

Szybko ustaliliśmy, że występują one regularnie w piątki od godz. 23 do rana. Dlatego zaproponowałem swój przyjazd właśnie w piątek, mając nadzieję, że cykliczność tych zjawisk zostanie utrzymana. Kiedy przypadkowo spotkałem się z p. Reną Marciniak, pisarką i dziennikarką, profesjonalnie badającą również tego typu zjawiska, zaproponowałem Jej, by udała się razem ze mną do szpitala.
Zasugerowała, żeby pojechała jeszcze z nami p. W, Ejsmond - Ślusarczyk zajmująca się również tą dziedziną.

Zjawiliśmy się tam wcześniej by rozpoznać teren: zbadać różnice poziomów energetycznych wewnątrz pomieszczeń i zapamiętać wibracje poszczególnych osób oddziału szpitalnego. Te wstępne czynności rozpoznania energetycznego są bardzo ważne, by ustalić, kto lub, co generuje zjawiska paranormalne.

Oczywiście przy tego typu ustaleniach nie używa się żadnych różdżek, wahadełek, czy innych magicznych przedmiotów. Jedynym, najlepszym instrumentem pomiarowym jest ludzki odpowiednio wyszkolony i czuły na wibracje umysł, tak by potrafił odebrać najsubtelniejsze energie, a kiedy trzeba zwizualizować je czy też nawiązać z nimi kontakt. W profesjonalnym podejściu do tych zjawisk konieczna jest. metodyka postępowania i wręcz żelazna konsekwencja. Jednym z jej elementów Jest świadomość, by uczestniczyć w tego typu zjawiskach tylko wtedy, kiedy wiemy, że potrafimy mieć realny, pozytywny wpływ na nie. Nie można natomiast dopuścić do tego, aby stać się elementem tych zdarzeń, gdyż można dostać się wtedy pod wpływ potężnych sił, zwanych na Dalekim Wschodzie siłami karmicznymi. Trzeba być w tej materii bardzo konsekwentnym. Rozwaga ma tutaj pierwszeństwo przed odwagą.

Kiedy do szpitala dotarliśmy po 21, oznajmiono nam, że miało już miejsce pewne dziwne zjawisko. Ustaliliśmy, że te niepokojące zdarzenia po raz pierwszy wystąpiły w pokoju lekarskim na końcu korytarza. Kiedy weszliśmy tam rozpoznaliśmy zjawisko związane z tzw. wędrującą świadomą energią.

"Energia" ta reagowała na celowo projektowany przeze mnie model myślenia, w sposób w jaki reaguje tylko ludzki umysł, błądzący jakby to określono w buddyźmie tybetańskim w "bar-do", w sanskrycie antarabhawa, czyli "przestrzeń pośrednia", "sytuacja graniczna" czy też "międzybyt".

Ten stan umysłu wędrującego "w przestrzeni pośredniej" dokładnie rozpoznali i opisali m. in. myśliciele buddyjscy ze szkół Jogaczara i Madhjamika, wypracowując nadto teorię "pustki ontologicznej" opartej o genialną koncepcję Buddy "uzależnionego powstawania". Przyjęliśmy więc hipotezę, że ta wędrująca energia może emanować od pacjenta.

Po wyjściu na korytarz, razem z asystującą nam lekarką, odnieśliśmy wrażenie, że coś nas obserwuje, że z tym "czymś" się mijamy, że to "coś" ma cechy umysłu ludzkiego czy też świadomości. W pewnym momencie ta obserwująca nas uważnie "świadomość" zorientowała się, że została przez nas dostrzeżona i wycofała się natychmiast. Poprosiliśmy o możliwość spokojnego zastanowienia się w osobnym pomieszczeniu, by nie dzielić się uwagami z pogranicza zjawisk ezoterycznych i nie wywoływać niepotrzebnych emocji. Tam ustaliliśmy dalszy sposób postępowania. Ponieważ każde z nas zapamiętało tę "energię", przeto uznaliśmy, że jak po nitce do kłębka powinna ona doprowadzić nas do właściwej osoby.

Religie czy też nauki ezoteryczne określają taką wędrującą energię duchem. W naszym rozumieniu była to energia psychiczna związana z umysłem człowieka. Jest ona równie rzeczywista jak ciało ludzkie. Wprawdzie nie można jej dotknąć czy zmierzyć, ale można ją jednak obserwować lub bezpośrednio doświadczać. Nasze "Ja" przynależy do sfery świadomości i nieświadomości i w nich obu potrafi się poruszać.
Nieświadomość jest tą starszą, można powiedzieć archaiczną strukturą ludzkiej psyche. W niej mieszczą się treści wyparte ze świadomości, zapomniane, nieprzyjemne oraz archetypy, symbole i Idee wierzeń religijnych. W nieświadomości mieszczą się nasze determinanty, czy też "osady karmiczne" oraz "zalążki" przyszłych zdarzeń, np. świat marzeń sennych czy też świat fantazji to doznania dochodzące do nas ze sfery psychicznej zwanej nieświadomością.
Można postawić hipotezę, że człowiek żyje i realizuje się w przynajmniej dwu planach, czy też rzeczywistościach czasoprzestrzennych. Pierwszy plan to świat realny, fizyczny, postrzegany i doświadczany przez nasze zmysły, umysł i świadomość, którego plan kończy się wraz ze śmiercią.
Drugi plan to świat zjawisk psychicznych związanych z naszym obszarem nieświadomości, do którego nasze ego ma dostęp, to obszar naszej jaźni w której wg religii realizuje się byt duchowy człowieka. To plan, który istnieje także po śmierci. Niewątpliwie oba te plany stanowią jedność i wzajemnie na siebie oddziaływają.

Poprosiliśmy o zgodę na dyskretne przyjrzenie się pacjentom, W jedne] z sal zaobserwowaliśmy generowanie przedziwnych fal energetycznych przez chorego leżącego pod oknem. Kiedy podeszliśmy bliżej, nie mieliśmy już żadnych wątpliwości. Co prawda w tym czasie chory akurat leżał bez przytomności, lecz byliśmy przekonani, że to on generuje te zjawiska. Obserwując jego aurę, dostrzegliśmy jej ubytki w miejscu związanym z nieświadomością oraz ze świadomym ja.
Lekarze potwierdzili, że chory znajduje się w takim stanie od dłuższego czasu, ponieważ w wyniku ciężkiego zatrucia nastąpiło zapalenie opon mózgowych i wylew podpajęczynowy.

Do podobnych wniosków, ale przy pomocy zupełnie innych metod doszedł p. Marek Rymuszko, który wespół z p. Anią Ostrzycką i. "Nieznanego Świata", obserwował te zjawiska.

Skoro już zlokalizowaliśmy naszego "ducha", który okazał się nie być duchem, należało zrobić coś, co zespoliłoby z ciałem te rozsypane sfery psyche chorego oraz włączyło w ten proces jego świadome ja.
Nie widzę potrzeby opisywania tutaj technik mentalnych, przy pomocy których udaje się czasami osiągnąć pożądany rezultat. W każdym razie końcowym efektem bywa gwałtowne przywrócenie świadomości i skierowanie "ja" chorego ku światu fizycznemu, o ile oczywiście mózg nie jest zbytnio uszkodzony

Tak też stało się i w tym przypadku. Kiedy udało mi się "zespolić" jego psyche, oraz "ja ", koleżanki zaobserwowały nagły powrót jego aury, zintensyfikowanie jej kolorów oraz silne wibracje. Chory otworzył wolno oczy i normalnym głosem zapytał: "Co się stało? Gdzie je jestem?" Taką reakcją była zaskoczona asystująca nam pielęgniarka, po chwili chory zmęczony rozmową usnął. Jeszcze dwa razy przelatywały kieliszki i ampułki, tłukąc się w powietrzu, stwierdzono poodkręcane kurki w kuchence gazowej i zapanował spokój. O godzinie 2 rano opuściliśmy szpital.
Okazało się, że o godzinie 5 rano zjawiska się powtórzyły. Pacjent znajdując się jakby w dwóch rzeczywistościach, przepowiadał z dużym wyprzedzeniem czasowym przebieg mających nastąpić zjawisk paranormalnych. Opisał tę drugą rzeczywistość, w której przebywało jego drugie "ciało umysłowe", czy też jak wolą inni - jego dusza. Opowiadał o reinkarnacji, o swych poprzednich wcieleniach, rozpoznał niektóre osoby z personelu jako te, z którymi miał związek w poprzednim wcieleniu. Na koniec zapowiedział, że tym razem zjawiska te powtórzą się ze zdwojoną siłą nie w piątek jak zwykle, ale już w środę 7 lipca. Miałem jednak wrażenie, że im szybciej będzie wracał do zdrowia, tym mniejsze będzie prawdopodobieństwo nawrotu tych zjawisk, zwłaszcza, kiedy lekarze stwierdzili w poniedziałek, że zadziwiająco szybko zregenerowała się jego trzustka i wątroba. Moje przypuszczenia potwierdziły się.

Jeszcze bardziej uspokoiło sytuację przeniesienie chorego w poniedziałek po południu na inny oddział. Jednak nie odbyło się to całkiem spokojnie. Pękło parę ampułek, tym razem nad głową pielęgniarki oddziałowej rozprysnęła się ampułka z glukozą, a przez korytarz przemknął samotnie, acz majestatycznie plaster opatrunkowy.

Kiedy w środę wieczorem 7 lipca przyjechałem do szpitala, było cicho i spokojnie. Szybko wróciłem do domu, gdyż sytuacja w szpitalu wróciła do normy. Muszę przyznać, że jestem pełen podziwu i szacunku do lekarzy i personelu szpitalnego, który pracując w tak napiętej atmosferze psychicznej, radził sobie znakomicie, zachowując trzeźwość oceny sytuacji, zgodnie z paradygmatem współczesnej wiedzy medycznej. Życzliwie i ze zrozumieniem współpracował także z nami.

Spróbujmy Jeszcze pokusić się o wyjaśnienie niektórych zjawisk. Otóż skąd np. brały się ( materializowały) łyżeczki, kieliszki, nie należące do wyposażenia szpitalnego ani chorych. Trzeba założyć, że chory egzystował jakby równocześnie w dwóch dla niego realnych światach, w naszym świecie realnym i w tym drugim (duchowym) międzybycie (przestrzeni pośredniej).
W tej drugiej rzeczywistości, zdarzenia, osoby, przedmioty, mają swoją realność tylko psychiczną (duchową). Tą „drugą rzeczywistość" można poniekąd przyrównać do rzeczywistości marzeń sennych. Funkcjonują tam wszystkie przedmioty z naszego życia realnego oraz my sami w podobny sposób. Z tamtej więc, drugiej czasoprzestrzeni psychicznej naszego chorego, pochodzą te łyżeczki i kieliszki.

Nagły silny impuls energetyczny, czy też bodziec psychiczny (silna wola życia) lub stan zagrożenia (strach), powodował gwałtowny powrót do rzeczywistości pierwszej, tej realnej, zaś przedmioty, które np. nasz chory trzymał w ręku tylko na płaszczyźnie mentalnej, materializowały się w naszej rzeczywistości Jako konkretne przedmioty.

W innym zaś przypadku wędrująca po szpitalu świadomość chorego, przy pomocy swej energii psychicznej poruszała przedmioty, plastry opatrunkowe, fiolki itd., manifestując w ten sposób swoją obecność, czy też chęć powrotu do zdrowia i ciała. Być może prowokowała w ten sposób do innego pozanaukowego działania i być może otrzymała takie wsparcie także od nas ludzi, którzy wiedzą może nieco więcej o tych zjawiskach, o ich istocie i prawach, które nimi rządzą.

Nie ukrywam, że było nam przyjemnie, kiedy na adres Polskiego Stowarzyszenia Bioterapeutów "BIOPOL" w Warszawie otrzymaliśmy telefoniczne podziękowanie ze szpitala za naszą pracę.
Już na zakończenie chciałbym podziękować Pani W. Ejsmond - Ślusarczyk oraz Pani Renie Marciniak; obie Panie były niezastąpione, a nasza praca i współpraca przebiegała sprawnie, a przede wszystkim skutecznie.

Jerzy Strączyński. "Materiały z konferencji Parapsychologów '94" Polskie Towarzystwo Psychotroniczne Kielce 1994

 

 

MAGIA UZDRAWIAJĄCYCH RĄK cz. I
Jerzy Strączyński. "Czwarty Wymiar" 08.20004

  

Ludzkie ręce, szczególnie dłonie i palce to chyba najcenniejszy dar dający możliwość najgłębszego wyrażania siebie, swoich emocji, uczuć i pragnień, jakimi dysponuje człowiek.

Dzięki nim może on wyrażać swój potencjał twórczy, komunikować się, pracować, czy też budować coraz nowocześniejszą cywilizację. Zdarzało się też, że ręce te raniły, sięgały po broń, niszczyły ludzki dorobek i środowisko naturalne.

Ludzkie dłonie w terapii, medycynie naturalnej i akademickiej są wręcz niezastąpione. Można pokusić się o stwierdzenie, że są przedłużeniem naszego umysłu, jego kreatywności i różnorodnych form aktywności ludzkiej.
To dzięki nim człowiek czynił magiczne rytuały komunikując się z innymi wymiarami istnienia, poprzez nie przekazywał dar uzdrawiania, dzięki nim modlitwa stawała się bardziej wzniosła i kompletna.

Ludzkie dłonie bardzo wiele mówią nam o człowieku, utarły się takie określenia jak np. „matczyne ręce”, „złote ręce”, „karząca ręka sprawiedliwości”, „cudowne dłonie artysty” itp.
Dawniej za kradzież obcinano właśnie rękę, ale też to one stanowiły relikwie św. mężów kościoła.
W tradycji Wschodu, szczególnie w Tybecie wielcy jogini, mistycy i medytujący na znak potwierdzenia swojej realizacji duchowej czynili tzw. cuda pozostawiając na skale, czy kamieniach odciski swych stóp i dłoni.
W czasach współczesnych wybitni artyści, aktorzy również pozostawiają odciski swoich dłoni w masie cementowej zaprawy np. wokół pałacu w Cannes we Francji, gdzie odbywają się sławne festiwale sztuki filmowej.

Czasami przyglądając się dłoniom warto zadać sobie proste pytanie: czym są moje ręce?, czym są one dla mnie a czym dla innych?, a może jakie chciałbym żeby były? czy dzięki nim mogę wyrazić samego siebie, czy też są jakieś bloki pomiędzy nimi a umysłem, uczuciami, emocjami.
Czy ręce te wspierają realizację moich celów życiowych, właściwie wyrażają moją kreatywność, siłę przekonań, uczuć i emocji, czy też wyrażają tylko moją słabość, ciągłe wątpliwości, lęk i brak konsekwencji.

W medycynie holistycznej postrzega się człowieka jako istotę złożoną z ciała umysłu i ducha, których wspólnym mianownikiem jest energia (prana).
Energia, która wypełnia cały wszechświat, raz przejawia się jako materia, innym razem jest informacją, kiedy indziej zaś świadomością,
Kiedy uważniej przejrzymy się naszym dłoniom one również mają swój „wymiar” swoją stronę wewnętrzną, zewnętrzną oraz tajemną.

Wymiar zewnętrzny – to zewnętrzna strona dłoni, forma – kształt. Dzięki niej poprzez ruch i odpowiedni gest manifestujemy siebie na zewnątrz, to mowa naszego ciała i umysłu. Jest to szczególnie ważna część, poprzez którą wyrażamy swoją osobowość, uczucia i emocje, ale także możemy pokazać siebie jak najlepiej i najpełniej. Na duchowym subtelnym poziomie buddowie i botisattwowie poprzez święte gesty (znaki mocy), tzw. mudry, przekazywali ludziom mądrość, miłość, prawdę i współczucie. To wreszcie ludzka ręka prowadzona przez umysł w procesie ewolucji zapisała niezliczoną ilość ksiąg, w których nie tylko zawarty jest dorobek ludzkiej cywilizacji, ale też wiele przemyśleń dotyczących przyszłości.
Wreszcie od wieków to właśnie ręce a szczególnie dłonie kobiece przyozdabiały drogocenne bransolety, pierścienie, klejnoty i inne ozdoby.

Dbano o nie szczególnie, ponieważ ich sprawność była nieoceniona. Dłonie delikatne u kobiet, wysmukłe i aksamitnie w dotyku świadczyły nie tylko o dobrym pochodzeniu, ale też fascynującej inteligencji i zmysłowości.

Drugi, poziom wewnętrzny – to wewnętrzna część dłoni, której nie wystawiamy zbytnio na zewnątrz. Wewnętrzna część dłoni wyraża bardziej ukryty, może wręcz intymny wymiar naszych uczuć, emocji i pragnień.
To poprzez nie wyraża się zmysł dotyku i wszelkie funkcje z nim związane, głównie nasza wrażliwość i czułość.
Wrażliwe dłonie - to dłonie gorących uczuć, pełne miłości pocieszające strapionych, niosące ulgę chorym i potrzebującym, takie jak np. ręce „błogosławionej Matki Teresy z Kalkuty”.
Na poziomie fizycznym wewnętrzna część dłoni z jej palcami i przeciwstawnym kciukiem, daje wspaniałe możliwości chwytania, trzymania, obracania, wszechstronnego poruszania przedmiotami, narzędziami itp.
Umożliwia wykonywania różnorodnych zawodów, specjalizacji, aktywności twórczych, itp.

Istnieje też trzeci – tajemny wymiar ludzkich dłoni. Fizyczny ich aspekt to unikalność linii papilarnych opuszków palców. Ich wymiar tajemny czy też wręcz magiczny wyryty jest w liniach prawej i lewej dłoni człowieka. Wprawny chiromanta może odczytać z nich przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. W nich zawarty jest los człowieka. Pokaż mi swoje ręce a powiem ci kim jesteś – to stara jak świat maksyma, którą posługiwali się magowie, wróżki i wróżbici.
Na subtelniejszym tajemnym poziomie ludzka ręka a szczególnie jej dłoń jawi nam się w formie struktury energetycznej, emanującej energią szczególnie z opuszków palców o różnym natężeniu i potencjale wibracji.
To już nie tylko ciało, kości, mięśnie, żyły i nerwy, ale ich energetyczny niewidzialny dla zwykłego ludzkiego oka odpowiednik – energetyczny wymiar istnienia, wyrażonego poprzez kanały energetyczne (nadis), zawieszone jakby w subtelnym polu energii (prany) z miejscami jej transformacji zwanymi czakrami. Czakry te znajdują się min. w opuszkach palców, mają wyjątkową wrażliwość i tajemną moc.
Moc ta we właściwy sposób uruchomiona i odpowiednio ukierunkowana może mieć właściwości lecznicze. Wykorzystują ją w swojej pracy uzdrowiciele i bioterapeuci.

Jerzy Strączyński. "Czwarty Wymiar" 08.20004

 

MAGIA UZDRAWIAJĄCYCH DŁONI CZ. III
Jerzy Strączyński. "Czwarty Wymiar" 01.2005

 

Już od czasów starożytnych uzdrowiciele cieszyli się wielkim szacunkiem i uznaniem społecznym. Dla biednej ludności, trapionej różnymi chorobami, często stanowili jedyny ratunek. Nazywano ich też magami. Im więcej cudownych uzdrowień czynili, tym większą sławą się okrywali. Przypisywano im nadludzką moc, przyrównywaną do mocy bogów.

Niezwykłe uzdrowienia obrastały w legendy i mity, przekazywane z pokolenia na pokolenie. Było to zjawisko społeczne na tyle znaczące, że odnotowali je historiografowie różnych epok: od czasów imperium rzymskiego do nowożytnych.
Uzdrowień dokonuje się głównie przez nakładanie rąk. Współczesna nauka próbuje wyjaśnić, jakie procesy zachodzą lub zostają uruchomione w organizmie człowieka dzięki działaniu uzdrowicieli, naturoterapeutów, bioterapeutów.

ROZWIJANIE WRAŻLIWOŚCI DŁONI

Od kilkunastu lat zawodowo zajmuję się bioterapią i kształceniem przyszłych bioterapeutów. Fascynującym zjawiskiem jest wrażliwość dłoni uzdrowiciela. A nie różnią się one od dłoni innych ludzi. W czym tkwi ich tajemnicza moc?

Po latach praktyki i doświadczeń możliwości diagnostyczne i terapeutyczne moich dłoni bardzo się rozwinęły. W procesie kształcenia przyszłych bioterapeutów szczególną wagę przykłada się do stopniowego uwrażliwienia dłoni, szczególnie opuszków palców.

Właściwe uwrażliwienie osiąga się poprzez trening albo inicjację energetyczną, która się odbywa na poziomie fizycznym, energetycznym i mentalnym. W swojej pracy szkoleniowej z powodzeniem ją stosuję. Kursanci otrzymują przekaz doświadczenia, czyli subtelnej wrażliwości na zewnętrzne bodźce energetyczne w takim zakresie, jaki jest udziałem nauczyciela.

PREDYSPOZYCJE MISTRZA BIOTERAPII

Jakimi cechami musi się wyróżniać nauczyciel uczący przyszłych bioterapeutów? Po pierwsze, powinien być biegłym i doświadczonym bioterapeutą. Jest to warunek konieczny, lecz jeszcze niewystarczający. Wielu doświadczonych bioterapeutów ma bowiem doskonałe predyspozycje, ale tylko do leczenia, natomiast nie zawsze umieją szkolić i przekazać swoje umiejętności innym.

Drugim kryterium dobrego nauczyciela jest więc umiejętność przekazu własnego doświadczenia. Trzeba się też odznaczać otwartością w stosunku do ludzi, których się kształci, odsłonić przed nimi swoje metody pracy z pacjentem, cały tzw. warsztat z jego blaskami, ale i ograniczeniami, niemożnościami.

Konieczne jest pewne przygotowanie pedagogiczne i odpowiednia metodyka nauczania oraz elementarna uczciwość wobec słuchaczy. Czyli nie nauczać czegoś, czego się samemu nie umie, skrywając brak kompetencji pod płaszczykiem „swojej tajemnicy”.

Dlaczego przekaz doświadczenia jest ważny? Otóż diametralnie skraca on czas osiągnięcia podstawowej wrażliwości terapeutycznej. Oczywiście praca własna kursantów jest nieodzownym czynnikiem procesu kształcenia bioterapeutów, ale właściwie przeprowadzona wielopoziomowa inicjacja energetyczna i przekaz doświadczenia nie tylko przyspieszają ten proces, ale znacznie go ułatwiają.

DAR UZDRAWIANIA

Można też postawić pytanie: czy każdy człowiek może uczestniczyć w takim szkoleniu. Z mojego doświadczenia wynika, że są pewne przeciwwskazania. Natomiast każdy ma w sobie potencjał uzdrowicielski i swoją indywidualną wrażliwość energetyczną.
Te dwa aspekty wykorzystuje się w procesie właściwej inicjacji energetycznej ukierunkowanej na uwrażliwienie dłoni i uświadomienie odczuć, jakie towarzyszą temu zjawisku. Umiejętność interpretacji odczuć swoich dłoni przesądza o dobrej diagnozie energetycznej.

Podobną metodykę postępowania można stosować, wprowadzając słuchaczy w skomplikowany proces wizualizacji zjawisk energetycznych (postrzeganie aury, postrzeganie zaburzeń energetycznych, chorobowych itp.).

Jest to trudne wyzwanie dla nauczyciela, wymaga dużego doświadczenia, koncentracji i szczególnych predyspozycji. Najogólniej sprowadza się ono do możliwości pracy na wyższych poziomach energetycznych i podniesienia wibracji u kursantów.

Nie wszyscy kursanci mają właściwie uaktywniony potencjał własny do postrzegania pozazmysłowego. Jeżeli przeszkodę stanowią bloki mentalne, emocjonalne lub inne, prowadzący powinien pomóc je odblokować lub zwrócić uwagę na czynniki zewnętrzne lub wewnętrzne, które mają na nie wpływ.

Usunięcie wszystkich blokad wewnętrznych jest niezbędne szczególnie w czasie nauki postrzegania zjawisk i doznań oraz w czasie pracy na poziomie fantomowym (chirurgie fantomowe), co z wielkim powodzeniem wprowadza pani Nora Nix.

LECZENIE MIŁOŚCIĄ

Podstawowy poziom wizualizacji, czyli postrzeganie energii wokół ciała człowieka (aury), powinni osiągnąć wszyscy adepci profesjonalnie prowadzonego kursu bioterapii.
Najsubtelniejszy poziom wizji, odpowiadający wyjątkowo subtelnym i niezwykłym strukturom energii, życia i ducha – to poziom światła. Tego poziomu dotykają ludzie wykazujący się darem jasnowidzenia. Jeżeli ma się rzeczywiście taki dar, trzeba go szczególnie chronić, utrwalać, rozwijać.

Najpierw jednak starajmy się uaktywnić i rozwinąć nasze uczucia, dzięki czemu pobudzimy subtelne energie życiowe, które mają cudowny potencjał – pozwalają ożywić, oczyścić lub zregenerować wszystkie aspekty ciała i umysłu.
Jeżeli już doświadczamy tych energii jako czystego potencjału zdrowej uzdrawiającej energii życia, staramy się tę energię przekazać w procesie terapii potrzebującym jej ludziom. W języku potocznym określa się to jako leczenie miłością. A miłość, dobroć, szlachetność i współczucie leży u podstaw natury ludzkiej, o czym powinien pamiętać każdy człowiek zajmujący się leczeniem.

Jerzy Strączyński. "Czwarty Wymiar" 01.2005

 

MAGIA UZDRAWIAJĄCYCH DŁONI cz. V
Jerzy Strączyński. "Czwarty Wymiar" 03.2005

 

Wizualizacja fałszywa

Wielu ludzi ciągle interesuje się sprawami wizualizacji, powstających i zanikających wizji, rolą wyobraźni, jaką zajmuje ona w tym procesie. Parapsychologowie i inni poważni badacze tych zjawisk ostrzegają przed wieloma niebezpieczeństwami mogącymi zakłócić zdrową, normalną psychikę człowieka. Trzeba zachować więc szczególną ostrożność, kiedy sami próbujemy doświadczać tych paranormalnych zjawisk za pomocą naszej podświadomości, używając różnych technik przeważnie nam nieznanych, bez odpowiedniego wstępnego treningu, za nauczyciela mając jedynie często wątpliwej jakości książkę.

Kiedy otwieramy sobie ten tzw. kanał pozwalający nam odbierać pewne informacje z tzw. innych wymiarów rzeczywistości, może to czasami w bardzo niekorzystny sposób wpłynąć na naszą wrażliwość emocjonalną, może zachwiać nasze poczucie realnej rzeczywistości, osłabić dobrze do tej pory funkcjonujący zdrowy rozsądek, zakłócić pracę naszych zmysłów pomieszać umysł lub świadomość.

O ile zakłócenia te wywołują w nas tylko niekontrolowaną nadpobudliwość, ciągłe rozdrażnienie oraz rozchwianie emocjonalne, to można sobie z tym jakoś poradzić o ile ten niezdrowy stan uchwycimy dość szybko lub zwrócą nam na niego uwagę nasi najbliżsi.

Czasami może zdarzyć się też u takiego nieobliczalnego „eksperymentatora” to, co w psychologii określa się mianem „dezintegracja osobowości” lub jakieś inne psychiczne zaburzenie, to może warto się zastanowić czy nie należy jak najszybciej przerwać te pseudonaukowe szkodliwe eksperymenty i czym prędzej skorzystać z porady odpowiedniego lekarza.

Dlatego też na pierwszym miejscu stawiamy rozwagę, a nie bezmyślną odwagę i ciekawość.

Istnieje również znaczny obszar często trudno wytłumaczalnych ciekawych zjawisk określanych jako paranormalne, które tak naprawdę nimi nie są. Zdarza się też często tak, że wielu ludzi pasjonujących się tymi zjawiskami tak mocno pragnie ich doświadczyć, że w końcu ich własny umysł stwarza upragnioną wizję lub doświadczenie. Doświadczający jej naiwnie postrzega ją jako prawdziwą i dalej z ufnością brnie w ślepy zaułek mrocznej otchłani podświadomości.

Nauka potwierdziła już dawno, że umysł ludzki jest „plastyczny” i może pozytywnie odpowiedzieć na nasze pragnienie, stwarzając upragnione doświadczenie lub wizję nawet taką, która dotyczyć poprzednich wcieleń. Tego typu doświadczenie, wizualizacje czy wizje, możemy określić mianem – wizualizacje, wizje fałszywe (złudne). Ich najbardziej skrajnie niebezpieczna forma może przybrać postać natręctw, obsesji czy paranoi.

Wizje najwyższe, najwznioślejsze – to takie, których doświadczają święci ojcowie kościoła, mistycy, mistrzowie medytacji, urzeczywistnieni jogini różnych wyznań i kultur. To właśnie ich nazywamy duchowymi nauczycielami ludzkości.

Jeszcze inne wizje to – wizje twórcze. Wizje twórcze artystów, ludzi nauki i sztuki a także państwowo twórcze wizje wielkich monarchów czy polityków. To dzięki ich wizjom na świecie obserwujemy postęp cywilizacji ludzkiej.

Etapy wizualizacji

Ważne jest by doskonaląc naszą wizualizację nie zapominać o roli, jaką w niej odgrywa nasza subtelna świadomość, szczególnie ta jej część zwana świadomością nadzmysłową, która przejawia się jako postrzeganie pozazmysłowe. Ten strumień naszej świadomości działa jak skoncentrowana wiązka światła (podobnie jak w projektorze filmowym czy rzutniku) i kiedy nakierujemy go na energetyczny obraz naszego pacjenta pojawia się na naszym energetycznym ekranie stworzonym przez nasz subtelny umysł-obraz. Obraz ten może przedstawiać zaburzenia energetyczne chorego człowieka w ciele fizycznym lub w aurze, może też występować jako wizja.

W początkowym stadium wizualizacji obraz taki może być jeszcze zamglony, czarno–biały, nieczytelny i płaski. Kiedy z czasem wysubtelnimy dostatecznie naszą świadomość, wrażliwość, uczucia i odczucia itp., oraz staną się w nas trwałą wartością, mającą swe odbicie w czakrze trzeciego oka próbujemy wywołać określony potrzebny nam rodzaj wizji trwałej. Gdy opanujemy i tą umiejętność staramy się postrzegać jakby w głąb człowieka w głąb jego np.- ciała. Jest zapewne wiele metod prowadzących do tego celu. Bliżej zapoznaję z nimi na prowadzonych przeze mnie kursach bioterapii. Najogólniej mówiąc, dzięki specyficznej koncentracji umysłu wyostrzamy interesujący nas fragment ciała lub chory organ, miejsce. Możemy też zajrzeć jakby w głąb niego, tworząc np. wizualizację trójwymiarową. Utrzymanie takiej ciągłej wizualizacji jest szalenie trudne i wyczerpujące i dla niewielu osób możliwe do spełnienia. Jeżeli jednak w trakcie prowadzonych kursów bioterapii słuchacze osiągną podstawowy poziom wizualizacji aury dla nauczyciela jak i kursantów jest to ogromne przeżycie.

Sam w swojej pracy szkoleniowej przeżyłem wiele takich momentów.

Czy dłonie są przedłużeniem umysłu?

Często zastanawiamy się, dlaczego proces uwrażliwienia dłoni przyszłych bioterapeutów czy też uzdrowicieli wymaga wysiłku, mozolnej pracy a przede wszystkim dłuższego czasu i odpowiedniej praktyki, skoro każdy posiada podstawową ludzką wrażliwość i potencjał do uzdrawiania.

Dlaczego jednym przychodzi to szybciej i łatwiej osiągają znaczące sukcesy, są bardziej skuteczni niż inni. Oczywiście dar, talent, odpowiednie ku temu predyspozycje, pracowitość itp. są bardzo ku temu pomocne. Można też postawić sobie pytanie, gdzie tkwi ta tajemnicza moc?- w dłoniach, rękach, czy może jeszcze gdzie indziej?

Logiczne wydaje się założyć następującą hipotezę. Ręce, szczególnie dłonie uzdrowiciela, są przedłużeniem jego umysłu, emocji, uczuć i odczuć. Kanały energetyczne, czakry szczególnie te znajdujące się na końcach opuszków palców są przedłużeniem naszej subtelnej świadomości. W tych subtelnych czakrach gromadzi się nasza wrażliwość, tworząc zagęszczone wirujące pole energii mające tą unikalną zdolność wychwytywania najdrobniejszych niezharmonizowanych wibracji i drgań płynących z ciała pacjenta.

Fenomen tego zjawiska pozwala nam odczuć nie tylko te jakby fałszywe „dzwięki-wibracje” fizycznego ciała, które często jak w lekarskiej słuchawce dochodzą z jego głębi, z fizycznych organów, komórek lub określonych części ciała. Pozwalają nam także uchwycić zakłócenia, które jeszcze nie spowodowały właściwej choroby, te zaburzenia, które w medycynie akademickiej nazywamy przedkliniczną fazą rozwoju choroby. Oczywiście nie wszystkie one objawiają się jako choroba właściwa, lecz dzięki naszej immunologii i odporności organizmu zwalczane są automatycznie. Doświadczony bioterapeuta, kiedy takie zaburzenie uchwyci może również wzmocnić organizm, wesprzeć siły obronne człowieka i spowodować, że choroba również się nie rozwinie. Taki zabieg określamy jako działanie oczyszczające i wzmacniające – jest to czysta profilaktyka.

Myślę, że tego typu zabiegom profilaktycznym może poddawać się każdy zdrowy człowiek np. dwa, trzy razy w roku. Na pewno mu to nie zaszkodzi a wzmocni jego organizm, wesprze osłabione siły witalne, układ nerwowy, limfatyczny i itp.

Właściwa interpretacja

Kurs bioterapii na ogół zaczyna się od praktyki różnorodnego uwrażliwienia dłoni i opuszków palców oraz uświadomienia sobie przez kursantów odczuć, jakie towarzyszą temu zjawisku. Następnym bardzo ważnym krokiem powinna być ich właściwa interpretacja. Jest to warunek konieczny w procesie nauki diagnozy i terapii energetycznej. By poprawnie wykonać diagnozę energetyczną, trzeba najpierw uczyć się jej na ludziach uprzednio zdiagnozowanych medycznie. Pacjenci ci powinni najpierw wskazać, na jakie cierpią dolegliwości, choroby i wskazać ich miejsce w ciele fizycznym. Nie starajmy się na początku sami szukać tych miejsc, gdyż można w ten sposób utrwalić w sobie błędne odczucia i błędne ich interpretacje. Raczej starajmy się odczuć te miejsca chorobowe, jakie wskazał nam pacjent lub te, które są potwierdzone wynikami badań medycznych. Jest to metoda lepsza i mniej stresująca początkującego bioterapeutę a z czasem pozwalająca zapamiętać jak wibrują typowe powtarzające się choroby.. Dzięki tej metodzie nabieramy doświadczenia w trafnej diagnozie, i skutecznej terapii, którą jeśli zajdzie taka potrzeba potrafimy również zweryfikować.

Jerzy Strączyński. "Czwarty Wymiar" 03.2005

   

MAGIA UZDRAWIAJĄCYCH DŁONI cz. VI
Jerzy Strączyński. "Czwarty Wymiar" 04.2005

 

Praca i ruchy dłoni uzdrowiciela to zjawisko wręcz fascynujące, nie tylko zwykłych ludzi, chorych potrzebujących pomocy, ale również ludzi nauki, badaczy tego fenomenu.

Od dawna samo środowisko bioterapeutów i uzdrowicieli szuka podstaw naukowych, by określić, czym jest przekaz energetyczny, jedyny i wyjątkowy w swoim rodzaju przekaz zdrowia, siły życiowej, niewiarygodnej witalności przywracającej zdrowie choremu, któremu świat medyczny nie potrafił nie tyko pomóc, ale często nie dawał nadziei nawet na poprawę zdrowia. Luminarze współczesnej nauki, ortodoksyjny świat medyczny, a nawet niektórzy hierarchowie kościoła krzyczą – to oszustwo, znachorstwo, tylko sugestia, archaiczny zabobon, a może nawet podstępna sztuczka diabła.

A ludzie spokojnie korzystają z naszych usług już od paru tysięcy lat, znajdują pomoc i ulgę w chorobie, ich stan zdrowia poprawia się, a nawet całkowicie ustępują dolegliwości. I, o zgrozo, pozytywne efekty naszego działania są potwierdzone wynikami badań medycznych.

MEDYCYNA NATURALNA

Praktyka społeczna potwierdza, udowadnia wręcz – to działa, bioterapia jest w bardzo wielu przypadkach skuteczna, przyjazna choremu i nie ma negatywnych skutków ubocznych – ta wiedza stała się już faktem społecznym. Ale niestety nie dla wszystkich.

Na świecie i w Polsce medycyna naturalna przeżywa swój rozkwit. I tego zjawiska już nikt nie odwróci i nie zmieni. Medycyna naturalna ma swoje korzenie w starożytności, ma jeszcze nie do końca zbadany dorobek i wielkie możliwości oraz potencjał do wykorzystania.

Natura, przyrodolecznictwo dają ogromne możliwości w różnego rodzaju terapiach naturalnych, a ich zaletą jest to, że nie tylko pomagają, ale również nie szkodzą. Mamy bogatą i dobrą literaturę na ten temat, organizowane są kursy, seminaria i wykłady, świat nauki zaczyna już mówić o medycynie komplementarnej lub zintegrowanej.

CZY JESTEŚMY SKUTECZNI

Dlaczego zatem uzdrowiciele, bioterapeuci budzą największe kontrowersje w środowisku medycznym? Dlaczego lekarze tak nas nie lubią, zwalczają? Odpowiedź wydaje się prosta, wręcz banalna – dlatego, że jesteśmy wyjątkowo skuteczni i tani, bo pozytywne efekty zdrowotne pojawiają się bardzo szybko, wręcz za szybko, by mogły być przyjęte przez niektóre skostniałe, scholastyczne umysły ludzi nauki czy medycyny.

cd. przeczytasz w numerze 4 (kwietniowym) z 2005roku...

   

MAGIA UZDRAWIAJĄCYCH DŁONI cz. VII
Jerzy Strączyński. "Czwarty Wymiar" 05.2005

 

   Praca i ruchy dłoni uzdrowiciela to zjawisko wręcz fascynujące, nie tylko zwykłych ludzi, chorych potrzebujących pomocy, ale również ludzi nauki, badaczy tego fenomenu.

FAŁSZYWE WIBRACJE

Jeżeli nasze wibracje nie są zharmonizowane z wibracjami przyrody, energia w ciele człowieka jest zakłócona, a podstawowe wibracje życiowe hamują, znoszą się, a czasami wręcz niszczą, zamiast się wspierać czy uzupełniać, to znaczy, że siły witalne słabną, choroba jest blisko, że trzeba bardzo uważać. Warto wtedy pomyśleć, że może to właśnie najlepszy moment na profilaktyczne działania lub właściwą terapię energetyczną. Trzeba bowiem pamiętać, że to właśnie uzdrowiciele lub bioterapeuci potrafią często rozpoznać chorobę jeszcze w jej przedklinicznej fazie rozwoju i zastosować właściwą terapię energetyczną lub włączyć inne skuteczne metody medycyny naturalnej. Nie czekają jak ten znany z opowieści lekarz, który po zbadaniu małego dziecka odpowiedział zaniepokojonej matce – na razie nie mogę nic stwierdzić, ale poczekajmy parę dni, aż się choroba rozwinie. Dla naturoterapeuty byłby to czas bezpowrotnie stracony, on nigdy by się w ten sposób nie odezwał.

INTELIGENTNE WIBRACJE

Na jeszcze wyższym poziomie „wibracja” przejawia się jako informacja (wibracja = materia = energia = informacja = świadomość = dusza). Wibracja-informacja nie jest już tym superszybkim komputerem, jakim jest mózg ludzki. Wibracja lub jej moduł czy też kwantowy odpowiednik staje się czymś tak wielkim, potężnym i nieograniczonym w swym poznaniu jaką jest świadomość ludzka. Ta inteligentna wibracja, która może być świadomością i mądrością, wyraża się również poprzez rozum i intelekt. Przejawia się także w relacji podmiot-przedmiot, tworząc odczucia, uczucie, pragnienia i emocje dzięki naszym zmysłom oraz różnorodne relacje i związki z ludźmi, przedmiotami, zdarzeniami. Tak tworzy się subiektywna względna rzeczywistość naszego świata i istnienia.

DUCHOWE WIBRACJE

Być może świadomość na jeszcze subtelniejszym poziomie istnienia duchowego (np. w tradycjach duchowych Wschodu) uwalnia się od ograniczeń ciała, umysłu i ego, stając się samoświadomością – czyli świadomością świadomą samej siebie. To mistyczne zjednoczenie nazywa się wejściem w Nirwanę lub osiągnięciem Oświecenia.

Na poziomie ostatecznym często uważa, się że pierwotna wibracja-dźwięk stanowiła jedność zawierającą w sobie potencjał, z którego może zamanifestować się wszystko, czyli tzw. światy wyższe i niższe oraz wszelkie rodzaje form życia i bytu.

ODCZUWANIE I POSTRZEGANIE

Ludzie profesjonalnie zajmujący się medycyną wibracyjną i energetyczną mają tę unikalną wrażliwość, umiejętność postrzegania lub odczuwania niezharmonizowanych wibracji dochodzących z wnętrza ciała i jego organów, z jego chorych miejsc lub poszczególnych warstw widmowych aury ludzkiej (biopola).

To postrzeganie energetyczne ma wymiar zupełnie inny od normalnego postrzegania ciała człowieka. W zasadzie widzimy tylko jego zarys oraz jakby świecącą poświatę ciała eterycznego lub całej aury. W początkowej fazie budowania wizualizacji ta poświata przypomina fizyczno-optyczne zjawisko „powidoku”, ale nim zdecydowanie nie jest.

Ta jakby biała poświata lub świecąca otoczka szerokości kilku centymetrów, dla biegłego w widzeniu aury terapeuty zaczyna z wolna mienić się, rozszerzać, świecić barwami, jakby pulsować życiem lub w niektórych miejscach zanikać, ciemnieć, tworząc zastoje chorej energii blokującej funkcje organów czy określonych części ciała, umysłu, psychiki.

Energetyczny obraz ludzkiej istoty mieni się też barwami różnych kolorów i ich odcieni. Wirujące czakry koordynują proces ruchu i przemiany energii w kanałach energetycznych, meridianach, same anatomiczne narządy i ich fizjologiczne funkcje zaś mają już widmowo-fantomową strukturę istnienia i tak są na ogół postrzegane.

Obraz ten jest dynamiczny i zmienny, żyje, pulsuje, świeci wibrującą energią.

AURA ŻYCIA

W taki sposób możemy postrzegać lub odczuwać człowieka na jego drugim energetycznym poziomie istnienia. Jest to poziom subtelny i delikatny, gdzie wibracje nie są już zagęszczone do poziomu ciała fizycznego (materii). Jego życie jest podniesiona na wyższy poziom wibracji, tzw. plan energetyczno-informacyjno – porządkujący, którego istotą jest z jednej strony porządkowanie, czyli utrzymywanie w równowadze zdrowotnej ciała fizycznego, jego funkcji anatomiczno – fizjologicznych, z drugiej zaś ciągłe porządkowanie, wzmacnianie i oczyszczanie struktury energetycznej naszego istnienia. Ten aspekt naszego życia i zdrowia możemy określić jako homeostazę energetyczną. Zrównoważony przepływ energii oraz sił życiowych w ciele fizycznym i energetycznym pozwala nam zachować zdrowie i długie życie oraz w zasadniczy sposób wpływa na możliwość podniesienia na jeszcze wyższy poziom wibracji naszych subtelnych ciał zwanych ciałem emocjonalnym, mentalnym, przyczynowym. Duchowy poziom istnienia to najwyższy poziom tych wibracji, którymi np. żyje i emanuje nasza dusza. Ich źródłem jest, co podkreślają wszystkie tradycje duchowe – stwórca i istoty boskie.

WIBRACJE CZAKR

Te różne poziomy wibracji związane są z polem energii życia każdej istoty obdarzonej świadomością, którą my nazywamy aurą lub biopolem. Aura jest nierozerwalnie połączona z istnieniem i funkcjonowaniem tzw. kół życia, czyli czakr, będących wielofunkcyjnymi ośrodkami energii, informacji, skupienia i mocy. Czakry i odpowiednie specyficzne energie, jakie w nich funkcjonują, stanowią też podstawę energetyczną dla manifestacji różnorodnych funkcji naszej świadomości, subtelnych uczuć i odczuć, jak również przejawów paranormalnych właściwości i zdolności człowieka.

Nasze duchowe doświadczenia jak i sam rozwój emocjonalno-duchowy nie byłyby możliwe, gdyby nie było podstawy energetycznej i miejsca w naszym ciele oraz właściwej czakry, dzięki której mogłoby być odczute, uświadomione, utrwalone w ten sposób, by z czasem stać się świadomym centrum duchowej wrażliwości i manifestacji jej na zewnątrz nas.

Ten poziom wibracji duchowych mamy przeważnie przyblokowany na poziomie czakr, dlatego też utraciliśmy możliwość żywego bezpośredniego doświadczenia duchowego oraz możliwości wyrażania uczuć. Jest to poważny problem dotykający całej populacji ludzkiej współczesnego świata. Uświadomiliśmy go sobie dopiero teraz, kiedy odchodził od nas człowiek święty, wielki współczesny mistyk wiary chrześcijańskiej.

To właśnie nasz papież Jan Paweł II poprzez misterium umierania do wiecznego życia w cudowny sposób odblokował ludziom czakry serca, dając nam powtórną możliwość otwarcia się na duchowość, wiarę i Boga, na wszelkie jego duchowe dobra.

Można powiedzieć, że stał się cud, Ojciec Święty podniósł wibracje powszechnego pola wymiaru energii Ziemi, odnawiając jej duchowe oblicze, a ponieważ jesteśmy częścią tego pola, odnowił i nas. Mamy więc powtórną możliwość uświadomienia sobie, kim tak naprawdę jesteśmy, że nie jesteśmy jakimś tam bytem, ale zostaliśmy w szczególny i wyjątkowy sposób powołani do życia.

   

MAGIA UZDRAWIAJĄCYCH DŁONI cz. VIII
Jerzy Strączyński. "Czwarty Wymiar" 06.2005

  

W Europie i na świecie wzrasta zainteresowanie naturoterapią i jej pozytywnym działaniem na nasze życie, zdrowie i dobre samopoczucie. Coraz lepiej rozumiemy też wpływ środowiska naturalnego na jakość i długość życia.

ENERGETYCZNE WSPÓŁZALEŻNOŚCI

Przestajemy traktować naturę tylko jako źródło potrzebnych surowców i minerałów do życia, lecz zaczynamy sobie zdawać sprawę, często niestety boleśnie, że zakłócenie równowagi ekologicznej niekorzystnie odbija się na naszym zdrowiu i psychice. W wymiarze pola energii Ziemi relacje energetyczne między światem przyrody a ludźmi zostały poważnie naruszone.

DUCHY NATURY

W tradycji duchowej Wschodu i innych starożytnych kultur powszechna jest wiara w istnienie świata duchów przyrody. Nie chodzi o duchy osób zmarłych, lecz o istoty obdarzone świadomością o bardzo zróżnicowanym stopniu rozwoju i organizacji. Nie mają one ciała fizycznego, tylko ciało energetyczne utkane z subtelnej energii, którą mogą w różnym stopniu zagęszczać, przybierając dowolną formę lub kształt, np. ukazując się człowiekowi. Niektóre z nich mają tzw. ciało snu, zamieszkują nasz świat przyrody istniejący również na poziomie energii, choć my, ludzie, postrzegamy go wyłącznie na poziomie fizycznym i uważamy za jedyny realnie istniejący.

PIĘĆ ELEMENTÓW

W kosmogonii Dalekiego Wschodu świat istniejący na poziomie materii zbudowany jest z pięciu podstawowych elementów: ziemi, wody, ognia, powietrza i przestrzeni. Tworzą one fizyczny wymiar egzystencji dla świata materii nieożywionej i ożywionej, czyli świat przyrody, zwierząt oraz ludzi. Pewne rośliny czy zwierzęta, np. ryby i płazy, są związane bardziej z elementem wody, ptaki zaś z elementem powietrza, natomiast człowiekowi i niektórym zwierzętom bliższy jest element ziemi. Możemy przyjąć, że różne rodzaje istot żywych mających ciała fizyczne są szczególnie związane z jednym żywiołem, który stanowi dla nich naturalne środowisko, a pozostałe elementy są tylko niezbędnym uzupełnieniem.

Życie rozwijało się w różnych specyficznych ekosystemach. Dla Indian z Ameryki Południowej, Tybetańczyków czy ludów kaukaskich naturalnym miejscem życia i rozwoju były wyżyny i obszary górskie, dla innych tereny nizinne i leśne (ludy słowiańskie), dla jeszcze innych wybrzeża morskie, okolice jezior lub wielkich rzek, a nawet piaski pustyni.

ISTOTY ENERGETYCZNE

Każde z tych naturalnych środowisk świata przyrody ma specyficzną energię lub inaczej wibrację, tworząc niewidzialny wymiar egzystencji na poziomie niematerialnym. Dlatego w starożytnych tradycjach szamańskich, kulturze i tradycji duchowej Wschodu, ale także starogermańskiej, celtyckiej czy słowiańskiej, występuje wiele klas duchów przyrody. Wprawdzie zamieszkują one w wymiarze energii Ziemi, ale nie mają, jak ludzie czy zwierzęta, ciała fizycznego, tylko energetyczne.

Nazwano je duchami przyrody, ponieważ ich środowisko naturalne na poziomie energii ma bezpośredni związek, np. z ziemią, wodą lub powietrzem: lasami, górami, jeziorami, rzekami. W rozwiniętym i zróżnicowanym świecie istot energetycznych, tak samo jak w naszym świecie, energie i siły życiowe pięciu elementów mają decydujące znaczenie.

PIĘĆ CZYSTYCH ŚWIATEŁ

Energie pięciu elementów na najczystszym uniwersalnym preatomowym poziomie wibracji stają się pięcioma barwami czystego światła, tworząc czyste wymiary duchowej egzystencji, tzw. światy wyższe, czyste krainy, nieba.

Czystą jakość elementu nazywamy esencją, ma ona również swój oświecony aspekt – mądrość.

Pięcioma działaniami mądrości są:

  • element ziemi – wzrost, zapewnienie pomyślności,
  • element wody – oczyszczanie, uspokajanie,
  • element ognia – moc, ujarzmianie,
  • element powietrza – pokonywanie negatywnych energii,
  • element przestrzeni – odpowiada oświeconemu aspektowi umysłu, świadomości.

SYLABY NASIENNE

Wszystkie elementy mają swoją sylabę nasienną, czyli wzorcową unikatową wibrację, mantrę. Przejawia się ona także jako energia życiowa we wszechświecie (prana). Kiedy mówimy o sile życiowej, powinniśmy raczej brać pod uwagę jakość elementu lub relacje jakości elementów i ich wpływ na ciało i zdrowie człowieka, na jego emocje, umysł i świadomość, emocjonalno-psychologiczne uwarunkowania oraz duchowe aspekty życia lub ich brak.

WŁAŚCIWOŚCI ELEMENTÓW

W aspekcie emocjonalno-psychologicznym na niższym poziomie wibracji energie pięciu elementów współtworzą pięć negatywnych emocji, tzw. trucizn umysłu (nienawiść, gniew, ignorancja, przywiązanie, duma), oraz światy niższe.

Wzorcowe unikatowe wibracje elementów, czyli sylaby nasienne, mantry, z jednej strony stanowią klucz wibracyjny, który otwiera nam dostęp do źródła esencji elementów, do czystych właściwości i jakości, jak również w aspekcie zdrowia – funkcji anatomiczno-fizjologicznych i energetycznych. Z drugiej zaś, harmonizują energie w świecie przyrody i kosmosie, przywracając równowagę ekologiczną. W ciele człowieka pełnią podobną rolę, nadając wzorcowe wibracje zdrowia poszczególnym organom, komórkom czy funkcjom. Ich aspekt mądrości przejawia się poprzez prawa naturalne.

PIĘĆ PRAN

Energia siły życiowej ma swoje odzwierciedlenie w działaniu pięciu podstawowych pran. W systemie energetycznym człowieka koncentruje się ona w czakrach oraz aurze.

Według medycyny chińskiej choroba to zakłócenie równowagi energetycznej jakiegoś organu, części ciała i funkcji życiowych, również emocjonalno-psychologicznych. Jeżeli energie sił życiowych i ich relacje z zewnętrznymi siłami elementów są dobre i prawidłowe, organizm powinien sobie poradzić z chorobą. Jeżeli występuje przewaga siły jin lub jang, choroba się rozwija. Leczenie polega głównie na przywróceniu równowagi energetycznej. Najważniejsze zadanie spełniają energie pięciu elementów krążących w czakrach i aurze człowieka, harmonizując plan fizyczny, energetyczny, emocjonalno-mentalny i duchowy.

FUNKCJE ELEMENTÓW

Reasumując, podstawowe funkcje życiowe energii pięciu elementów to funkcja odżywcza, porządkująca i korygująca. Czwarta funkcja niszcząca występuje w procesie umierania. Wtedy siły życiowe elementów rozpuszczają się jedne w drugich. Gdy element wiatru rozpuści się w element przestrzeni, życie traci swą podstawę energetyczną, oddech zanika, następuje śmierć fizyczna.

Wszystkie religie zakładają dalsze istnienie duszy uwolnionej od ciała. Nasze duchowe przeistoczenie, albo następne wcielenie zgodnie z koncepcją reinkarnacji, będzie odpowiednie do działań i wyborów, jakich dokonywaliśmy za życia.

 

MAGIA UZDRAWIAJĄCYCH DŁONI cz. XI
Jerzy Strączyński. "Czwarty Wymiar" 09.2005

 

Energetyczny model budowy człowieka zazwyczaj dzielimy na dwa podsystemy, wewnętrzny i zewnętrzny.

Alex Grey - Etheric bodyWewnętrzny system energetyczny składa się z centralnego kanału, dwóch bocznych oraz sieci drobnych kanałów. Przypomina układ nerwowy człowieka. Czysta, zdrowa energia życiowa jest rozprowadzana tymi kanałami po całym ciele, do wszystkich narządów, tkanek i komórek oraz związanych z nimi pól energetycznych. Człowiek postrzegany jako system energetyczno-informacyjny składa się z poszczególnych podsystemów o różnym polu i natężeniu wibracji oraz stopniu nasycenia energią życiową chi. Każdy organ, komórka czy tkanka ma swoistą energię. Pola energii tworzą systemy i podsystemy energetyczno-informacyjne naszego ciała. Również różne aspekty umysłu i świadomości oraz jej funkcje, związane np. z odczuciami zmysłowymi czy emocjami, tworzą subtelne pola energetyczno-informacyjne. W psychologii buddyjskiej określa się je jako agregaty. Rozróżnia się pięć podstawowych agregatów, skhand (zbiorów, systemów): forma, odczuwanie, percepcja, wola i świadomość.

POZIOMY WIBRACJI

Poziom wibracji pól ma charakter informacyjno-treściowy. Przyjmujemy tutaj założenie, że kiedy wibracje są niższe i tworzą gęstą energię lub wręcz materię, zdecydowanie wzrasta ich aspekt energetyczny. Kiedy zaś tworzą ciała subtelne, pola energii subtelnej, świadomości i pamięci, wtedy dominującym aspektem jest informacja. Poszczególne pola energii, tworzące systemy i podsystemy energetyczno-informacyjne, mają bardzo ważną zdolność komunikacji oraz pamięć magazynującą. Potrafią sobie przekazywać informacje, wspierać się energetycznie, wyrównywać braki energii, porządkować swój system, naprawiać się, regulować. Wszystko po to, by zachować równowagę energetyczną w ciele fizycznym, eterycznym, emocjonalnym, umyśle i duszy człowieka. Dzięki temu człowiek może żyć, doskonalić się i rozwijać duchowo. Jeżeli takiej równowagi brakuje, możemy zachorować, odczuwać zanik sił życiowych, rozchwianie emocjonalne, a nawet osłabienie pracy umysłu.

By lepiej zrozumieć ten skomplikowany mechanizm, przyjrzyjmy się np. wątrobie. Energia z nią związana – wewnątrz i na zewnątrz niej – tworzy pole energii wątroby. Myśląc o tym polu jako magazynie energii, zbiorniku sił życiowych, określamy jego wartość energetyczną – aspekt energetyczny. Jeżeli energia życiowa w danym organie się obniża, stan ten nazywamy niedoborem, jeżeli jest jej za dużo – nadmiarem. Trzecie zaburzenie to brak ruchu energii w organie, tkance, komórce. Powstają wtedy zastoje energii, tak zwane martwe pola.

Patrząc na wątrobę pod kątem jej skomplikowanej funkcji, jaką spełnia w ciele człowieka, oraz fizjologii, najważniejszy będzie aspekt informacyjny. Ma on również poziom subtelniejszy. Ogólnie wiadomo, że takie uczucia, jak gniew, nienawiść czy złość, negatywnie wpływają na pracę wątroby. Można zatem postawić tezę, że organy naszego ciała mają swoje odpowiedniki ciał subtelnych, czyli ciało eteryczne, emocjonalne oraz pewnego rodzaju mentalną świadomość i pamięć. Zdolność komunikowania się między komórkami, narządami czy polami energetycznymi oraz energetyczną pamięć magazynującą określa się jako pole morfogenne. Poprzez kanały energetyczne, czakry i aurę następuje wymiana energii i informacji. Pobierana jest czysta, zdrowa energia, a odprowadzana energia zużyta, niepotrzebna, niezdrowa.

System kanałów energetycznych jest różnorodny i dość skomplikowany, przypomina układ nerwowy człowieka. Na ogół przyjmuje się, że kanał centralny jest grubości ołówka, dwa boczne kanały mają średnicę słomki. Kanały energetyczne nie są jednak rurkami, którymi płynie energia, jak np. krew żyłami. Są to raczej ścieżki, którymi przemieszcza się energia życiowa. Przyjmuje się, że jest około 72 tysięcy kanałów energetycznych, mają one różne grubości i długości oraz funkcje do spełnienia. W medycynie chińskiej określa się je jako system meridianowy.

FUNKCJE CZAKR

Czakry spełniają wiele ważnych funkcji w ciele fizycznym i w ciałach subtelnych. Są to jakby małe centrale energetyczne, które energetyzują poszczególne obszary ciała, służą wymianie energii, stanowią podstawę energetyczną dla różnych funkcji świadomości i umysłu. Na osi centralnego kanału energetycznego znajduje się siedem czakr głównych (według ajurwedy). Wpływa do nich energia przemieszczająca się kanałami, tworząc skupiska, zwane na Wschodzie kołami życia. Ruch energii w czakrach jest przemienny i wielokierunkowy. Strumienie energii życiowej (prany), pobieranej wraz z oddechem, powiązane są z siłami życiowymi pięciu elementów. Tworzą one pięć rodzajów energii życiowych działających w ciele człowieka: energię idącą do góry, pranę siły życiowej, pranę wszechprzenikającą, pranę podobną do ognia i pranę idącą do dołu.

Energia chi, towarzysząca promieniowaniu słońca, dostaje się do naszego organizmu głównie przez czakry, zaopatrując go w niezbędne siły życiowe. Za tę przemianę odpowiada czakra śledziony. Są różne teorie na temat sposobu wnikania energii w nasze ciało materialne i niematerialne (ciała subtelne, aurę). Najbliższe moim odczuciom i własnym obserwacjom jest założenie, że kiedy poziom wibracji tych energii zbliża się do poziomu wibracji materii (ciała ludzkiego), przybierają one właściwości energii jin lub jang, tworząc polaryzację dodatnią lub ujemną (element żeński i element męski).

Energia jang wnika poprzez czakrę korony i ciemię, energia jin zaś poprzez podeszwy stóp i czakrę podstawy, przeważnie ruchem wirowym. Inne strumienie energii życiowej wnikają głównie poprzez czakrę śledziony i splotu słonecznego, a niewielkie ilości poprzez pory skóry. Kiedy te dwie energie spotkają się w naszym ciele, powodują ruch wirowy czakr oraz przepływ energii w kanałach. Ruch ten spowodowany jest m.in. różnicą potencjałów energii jin i jang. Siłą swojego ruchu energia życiowa przemieszcza się do czakr, które są jak ronda, i rozprowadzana jest po całym ciele fizycznym, energetycznym, emocjonalnym, mentalnym, przyczynowym itp. Przeprowadzając poziome linie między poszczególnymi czakrami, wyodrębnimy poszczególne strefy ciała związane z określonymi czakrami.

Przyjmuje się, że jest siedem czakr głównych:

Czakra podstawy

Czakra podstawy, tzw. korzenna, znajduje się u podstawy kręgosłupa, skierowana jest ku dołowi. Kolor – czerwony. Koresponduje z żywiołem ziemi. Odpowiada m. in. za zmysł powonienia. Symbolicznie przedstawiana jest jako czteropłatkowy lotos. Energetyzuje takie części organizmu, jak: kości, mięśnie, skóra itp., odpowiada za wzrost. Silna czakra podstawy u dzieci to prawidłowy rozwój fizyczny. Podaje energię do góry i zasila wyższe czakry. Energia ziemi jest pobierana poprzez czakrę podstawy i stopy.

Czakra sekretna

Czakra sekretna (seksu) znajduje się cztery palce poniżej pępka. Kolor – pomarańczowy. Koresponduje z żywiołem wody. Odpowiada m.in. za zmysł smaku. Symbolicznie przedstawiana jest jako sześciopłatkowy lotos. Energetyzuje obszar miednicy małej, nerki, pęcherz moczowy, żeńskie i męskie organy płciowe, płyny ustrojowe, odpowiada za funkcje wydalnicze.

Czakra splotu słonecznego

Czakra splotu słonecznego znajduje się niewiele powyżej pępka. Kolor – żółty lub złoty. Koresponduje z żywiołem ognia. Odpowiada za zmysł wzroku. Symbolicznie przedstawiana jest jako dziesięciopłatkowy lotos. Energetyzuje dół pleców, jamę brzuszną, system trawienny, żołądek, śledzionę, pęcherzyk żółciowy, wątrobę, wegetatywny system nerwowy oraz gruczoł trzustki, który m.in. wydziela hormon insuliny i enzymy. Poprzez tę czakrę przenika energia życiowa towarzysząca promieniowaniu słońca.

Czakra serca

Czakra serca znajduje się w środku klatki piersiowej, w sercu. Kolor – soczysta zieleń, wiosenna. Koresponduje z żywiołem powietrza. Odpowiada za zmysł dotyku. Symbolicznie przedstawiana jest jako dwunastopłatkowy lotos. Silna czakra serca to oddanie, poświęcenie, wyższe uczucia. Na subtelnym poziomie siedlisko siły życiowej i duszy. Odpowiada za obszar serca, klatkę piersiową, dolną część płuc, krew, krążenie, funkcje grasicy i układ limfatyczny. Wzmacnia układ immunologiczny.

Czakra gardła

Czakra gardła lub jasnosłyszenia znajduje się w gardle, w okolicy krtani. Kolor – jasnoniebieski, błękit paryski. Koresponduje z żywiołem przestrzeni. Odpowiada za zmysł słuchu. Symbolicznie przedstawiana jest jako szesnastopłatkowy lotos. Odpowiada za obszar gardła i funkcje tarczycy, oskrzela, górną część płuc, ramiona. Silna czakra gardła to umiejętność komunikowania się i porozumiewania. Dobrze rozwiniętą mają ją aktorzy, śpiewacy i mówcy.

Czakra trzeciego oka

Czakra trzeciego oka lub jasnowidzenia znajduje się na środku czoła, między brwiami. Otwiera się ku przodowi. Kolor – indygo. Odpowiada za funkcje zmysłów i postrzeganie pozazmysłowe. Symbolicznie przedstawia się ją jako dziewięćdziesięciosześciopłatkowy lotos. Odpowiada za poznanie różnorodnych form bytu, móżdżek, centralny system nerwowy, funkcje przysadki mózgowej i innych gruczołów.

Czakra korony

Czakra korony lub jasnowiedzenia znajduje się na czubku głowy w okolicach ciemiączka, skierowana ku górze. Kolor – biały lub fiolet. Symbolicznie jest przedstawiana jako tysiącpłatkowy lotos. Odpowiada za pracę mózgu i szyszynki. Symbolizuje rozwój duchowy człowieka.

Oprócz czakr głównych jest wiele pomniejszych czakr, np. na dłoniach, opuszkach palców, stopach, kolanach i na wysokości głównych narządów. Wszędzie tam, gdzie krzyżują (spotykają) się co najmniej dwa kanały energetyczne, znajduje się maleńka czakra.

Czakry są w ciągłym ruchu, kontrolują przepływ energii. Ich ruch jest prawo- lub lewoskrętny.

Przyjmuje się, że u mężczyzn dominującym ruchem pierwszej czakry (podstawy) jest ruch w prawo, a następnych – na przemian. U kobiet jest odwrotnie, czakra podstawy obraca się w lewo, a następne przemiennie.

Poprzez czakry możemy wpływać pozytywnie na ciało i energię człowieka, na jego zdrowie i siły życiowe. Ta zależność została wykorzystana w czakroterapii.

   

OSŁONY I ZABEZPIECZENIA ENERGETYCZNE
Jerzy Strączyński. "Czwarty Wymiar" 05.2007

  

Wielu ludzi zajmujących się ezoteryką, energiami, bioterapią stosuje różnorodne zabezpieczenia i osłony energetyczne. Literatura fachowa przynosi wiele praktycznych informacji na ten temat. Chciałbym zwrócić uwagę na trzy podstawowe metody takich zabezpieczeń.

PIERWSZA

Pierwsza to osłony i zabezpieczenia indywidualne przed różnymi prowokacjami energetycznymi tak ze świata ludzi, jak i ze świata istot niematerialnych:

  1. osłony dotyczą aury lub biopola, zewnętrznej struktury energetycznej człowieka, czyli ciał subtelnych, systemu psychicznego i mentalnego,
  2. zabezpieczenia natomiast są bardziej ukierunkowane na uniemożliwienie dostępu do kanałów energetycznych i czakr, systemu nerwowego i odpornościowego, a także ciała fizycznego.

DRUGA

Druga to zabezpieczenia nazwane polami schronienia.

  • energetyczne pola schronienia dotyczą niższego poziomu wibracji i mogą być założone np. na zewnętrzne ściany mieszkania, budynku lub podwójnie, na ściany budynku i ogrodzenia. Zabezpieczają one przed działaniami negatywnych energii zewnętrznych, a nawet istotami astralnymi i innymi istotami (egregory, elementale, astrale, myślokształty itp.),
  • duchowe pola schronienia (w tradycji Wschodu pole schronienia bóstwa, drzewo schronienia, linia przekazu) są polami znacznie silniejszymi i są związane z praktyką duchową. Modląc się np. do oświeconej istoty (budda, bodhisatwa, jidam, dakini, strażnicy, oświecone bóstwa) i prosząc o ochronę, wchodzimy w pole mocy określonego bóstwa. Moc takiego pola jest na tyle silna i opiekuńcza zarazem, że czujemy ją w sobie i na zewnątrz siebie. Jest to dla nas i naszej rodziny jedno z najlepszych zabezpieczeń. W tradycji chrześcijańskiej uzyskujemy podobną ochronę, wsparcie i opiekę modląc się do Boga, Pana Jezusa, Matki Bożej lub innych świętych.

TRZECIA

Trzecia metoda to wszelkiego rodzaju remedia, amulety oraz to wszystko, co oferuje nam wiedza z zakresu feng shui, dająca możliwość poprawy własnego losu lub jakości życia.

DIAMENTOWY KOKON ENERGETYCZNY

Kokon energetycznyBardzo dobrym, uniwersalnym zabezpieczeniem energetycznym, które osłania aurę i ciało przed negatywnymi energiami, jest tzw. diamentowy kokon. W praktyce budowania takiej struktury należy wykorzystać wyobraźnię, umiejętność stabilnej koncentracji oraz siłę woli.

Oczywiście najlepiej jest zbudować takie zabezpieczenie znacznie wcześniej, zanim będzie ono rzeczywiście nam potrzebne.
W pierwszej kolejności dobrze jest zrobić jakąś praktykę oczyszczającą i wzmacniającą własną energetykę (patrz ćwiczenie poniżej).

ĆWICZENIE

Usiądź wygodnie, nie napinając mięśni, tak by ciało nie absorbowało cię zbytnio. Wyobraź sobie w odległej przestrzeni nieba "źródło mocy", które możesz zwizualizować jako jasną, lśniącą kulę światła, będącą na przykład czystą esencją wszechświata, ucieleśniającą wszelkie lecznicze i ochronne energie. Światło spośród wszystkich żywiołów jest najbardziej witalnym środkiem, posiadającym ogromną moc uzdrawiania i niesienia niezliczonych błogosławieństw.

Kiedy kontaktujesz się ze źródłem mocy, powinieneś odczuwać spokój i energię, jakiej ono udziela.

Jeżeli źródło mocy, które wizualizujesz, sprowadza spokój, ciepło i siłę, oznacza to, że możesz używać jego mocy do budowania zabezpieczeń energetycznych, a także do uzdrawiania i rozwijania siły umysłu.

Następnie wyobraź sobie, że z tego źródła mocy przybywa światło w formie tęczowych promieni. Wnika poprzez czakrę korony, albo po prostu w twoje ciało, wypełnia je, wypełnia umysł i aurę.

Możesz sobie wyobrazić, że ciało przemienia się w ciało świetliste, a energia tego światła rozprzestrzenia się na ciała subtelne, które również przemieniają się w świetlistą wielobarwną aurę. Możesz sobie wyobrazić, że aura zbudowana jest z tęczowego światła i otacza cię ochronną warstwą podobną do skorupy jaja.

Ta ochronna warstwa tęczowej aury jest twarda jak diament i nie przepuszcza żadnych negatywnych energii, które mogłyby ci zaszkodzić.

Zaletą jej jest natomiast to, że przepuszcza wszelkie pozytywne energie i wspierające cię siły życiowe.

Możesz też wyobrażać sobie, że budujesz wokół siebie energetyczny kokon ze splecionego tęczowego sznura. Ten świetlisty tęczowy sznur od góry jest połączony ze źródłem mocy znajdującym się w przestrzeni nieba lub kosmosie.
Dzięki temu połączeniu jego cudowna, niezniszczalna energia spływa na ciebie i twój kokon, zasilając go nieustannie swoją potężną uzdrawiającą mocą.

Jednocześnie na zewnątrz tego kokonu budujesz lustrzaną diamentową nieprzenikalną powłokę. Powłoka ta chroni cię i odbija zarazem wszelkie wrogie i szkodliwe energie oraz nie dopuszcza, by przylgnęły do ciebie różnego rodzaju byty astralne lub inne szkodliwe istoty.

Wszelkie techniki dotyczące zabezpieczeń i osłon, budowanie kokonów i tarcz oparte są na przeświadczeniu, że myśl lub wyobrażenie zyskuje moc tylko wtedy, kiedy przyjmuje konkretny, stabilny kształt w umyśle. Sama wizualizacja sprawia, że rzeczy i twory naszej wyobraźni docierają do nas bezpośrednio i możemy je odczuwać.

Kiedy z kolei nadajemy czemuś konkretną nazwę, udzielamy temu mocy i poprzez siłę myśli ustanawiamy z tym więź lub budujemy określone relacje.

Wynika z tego prosta zasada, że kiedy wierzymy w moc i skuteczność czegoś, to staje się to rzeczywistością. Na tej właśnie zasadzie jest oparta tajemna moc umysłu.

Fragment książki Jerzego Strączyńskiego
"Magia uzdrawiających rąk. Od szamanizmu do bioterapii",
 

   

OD SZAMANIZMU DO BIOTERAPII
Jerzy Strączyński. "Czwarty Wymiar" 06.2007

  

Książka: OD SZAMANIZMU DO BIOTERAPIIW książce Od szamanizmu do bioterapii Jerzy Strączyński dzieli się własnymi doświadczeniami, prezentuje metody uzdrawiania, a równocześnie uświadamia Czytelnikom zainteresowanym problematyką zdrowia, bioterapii, rozwoju osobistego, jak często współczesna medycyna niekonwencjonalna sięga do wschodnich koncepcji duchowych i medycznych, jak wiele zawdzięcza starożytnym tradycjom szamańskim. Ta książka powinna znaleźć się w podręcznej biblioteczce zarówno tych, którzy stawiają pierwsze kroki na ścieżce uzdrawiania, jak i doświadczonych praktyków, którzy pochyleni nad chorymi, zapominają o sobie, o tym jak się chronić i oczyszczać. To również doskonały przewodnik dla wszystkich, którzy interesują się bioterapią, pracą z energiami oraz zachowaniem zdrowia i utrzymaniem dobrej kondycji fizycznej i psychicznej.

Poniżej drukujemy jeden z rozdziałów książki, która ukazała się w ramach
Biblioteczki "Czwartego Wymiaru"

RYTUAŁY SZAMAŃSKIE STOSOWANE WSPÓŁCZEŚNIE

Jerzy Strączyński ze swoim nauczycielem Tenzinem Wangyalem RinpoczeW tradycji szamańskiej pozytywne relacje ze światem natury są szczególnie cenione i ważne, gdyż pomagają w życiu, zdrowiu i szczęściu. Wszystkie starożytne społeczeństwa pragnęły mieć dobre, harmonijne związki z duchami natury. W obecnych czasach tradycje budujące pozytywne związki i relacje z przyrodą, naturą, a nawet z duchami natury są na nowo odkrywane, a nawet stają się przedmiotem badań i dociekań poważnych naukowców świata zachodniego.

Poprzez rytuały nawiązujemy kontakt ze światem lokalnych bóstw, strażników miejsc i duchów natury, a poprzez medytacje i modlitwy z oświeconymi istotami. Słowo to także forma energii, dlatego jako modlitwa lub mantra stanowi swoisty język komunikacji tak ze światami wyższymi, jak i niższymi. W tybetańskiej tradycji szamańskiej jedną z przyczyn kontaktów z duchami natury jest nawiązanie pozytywnych relacji z tym światem. Drugą przyczyną jest potrzeba uzyskania właściwego brakującego elementu lub energii, po to, by uzdrowić chorą osobę.

By pozyskać przychylność i wsparcie, obłaskawiano potężne duchy natury poprzez specjalne ofiary, takie jak gesty i symbole, określone zapachy, kolory, kwiaty czy liście. Spalano w ogniu np. specjalne igliwie, by zrobić ofiarę dymną. Uważano, że wiele duchów żywi się dymem. Współcześni ludzie zupełnie nie rozumieją znaczenia tych rytuałów, nie rozumieją mocy tych prostych, symbolicznych ofiar.

Ofiarowanie ryżu

Jedną z takich praktyk jest ofiara z ryżu. Stosowana jest również w Europie. Jej celem jest pozyskanie przychylności duchów przyrody, strażników miejsc, lokalnych bóstw. Bardzo pomocna jest wówczas, kiedy w naszym domu czy biznesie źle się wiedzie, nic się nie udaje. Mamy takie wrażenie, jakby wszystko obróciło się przeciwko nam i naszej rodzinie. Do tej pory było jak najlepiej, teraz wszystko idzie "jak z kamienia". Jeżeli to zakłócenie jest wynikiem jakichś niekorzystnych relacji ze światem duchów natury lub braku energii, która dotychczas zapewniała nam powodzenie w życiu i biznesie, to taka prosta ofiara z ryżu może tę niekorzystną sytuację odmienić. Lokalne duchy, które być może zabrały tę pozytywną energię (lub sami bezmyślnie ją roztrwoniliśmy), mogą ją nam zwrócić lub pomóc odzyskać. Należy najpierw oczyścić główne pomieszczenie domu, mieszkania lub firmy ogniem świecy i kadzidłem. Następnie należy przygotować cztery czyste małe pojemniczki, talerzyki lub szklane podstawki na świece i napełnić je po brzegi świeżym, czystym ryżem. To ważne, by ofiara była czysta i składana bez wątpliwości. Jeżeli jest inaczej, duchy jej nie przyjmą. Cztery wypełnione po brzegi ryżem naczynia trzeba ustawić w czterech rogach pomieszczenia, z silną intencją ofiarowania ryżu duchom natury, prosząc, by odmieniły nasz los tak, aby pomyślność i szczęście powróciły do nas. Ponieważ dym jest nośnikiem naszych życzeń, dobrze jest wetknąć cztery zapalone kadzidełka w pojemniki z ryżem. Po około siedmiu dniach należy rytuał powtórzyć. Niektórzy ludzie taki rytuał odprawiają systematycznie, nie czekając aż szczęście ich opuści. (Nasi słowiańscy przodkowie stawiali duchom domowym mleko i kaszę z uprawianych przez siebie zbóż w drewnianych lub glinianych pojemnikach - od red.).

Ofiarowanie mąki

Podobny rytuał można wykonać na wolnym powietrzu, np. w obejściu przed domem, rozpalając ognisko z gałęzi drzew iglastych w taki sposób, by na początku pojawiło się dużo dymu. Następnie, kiedy ogień stanie się silny, wrzuca się weń parę garści białej mąki, mówiąc odpowiednią mantrę, z czystą intencją ofiarowania dla duchów przyrody, strażników i lokalnych bóstw. Wówczas możemy liczyć na ich przychylność, wdzięczność i pomoc oraz ochronę przed wszelkiego rodzaju negatywnymi energiami i zdarzeniami. Wiele ludowych obrzędów i zwyczajów w tradycji słowiańskiej, germańskiej i celtyckiej również w taki bezpośredni sposób odnosi się do duchów, duchów natury i lokalnych bóstw.

W Europie w czasach przedchrześcijańskich ludzie doskonale wiedzieli, jak należy pracować z duchami natury, które w tym czasie były bardzo aktywne . Niektóre takie rytuały przetrwały i w naszej europejskiej tradycji i są na nowo odtwarzane i kultywowane. Nie należy się z nich naśmiewać i naigrywać, gdyż ich wielowiekowa tradycja nieodparcie nasuwa nam skojarzenie, że być może nasi przodkowie wiedzieli więcej na temat świata duchów przyrody i potrafili tę wiedzę z pożytkiem dla siebie wykorzystać.

 

   
   
   

COPYRIGHT © Jerzy Strączyński> WARSZAWA 2005